Żmuda: Liczyłem na więcej
ROZMOWA Z Przemysławem Żmudą, piłkarzem Motoru Lublin
- 15.11.2009 15:04
– Po jesiennych meczach nie możemy być zadowoleni z uzyskanych wyników. Zawiedliśmy na całej linii, zdobywając tylko 10 punktów. Przed sezonem liczyłem na więcej, byłem przekonany, że stać nas na uplasowanie się nad strefą spadkową.
– Jako zawodnicy nie możemy tracić nadziei. Przed meczem nie mam prawa zakładać, że w rywalizacji z przeciwnikiem jestem bez szans. Gdybym miał duże wątpliwości, to nie byłoby sensu wychodzić na boisko. Z kolegami z zespołu staraliśmy się mobilizować, szukaliśmy motywacji do walki, ale wiecznie czegoś brakowało do szczęścia.
– Brak konsekwencji pod własną bramką. Wiele goli straciliśmy po indywidualnych błędach, często niewymuszonych. Z kolei w ataku wiele razy nie potrafiliśmy skutecznie zakończyć dobrze przeprowadzonych akcji, strzelając w słupek lub poprzeczkę.
– Miałem kilka niefortunnych zagrań, zwłaszcza w meczu z GKP Gorzów, kiedy po mojej nieudanej interwencji i faulu przeciwnicy mieli rzut karny, który wykorzystali. Uważam, że mogłem się też lepiej zachować w spotkaniu z ŁKS. Niepotrzebnie zatrzymałem ręką piłkę, zmierzającą do siatki. Gol w końcu i tak padł, a ja otrzymałem czerwoną kartkę.
– Zgadzam się. Akcje zbyt często wracały pod nasze pole karne, a wtedy traciliśmy więcej sił. W dodatku złe decyzje podjęte w pobliżu własnej bramki mają przykre konsekwencje. Pomyłki bywają bardzo bolesne.
– W kontrakcie mam zapis, zabraniający wypowiadania się o sytuacji w Motorze.
– To prawda. Bywało tak, że do dyspozycji mieliśmy tylko sześć piłek i nasz szkoleniowiec musiał zmieniać całą koncepcję zajęć. Trudno sobie też wyobrazić rzetelny trening strzelecki, kiedy długo czeka się w kolejce na swoja próbę.
– Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Wolałbym uniknąć sytuacji, kiedy wycofanie drużyny z rozgrywek byłoby jedynym rozwiązaniem problemu. Wciąż wierzę, że Motor można uratować. Wiele wyjaśni się na początku przyszłego roku.
– A teraz mój kontrakt obowiązuje do czerwca i wolałbym, aby obie strony miały okazję do wywiązania się z umowy.
– Jeżeli byłyby przyzwoite warunki do gry, to jestem przekonany, że tak. Widziałem reakcję zawodników, kiedy otrzymali zaległą pensję. Powrócił optymizm, była większa chęć do rywalizacji, chociaż kolejne problemy szybko zgasiły zapał. Mała stabilizacja mogłaby wszystko odmienić, ale to powtarzamy od trzech lat.
Reklama













Komentarze