Gdy nasi przodkowie na przełomie XVIII i XIX wieku zakładali lubelski cmentarz rzymskokatolicki, który my znamy jako cmentarz przy ul. Lipowej - był on poza miastem. Wówczas podział jego terenu miał charakter religijny: na część poświęconą i nie. W tej drugiej chowani byli samobójcy, heretycy i dzieci zmarłe bez chrztu.
Właściwa, poświęcona część cmentarza z latami wypełniała się grobami stałymi (pojedynczymi lub rodzinnymi) stawianymi wokół kaplicy i przy alejkach oraz mogiłami czasowymi, które usypywano wewnątrz sektorów. Wśród grobów czasowych były groby bezimienne osób chowanych na koszt dozoru nekropolii, mogiły więźniów i osób zmarłych na choroby zakaźne. Groby rodzin wielowyznaniowych znajdowały się w murze między cmentarzem katolickim a protestanckim (od strony protestanckiego).
Dzieci do lat siedmiu chowano między grobami stałymi i czasowymi.
Mały, bezimienny
- Z wiadomych powodów do naszych czasów dotrwały jedynie nagrobki stałe i to te, które oparły się wpływowi czasu. Nie zostały zniszczone przez ludzi lub czynniki atmosferyczne. W większości są wykonane z niezbyt trwałego piaskowca, lub betonu. Wiele z nich to proste płyty, czy cokoły, identyczne z nagrobkami dorosłych, albo ich pomniejszone wersje. Nierzadko zdarzają się takie, których forma, symbolika i wykonanie odznaczają się wysokim poziomem - mówi Arkadiusz Gudowski, który - jak ocenia - zrobił już dokumentację ponad połowy a może nawet trzech czwartych dziecięcych nagrobków na cmentarzach miejskich z terenu byłej Guberni Lubelskiej.
Jednym z cmentarzy na których przeprowadził kwerendę jest lubelski cmentarz przy ulicy Lipowej. Naukowiec zajmuje się grobami dedykowanymi dzieciom i powstałymi od czasu założenia cmentarza do 1918 roku. Jak szacuje, jest ich tu ponad 170.
Zdarzają się przypadki, że o jakimś pochówku wiadomo z dokumentów lecz grobu na cmentarzu już nie ma. Taki los spotyka duże groby osób dorosłych, w przypadku małych, dedykowanych dzieciom zdarza się tym bardziej. Jak małych? Doktorant w czasie pracy znalazł płytę grobową o wymiarach 30 na 50 cm. Niestety: nie da się już odczytać czyj jest ten grób z 1872 roku.
Helence
Gudowski pytany o najstarszy dziecięcy grób na zabytkowej lubelskiej nekropolii tłumaczy, że jest kilka nagrobków, które w zależności od różnych czynników mogą okazać się najstarszymi.
Jeden to zmarłej w 1833 roku 7-letniej Melanii. Ale, jak informuje napis na grobie, Melania była z Podgórskich Rzeszotarska.
- Trzeba sprawdzić w dokumentach czy rzeczywiście to było dziecko, bo skąd by 7-letnia dziewczynka miała panieńskie nazwisko? Możliwe, że jest jakiś błąd w inskrypcji lub zmarła była adoptowana. A może była panieńskim dzieckiem przysposobionym przez późniejszego męża matki? Może nawet swego biologicznego ojca? - zastanawia się naukowiec.
Najstarszymi nagrobkami mogą być te, których datowanie sugeruje archaiczna polszczyzna inskrypcji.
- Helenka, której nazwiska nie znamy, zmarła 1837 roku ma na nagrobku napis: „Helence edyney iuż mey starszey Córce dnia 30 Kwietnia 1837 r. w trzecim roku życia zmarłey”. „Pokóy duszom Stroskani Rodzice Dzieciom swym Kobylińskim to iest córce Emilii lat 7. i synowi Alexandrowi lat 2. maiącym ten pomnik postawili i żebrzą naypokorniey o pozdrowienia Anielskie”, to z kolei napis na nagrobku na którym nie ma daty śmierci rodzeństwa ale też można przypuszczać że jest jednym ze starszych - dodaje Gudowski.

Metryka i życie
Oprócz kłopotów z datowaniem dziecięcych grobów, okazuje się, że jest też trudność z ustaleniem kogo można uznać za dziecko. Naukowiec brał pod uwagę społeczną świadomość dzieciństwa w XIX wieku i na początku XX.
Analiza zdrobniałych form imion, których przewaga jest na nagrobkach zmarłych przed 12 rokiem życia sugeruje taką granicę. Maksymalnie może to być koniec gimnazjum, które kończono około lat 18, a czasami nawet po dwudziestce. Ale są nagrobki, które osobom starszym niż 20-letnie stawiali rodzice co wskazuje bezpośrednia dedykacja „synowi” lub „córce”. Dlatego nie zawsze metryka może być decydująca dla podziału grobów na „dziecięce” czy „młodzieżowe” i „dorosłe”.
Ciekawy jest z tego względu przypadek 18-letniej kobiety, dziś byśmy powiedzieli dziewczyny, Maryanny z Drewnowskich Rodakiewiczowej. Doktoranta zainteresował fakt, że nagrobek tak młodej osobie, która zmarła w 1823 roku, dedykował mąż.
Był rok 1820, Maryanna Drewnowska nie miała jeszcze 15 lat gdy została wydana za dwa razy starszego rozwodnika, Łukasza Robakiewicza, geometrę, inżyniera i późniejszego budowniczego Teatru Starego. Maryanna była jego żoną trzy i pół roku. W tym czasie urodziła troje dzieci. Kilka miesięcy po ostatnim porodzie zmarła.
Dla porównania - badacz wymienia jako przykład jednego z trzech nagrobków dziecięcych utrzymanych w stylistyce gotyckiej - miejsce spoczynku zmarłego w 1854 roku Kazimierza Horodyskiego. Kazimierz był równolatkiem Maryanny.
31 dzień września
Ale nie tylko takie pułapki zastawili na współczesnego naukowca przodkowie.
- Czasami pojawiają się zagadki wymagające pracy niemal detektywistycznej. Jak bowiem inaczej odpowiedzieć na pytanie dlaczego rzeźba Piotrusia i Olesia Korzeniowskich zmarłych w 1880 roku, stoi tyłem do mówiącej o nich inskrypcji? Jak to możliwe, że nikt nie zauważył, że trzyletni Adaś Mickiewicz według inskrypcji zmarł 31 września 1881 roku, kiedy wiadomo, że wrzesień ma tylko 30 dni? - zastanawia się Gudowski, który od kilku lat zajmuje się dziecięcymi nagrobkami.
W dokumentowaniu i badaniach pomaga mu żona Marta, też doktorantka historii sztuki na KUL, prowadząca obecnie zajęcia z tradycji ikonograficznych w sztuce europejskiej. We wszystkich przedsięwzięciach małżonkom towarzyszy ich dwuipółletnia córka; Matylda.
W 2013 roku małżonkowie wspólnie napisali artykuł na temat dziecięcych nagrobków wykorzystując zebrane już materiały, brali udział w konferencjach naukowych, przygotowywali na ich temat wykłady.

Zdążyć przed deszczem
- Jestem teologiem z wykształcenia, skończyłem też kilka kierunków studiów podyplomowych, w tym Pielęgniarstwo Zwierząt z Elementami Zoopsychologii i Edytorstwo, a pracuję w firmie „Akustica.Med”: uczę języka migowego - mówi Arkadiusz Gudowski pytany, czy doktorat będzie może kontynuacją jego pracy magisterskiej. - To Marta skończyła historię sztuki, pisze doktorat pod kierunkiem dr hab. Bożeny Kuklińskiej, prof. KUL. Od początku studiów interesowały ją zagadnienia ikonograficzne. Często chodzimy przez cmentarz na Lipowej i ciągle mijaliśmy te nagrobki. Niektóre z nich są bardzo ciekawe. Na przykład znaleźliśmy ozdobione fotografiami nagrobnymi. Do 1918 roku jest jedyny przypadek zachowanej fotografii pośmiertnej dziecka pochowanego na tym cmentarzu. Na grobie 14-letniego Henryka Szanajcy, który zmarł w 1878 roku jest kolumna z dwoma zdjęciami. U góry pionowy owal fotografii legitymacyjnej chłopca, a niżej w owalu poziomym zdjęcie ukazujące go leżącego na marach.
Jak przewiduje naukowiec jego praca, która powstaje pod kierunkiem dr hab. Doroty Kudelskiej, prof. KUL z Instytutu Historii Sztuki KUL będzie opasła i bogato ilustrowana, bo dokumentacja zdjęciowa będzie dotyczyć kilkuset obiektów. Na razie Gudowski ma mapę Guberni Lubelskiej w połowie zamalowaną na różowo. To miejsca w których już z żoną i córką byli, robili zdjęcia i notatki.
Wiele razy mieli poczucie, że to już ostatni moment na odczytanie inskrypcji, popatrzenie w twarz uskrzydlonej dziecięcej postaci z nagrobka.
Jeszcze jeden deszcz, jeszcze jedna zima, jeszcze grubszy mech i jakiś kolejny nagrobek zostanie tylko na ich zdjęciach.
Korzystałam z „Nagrobki dziecięce na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Lipowej w Lublinie do 1918 roku”, Bibliotekarz Lubelski 2013; „Cmentarz rzymskokatolicki przy ul. Lipowej w Lublinie” M. Gmiter, B. Kotowski, K. Kucharska, B. Laskowska, L. Popek; „O dawnym Lublinie” H. Gawarecki.














Komentarze