Wpomnienia naszych Czytelników: Niemcy nie prosili o litość, a Polacy nie brali jeńców
Rok 1939 wspomina pan Leon Cios z Suchowoli.
- 15.09.2009 13:00
Pewnego wrześniowego dnia 1939 r. zmierzający na wschód niemiecki oddział zatrzymał się w pobliżu kościoła parafialnego w Suchowoli. Zakwaterowali się tam.
W tym samym czasie na południe ciągnęła północna grupa Wojska Polskiego – Nowogródzkiej Brygady Kawalerii gen. Andersa. Przedni zwiad grupy w porę odkrył kwaterujących w Suchowoli Niemców. Nie było już czasu, aby zmieniać marszrutę, padł więc rozkaz przebicia się siłą.
Wczesnym świtem zagrzmiały polskie działa i moździerze. Kierujący ogniem artylerii ogniomistrz był mieszkańcem pobliskiej wsi Ruszów, dokładnie znał topografię terenu, toteż prowadzony przez niego ogień był niezwykle celny. Kilka pocisków trafiło w wieżę kościelną, inne w sklepienie bocznej nawy, a pozostałe eksplodowały wśród śpiących w namiotach polowych Niemców.
Odłamki pocisków i gruzu, a także szalejący pożar wzbudziły popłoch wśród śpiących niemieckich żołnierzy. Wyrwani ze snu chaotycznie rzucili się do wyjścia, lecz tak czekał już na nich szwadron polskich ułanów. Walka była gwałtowna i brutalna. Zginęło bardzo wielu żołnierzy. Niemcy nie prosili o litość, a Polacy nie brali jeńców. Po obrzuceniu obozowiska granatami niemiecki oddział błyskawicznie uciekł do pobliskiego lasu. Rankiem po opatrzeniu rannych i pochowaniu zabitych Niemcy odjechali.
Wkrótce po nich do wioski przybyły wojska sowieckie. Powołano milicje ludową, zw. czerwoną, od koloru opasek noszonych na rękawach, która w pierwszej kolejności przystąpiła do porządkowania terenu. W tym celu zwołano miejscowych mężczyzn z łopatami, podzielono ich na grupy i przydzielono zadania. Jedna grupa zajęła się pochówkiem poległych, druga uprzątała zabite konie, a trzecia usuwała z przejść wraki rozbitych pojazdów wojskowych. Mój ojciec Bronisław Cios trafił do grupy „koniarzy”, dzięki czemu uniknął później niemieckiej zemsty.
Grupa „grabarzy” po pochowaniu polskich żołnierzy, przeniosła blokującą wejście do kościoła zbiorową niemiecką mogiłę.
Po kilku dniach Rosjanie odeszli, a zjawili się Niemcy. Za samowolne przeniesienie zbiorowej niemieckiej mogiły aresztowano miejscowego proboszcza księdza Bociana i wszystkich członków grupy „grabarzy”. Wszyscy zginęli.
Dla upamiętnienia udanego szturmu polskich ułanów na stacjonujących w Suchowoli Niemców nowy proboszcz – ksiądz Szydłowski zarządził, aby w wyrwy pokaleczonej pociskami wieży kościelnej wmurowano niewybuchy używanych przez polską artylerię pocisków armatnich. Ciała bohaterów tej bitwy spoczywają w wojskowej kwaterze na cmentarzu parafialnym w Suchowoli, otoczone troskliwą opieką uczniów miejscowej szkoły podstawowej.
Reklama













Komentarze