Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Motor Lublin przegrał czwarty mecz z rzędu, tym razem w deszczowych Katowicach

Piłkarze lubelskiego Motoru nadal nie otrząsnęli się po porażce z Wisłą Płock. Podopieczni trenera Bogusława Baniaka w sobotę po raz czwarty z rzędu musieli uznać wyższość rywali, tym razem GKS Katowice, który okazał się lepszy na własnym boisku o dwie bramki.
Oba zespoły miały problemy z poruszaniem się po murawie, bo tuż przed spotkaniem nad Katowicami przeszła gwałtowna ulewa. W efekcie wiele razy piłka płatała zawodnikom figla i stawała w kałużach. Dodatkowo spory wpływ na przebieg boiskowych wydarzeń miała sytuacja z 17 min. Wówczas Brazylijczyk Divo przeszkadzał miejscowym we wznowieniu gry od rzutu wolnego, za co otrzymał żółtą kartkę. Niby nic wielkiego, ale chwilę wcześniej gracz z kraju Kawy został już upomniany przez arbitra za faul. W efekcie sędzia Piotr Wasielewski odesłał 22-latka do szatni, a Motor przez ponad 70 minut zmuszony był grać w dziesiątkę. Lublinianie mieli zresztą sporo pretensji o tą decyzję. Mimo wszystko pierwsi groźnie zaatakowali. Kiedy Divo był jeszcze na boisku miał szansę na gola, ale w sytuacji sam na sam... nie zdołał oddać nawet strzału. W osłabieniu goście nie mieli innego wyjścia, jak skoncentrować się na defensywie i szukać swojego szczęścia w kontrach. Pierwszą część planu udało się wykonać, bo do przerwy goli w Katowicach nie było. Niestety, żaden z kontrataków także nie przyniósł powodzenia, chociaż dwa razy zaskoczyć Jacka Gorczycę próbował Wojciech Białek, a bliski szczęścia był też Marek Fudnakowski. Po zmianie stron Łukasz Gieresz skapitulował w 54 min. Miejscowych pechowo wyręczył jednak Przemysław Żmuda, który tak nieszczęśliwie przeciął dośrodkowanie Łukasza Wijasa, że wpakował piłkę do własnej bramki. W 68 min było już po zawodach. Tym razem katowiczanie nie potrzebowali pomocy rywali. Paweł Hołota wyskoczył najwyżej w polu karnym i głową podwyższył na 2:0. W kolejnych fragmentach szanse na bramki mieli gracze Roberta Moskala, ale skuteczność nie była ich mocną stroną. Honorowe trafienie mogli zapisać na swoim koncie także \"żółto-biało-niebiescy”. Białek wpadł w pole karne i posłał piłkę obok Jacka Gorczycy, z linii bramkowej futbolówkę wybili jednak obrońcy GKS. Po końcowym gwizdku wielkie pretensje do sędziów miał trener Baniak. – Wypaczyli wynik spotkania – grzmiał na konferencji prasowej szkoleniowiec przyjezdnych. SKŁADY I BRAMKI 1:0 Żmuda (54 samobójcza), 2:0 Hołota (68). GKS: Gorczyca – Sroka, Dziółka, Ryś, Niechciał, Wijas, G. Nowak (88 Małkowski), Cholerzyński (90 M. Nowak), Plewnia, Hołota, Dudzic (78 Malicki). Motor: Gieresz – Falisiewicz, Ptaszyński, Żmuda, Lenart (77 Kalinowski), Król, Syroka (69 Kursa), Divo, Popławski (63 Adamiec), Białek, Fundakowski. Żółte kartki: Gabriel Nowak, Sroka, Hołota (GKS) – Divo, Król (Motor). Czerwona kartka: Divo (Motor, 17 minuta, za drugą żółtą). Sędziował: Piotr Wasielewski (Kalisz). Widzów: 3000. • Nie możecie się pozbierać po spotkaniu z Wisłą Płock, kiedy to mimo prowadzenia 3:1 przegraliście 3:4... – To prawda. Tamten mecz dalej siedzi nam w głowach i ciągle boli. Wówczas po pierwszej połowie wydawało się, że komplet punktów zostanie w Lublinie, a w drugiej części na własne życzenie nie zdobyliśmy ani jednego \"oczka”. Od tamtego momentu nie wiedzie się nam zbyt dobrze. Umiemy grać w piłkę, ale zawsze w drugich połowach tracimy gole i przegrywamy. • Jak ocenia pan mecz w Katowicach, gdyby nie szybka czerwona kartka dla Divo spotkanie mogło potoczyć się inaczej? – Myślę, że tak. Tym bardziej, że byłem bardzo blisko tej sytuacji. Brazylijczyk i nie powinien dostać drugiej żółtej kartki, bo wybiegał zza pleców rywali i nie miał zamiaru przeszkadzać w wznowieniu gry. Szkoda, bo mieliśmy swoje okazje i przy odrobinie szczęścia oraz pełnym składzie, mogło być zdecydowanie lepiej. • Warunki atmosferyczne też mocno utrudniały wam zadanie. – Zgadza się. Kiedy dotarliśmy do Katowic zaczęło padać i nie przestało aż do ostatniego gwizdka. W efekcie murawa była mocno nasiąknięta, wszędzie było pełno kałuż i absolutnie nie dało grać się piłką. Nie ma jednak sensu zrzucać winy na boisko, bo gospodarze jakoś sobie poradzili. Po prostu po zmianie stron zabrakło nam koncentracji. • Powoli oswajacie się już ze spadkiem do II ligi? – Ciężko się pogodzić z taką sytuacją i na pewno nie zamierzamy odpuszczać rywalom w kolejnych meczach. Będziemy grać do końca, przede wszystkim dla kibiców, ale także dla siebie. Dlatego myślę, że urwiemy jeszcze przeciwnikom kilka punktów. • W waszej sytuacji ciężko o motywację, ale dobrą postawą w końcówce sezonu możecie wywalczyć sobie angaż w nowych klubach. Czy pan ma już jakieś propozycję? – Jeszcze za wcześnie, żeby rozmawiać na ten temat. Różnie może się potoczyć moja sytuacja. Nie wykluczam nawet pozostania w Lublinie, ale trzeba spokojnie poczekać na to, co przyniosą najbliższe tygodnie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama