Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Popławski: Ostatni dzwonek

Rozmowa z Marcinem Popławskim, piłkarzem Motoru Lublin
– Sytuacja na pewno nas deprymuje, ale nie możemy wszystkiego tłumaczyć tylko problemami finansowymi. Kłopoty ciągną się już od kilku lat, chociaż muszę przyznać, że teraz jesteśmy na krawędzi wytrzymałości. Kiedy wychodzimy na boisko staramy się o tym nie myśleć. Mimo naszych wysiłków gra nie wygląda najlepiej, a najgorsze, że zbyt łatwo tracimy bramki. Nie inaczej było w Łęcznej, kiedy gospodarze zdobyli pierwszego gola po stałym fragmencie. Druga bramka padła, kiedy mieliśmy przewagę, a trzecia po minięciu się z piłką Łukasza Gieresza i braku asekuracji. Moim zdaniem nie byliśmy aż tak słabi, aby przegrać 0:3, a momentami nawiązywaliśmy równorzędną walką. – Jeżeli Lublin chce mieć pierwszoligową drużynę, to w imieniu piłkarzy mogę powiedzieć, że jest już ostatni dzwonek, aby ratować Motor. Uważam, że drużyna z dużego miasta, grająca na dobrym poziomie, może być dobrym nośnikiem i promować dany ośrodek. A kibice wszędzie są tacy sami. Kiedy byłem w Kielcach przez internet wysyłano pogróżki pod naszym adresem, tylko nikt tego nie nagłaśniał. W Lublinie robi się szum, kiedy kilku kibiców nie idzie chodnikiem. Zła atmosfera to oczywiście wina nas wszystkich. Sądzę, że także dziennikarzy. – Trzeba rywalizować dopóki jest nadzieja. Wystarczyłby mały sygnał o poprawie, a wielu byłych piłkarzy powróciłoby na Aleje Zygmuntowskie. Rozmawiałem z Danielem Koczonem, który bardzo interesuje się wydarzeniami w Motorze i wiem, że też czeka na jakieś pozytywne wieści. Za każdym razem próbujemy wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, ale przez całą otoczkę wciąż czujemy się niedowartościowani. Zawsze marzyłem, aby zakończyć przygodę w momencie, kiedy lubelski zespół znajdzie się w ekstraklasie. Może doczekam takiego dnia, choć dziś trudno o optymizm. Dwa lata temu, podczas spotkania u prezydenta, padło wiele deklaracji – o nowym stadionie, silnej drużynie. Czas minął, a żaden z tych planów nie doczekał się realizacji. – Jeżeli będę miał żal do Roberta, to powiem mu to osobiście, a teraz nie chcę podgrzewać atmosfery. On jest profesjonalistą i miał prawo podjąć taką decyzję. Rozumiem jego argumenty. Powiedział, że w wieku 36 lat nie może pozwolić sobie na pracę bez wynagrodzenia. Kiedy przychodził do Motoru nie spodziewał się tak ciężkiego położenia. Czy zostawił nas na lodzie? Moim zdaniem wiele innych osób, bardziej związanych z Lublinem, zostawiło nas w potrzebie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama