Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Bogusław Baniak: Rozum mówi nie, serce – tak

ROZMOWA Z Bogusławem Baniakiem, nowym trenerem piłkarzy lubelskiego Motoru
– Byłem zaskoczony ich szczerością. Przyznam, że nie kryli ciężkiego położenia, zagrali w otwarte karty. W sumie dobrze, że tak potoczyła się dyskusja, ponieważ wcześniej rozmawiałem z różnymi osobami i o wielu problemach słyszałem. Przed podpisaniem kontraktu odebrałem też dużo telefonów od ludzi życzliwych Motorowi, ale były też sygnały mocno negatywne, odradzające pracę w Lublinie. Przez moment byłem skłonny rzucić wszystko i zakończyć pertraktacje, ale w końcu dałem się przekonać. Przedstawiciele klubu obiecali poprawić organizację, uregulować wiele spraw, także finansowych. Od tego uzależniłem swoją zgodę. Poza tym rodzina mojej żony mieszka na Lubelszczyźnie, co też miało pewien wpływ na decyzję. – Spisaliśmy dziesięć najpilniejszych spraw, które koniecznie trzeba załatwić, aby myśleć o normalnym funkcjonowaniu pierwszoligowego zespołu. – Drużyna powinna wyjechać na zgrupowanie, od 21 do 28 lutego, rozgrywając podczas obozu trzy spotkania kontrolne. Piłkarze muszą otrzymać zaległe wypłaty, a przynajmniej ich część. Klub ma wynająć sztuczne boisko w Łęcznej na trzy, cztery treningi w tygodniu. Sztab szkoleniowy musi być rozbudowany. Nastąpi podział obowiązków. Jeden trener zajmie się obrońcami, inni będą ćwiczyli z napastnikami. Nad umiejętnościami bramkarzy nadal będzie czuwał Robert Mioduszewski, którego bardzo dobrze znam. Jeżeli się zgodzi, to mógłby zostać drugim trenerem. W kadrze trenerskiej widzę też miejsce dla byłych zawodników Motoru, wśród nich Pawła Maziarza. Z kolei wyszukiwanie talentów powierzyłbym Sławomirowi Kozłowskiemu. Kolejnym punktem są badania fizjologiczne, przeprowadzone przez profesora Chmurę lub profesora Wielkoszyńskiego. Odnowa biologiczna i zaopatrzenie w odżywki to oczywiście konieczność, która nie wymaga oddzielnego komentarza. W klubie musi być też dyrektor sportowy, który rozwiązywałby bieżące problemy. – Do pierwszego wiosennego meczu, a ligowe rozgrywki wznowimy 7 marca. – Oczywiście, jeżeli tylko będzie chciał. Przyznaję, że ja nigdy nie zdecydowałbym się na prowadzenie zespołu w takich warunkach, jakie miał trener Kosowski. Dlatego należy uszanować jego wysiłek i to, co zrobił. Fakt, szkoleniowcy są rozliczani z wyników i zawsze muszą się liczyć, że ktoś wystawi im rachunek. – Na swoje nazwisko pracuję od 30 lat i nie mogę zejść poniżej pewnego poziomu. Myślę, że pod względem wynagrodzenia należę do tej średniej grupy. Ja oferuję swoją wiedzę, doświadczenie i będę chciał pozytywnie wpłynąć na zespół. Zapewniono mnie, że nie obciążę klubowego budżetu. Jest mi przykro, kiedy słyszę, że Motor stać na nowego trenera, a brakuje pieniędzy dla piłkarzy. Dlatego jednym z warunków jest wypłacenie zawodnikom zaległych pensji. Nie może być tak, że niektórym brakuje środków nawet na jedzenie. – Takie rozwiązanie jest możliwe. – Rozum mówi nie, serce – tak. Należy próbować, ale trzeba się też liczyć z degradacją. Jeżeli już miałby być spadek, to najlepiej po honorowej walce. Wtedy trzeba byłoby budować ekipę, która szybko wróciłaby na zaplecze ekstraklasy. Nazwa klubu składa się z dwóch członów: Motor to 60-letnia tradycja, Lublin jest ważnym ośrodkiem, z którego dziś trochę śmieją się w piłkarskim światku. Trzeba to zmienić. – Na półtora roku, z możliwością przedłużenia. Umowa może być też skrócona, jednak nie przed 6 czerwca. – Nie, ale inaczej zacznę traktować dotychczasowe ustalenia. Umowę finalizowaliśmy w kancelarii adwokackiej. – Najpierw muszę spotkać się z zawodnikami. Jeżeli mamy walczyć o utrzymanie, to muszę mieć 16, 17... obrońców Westerpaltte, piłkarzy, którzy pójdą w ogień, będą walczyć do końca o jak najlepszy wynik. Wówczas ja pracowałbym z tą grupą, a asystenci z pozostałymi piłkarzami, stanowiącymi bezpośrednie zaplecze ścisłej kadry. Innym rozwiązaniem jest ogrywanie młodzieży z regionu, ale wtedy trzeba się liczyć z przegraną walką o utrzymanie. – Tak. Działacze są bardzo zdeterminowani i chcą pierwszej ligi. – Na razie nie było o tym mowy. Prezes Grzegorz Szkutnik chce, aby w pierwszej kolejności przyjrzeć się graczom z obecnego składu. Defensywa powinna pozostać bez zmian. Cieszę, że w zespole jest Grzegorz Wojdyga, syn mojego kolegi. Chyba musimy poszukać bardziej doświadczonego bramkarza. Do Lublina w każdej chwili mogą trafić zawodnicy, którzy mają ze mną kontakt. Jednym z nich jest Batata, teraz testowany w Bydgoszczy. Zawsze mogę na niego liczyć. – Wybieram się do Nowego Dworu Mazowieckiego na sparing, o ile do niego dojdzie. W niedzielę planowałem dłuższą rozmowę z drużyną i trenerami. Chciałbym, aby zawodnicy szybko się określili, czy chcą pozostać i walczyć, czy wolą odejść. – To był żart, aby pobudzić prezesa Szkutnika, który po wielu godzinach negocjacji był już trochę zmęczony. Nie mam takich wymagań, ale o telewizorze rzeczywiście wspomniałem w kontekście odpraw z zespołem. Chciałbym mieć możliwość analizowania spotkań w dobrych warunkach.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama