Jedyna szansa na uratowanie fabryki PZL-Świdnik to rządowe zamówienie w ramach programu „Perkoz” – oceniają posłowie z Lubelskiego Zespołu Parlamentarnego. W poniedziałek spotkali się z zarządem firmy.
– To było bardzo dobre, merytoryczne spotkanie – ocenia poseł Michał Krawczyk (KO), przewodniczący LZP. – W sytuacji, kiedy spada liczba zamówień z sektora prywatnego, a tak się dzieje w tym momencie, to te spadki kompensowane są zamówieniami rządowymi. Po to, by takie spółki jak PZL-Świdnik mogły sobie poradzić i nie były zmuszane do redukcji zatrudnienia.
Obecnie jednak zarząd PZL-Świdnik rozpoczyna zwalnianie pracowników. Z firmą pożegna się 210 osób z około 3000 zatrudnionych. Wszystko przez kryzys w branży i brak obiecywanego przez władze kontraktu na modernizację 30 „Sokołów” dla polskiej armii.
– Pytaliśmy co się wydarzy, jeśli nie dojdzie do uratowania zakładu przez zamówienia rządowe. Wniosek jest jednoznaczny. Jeśli nie będzie zamówień składanych przez rząd, to spółkę czekają bardzo duże problemy – dodaje Krawczyk. – To, że już teraz musi dojść do zwolnień jest także efektem zaniedbań polskiego rządu.
LZP zrzesza przedstawicieli opozycji. W spotkaniu z kierownictwem fabryki uczestniczyli jednak także politycy PiS. Z deklaracji przedstawicieli PZL-Świdnik wynika, że poza deklarowanym już zwolnieniem 210 osób, firma nie planuje dalszych zwolnień. Zakład korzysta również ze wsparcia finansowego z urzędu pracy. Otrzymał już 6 mln zł.
– Kluczowe jest jednak, by uzyskał zamówienie na nowy śmigłowiec w ramach programu „Perkoz” – dodaje posłanka Marta Wcisło. – Czas na składanie ofert jest do końca maja. Zarząd zadeklarował, że taką ofertę złoży. Wtedy wszystko będzie w rękach rządu. Jeśli śmigłowiec będzie produkowany w Świdniku, to miejsca pracy zostaną utrzymane. To jest dzisiaj najważniejsze.
Śmigłowiec zamawiany w programie „Perkoz” ma zastąpić wykorzystywane obecnie maszyny Mi-2 oraz częściowo „Sokoły”.