Firat* przyjechał do Lublina w ramach programu Erasmus. Studiuje na Politechnice Lubelskiej. W sobotę wieczorem wybrał się z dwoma kolegami do klubu w centrum. Około godz. 3 w nocy wracali do akademika. Wstąpili do baru przy ul. Nadbystrzyckiej.
Zawsze chodzi o moje pochodzenie
– Chcieliśmy tylko zjeść po kebabie. Byliśmy trzeźwi. Nikogo nie zaczepialiśmy – zapewnia Firat. Wtedy, jak twierdzi, jeden z klientów baru z premedytacją szturchnął jego kolegę ramieniem.
– Kolega zrobił to samo. Jest w Polsce dopiero od miesiąca i nie wiedział, czym może się to skończyć – mówi Firat. – Na początku zaatakowało nas trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które były z nimi. Staraliśmy się jakoś osłonić i wydostać stamtąd.
Z relacji studenta wynika, że awantura przeniosła się przed bar. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. – Do tych, którzy nas napadli, dołączyły zupełnie postronne osoby. Przybiegł nawet jakiś facet, który szedł drugą stroną ulicy. Biło nas około 10 osób – wylicza Firat. – Dostałem kopniaka w brzuch i upadłem.
Kiedy napastnicy odeszli Firat próbował wezwać policjantów. Dzwonił w sumie siedem razy, przez blisko godzinę. – Najpierw powiedzieli, że wysłali patrol. Potem, że skoro moje życie nie jest zagrożone, to mam czekać – wspomina student. – Czekaliśmy godzinę, ale pojawiło się tylko dwóch policjantów w cywilu. Spytali, co się dzieje. Kiedy zorientowali się, że mówię tylko po angielsku – odeszli. Pogadali chwilę z ochroną baru i pojechali.
Student dodaje, że prosił obsługę lokalu o zabezpieczenie zapisów z kamer monitoringu. Usłyszał jednak, że żadnych nagrań nie ma. Następnego dnia Firat wraz polskim kolegą poszedł na komisariat przy ul. Zana.
– Usłyszałem od policjanta, że możliwa jest sytuacja, w której to ja będę oskarżonym. Poza tym takie postępowania strasznie długo trwają – mówi Firat. – Jak się zakończą, to ja już mogę być w Turcji i będzie problem. Pomyślałem, że policja nie chce się tym zająć.
Sobotni incydent nie był pierwszym. W październiku chłopak został zaatakowany w pobliżu akademika.
– Zawsze chodzi o moje pochodzenie. Nawet w akademiku usłyszałem pod swoim adresem „Turecka k…wo” – wspomina Firat. – Na ulicy szedł za mną jakiś facet i pytał, czy przyjechałem tu obcinać ludziom głowy... Student powiadomił o sobotnim incydencie tureckie służby dyplomatyczne.
Miasto atrakcyjne dla obcokrajowców
Policjanci przekonują, że nie zlekceważyli studenta. Interweniowali i starali się wyjaśnić sprawę. – W nocy na miejscu byli policyjni wywiadowcy, a później umundurowany patrol, który jednak nie zastał zgłaszającego sprawę mężczyzny – wyjaśnia asp. Anna Kamola z zespołu prasowego lubelskiej policji. – W niedzielę student zgłosił się na komisariat. Rozmawiał z policjantami. Nie było mowy o bijatyce, a o popchnięciu. Policjant pouczył studenta, że jest to sprawa cywilna. Młody człowiek postanowił więc nie składać zawiadomienia.
Później jeden z policjantów udał się na miejsce zdarzenia. – Z relacji pracownicy baru wynikało, że obcokrajowiec został popchnięty. Sam zachowywał się agresywnie. Nie było bójki, więc nie doszło do przestępstwa – wylicza asp. Kamola.
Policjanci dodają, że kamery nie zarejestrowały całego zajścia, bo skierowane są tylko na kasę i ladę. Mundurowi zapewniają, że będą wyjaśniać sprawę, o ile student zdecyduje się na złożenie oficjalnego zawiadomienia.
Incydent może odbić się na dobrej opinii Lublina jako miasta atrakcyjnego dla studiujących obcokrajowców. Zagraniczni studenci nie tylko łagodzą uczelniom skutki niżu demograficznego, ale też wydają u nas sporo pieniędzy. – Znacznie ponad 100 milionów złotych rocznie – podkreślał kilka dni temu Krzysztof Żuk, prezydent miasta.
Troskę o studiujących w Lublinie obcokrajowców wskazywał jako jeden z powodów powołania w Ratuszu pełnomocnika ds. bezpieczeństwa. Został nim były komendant wojewódzki policji, Dariusz Działo. – Zależy nam, by zagraniczni studenci czuli się w Lublinie komfortowo – mówi Działo, choć pytany o zadymę przy Nadbystrzyckiej stwierdza krótko: – Nie bardzo widzę tu rolę dla władz miasta. (drs)
* imię studenta zostało zmienione
Firat * przyjechał do Lublina w ramach programu Erasmus. Studiuje na Politechnice Lubelskiej. W sobotę wieczorem wybrał się z dwoma kolegami do klubu w centrum. Około godz. 3 w nocy wracali do akademika. Wstąpili do baru przy ul. Nadbystrzyckiej.
Zawsze chodzi o moje pochodzenie
– Chcieliśmy tylko zjeść po kebabie. Byliśmy trzeźwi. Nikogo nie zaczepialiśmy – zapewnia Firat. Wtedy, jak twierdzi, jeden z klientów baru z premedytacją szturchnął jego kolegę ramieniem.
– Kolega zrobił to samo. Jest w Polsce dopiero od miesiąca i nie wiedział, czym może się to skończyć – mówi Firat. – Na początku zaatakowało nas trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które były z nimi. Staraliśmy się jakoś osłonić i wydostać stamtąd.
Z relacji studenta wynika, że awantura przeniosła się przed bar. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. – Do tych, którzy nas napadli, dołączyły zupełnie postronne osoby. Przybiegł nawet jakiś facet, który szedł drugą stroną ulicy. Biło nas około 10 osób – wylicza Firat. – Dostałem kopniaka w brzuch i upadłem.
* imię studenta zostało zmienione
Firat * przyjechał do Lublina w ramach programu Erasmus. Studiuje na Politechnice Lubelskiej. W sobotę wieczorem wybrał się z dwoma kolegami do klubu w centrum. Około godz. 3 w nocy wracali do akademika. Wstąpili do baru przy ul. Nadbystrzyckiej.
Zawsze chodzi o moje pochodzenie
– Chcieliśmy tylko zjeść po kebabie. Byliśmy trzeźwi. Nikogo nie zaczepialiśmy – zapewnia Firat. Wtedy, jak twierdzi, jeden z klientów baru z premedytacją szturchnął jego kolegę ramieniem.
– Kolega zrobił to samo. Jest w Polsce dopiero od miesiąca i nie wiedział, czym może się to skończyć – mówi Firat. – Na początku zaatakowało nas trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które były z nimi. Staraliśmy się jakoś osłonić i wydostać stamtąd.
Z relacji studenta wynika, że awantura przeniosła się przed bar. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. – Do tych, którzy nas napadli, dołączyły zupełnie postronne osoby. Przybiegł nawet jakiś facet, który szedł drugą stroną ulicy. Biło nas około 10 osób – wylicza Firat. – Dostałem kopniaka w brzuch i upadłem.
* imię studenta zostało zmienione
Firat * przyjechał do Lublina w ramach programu Erasmus. Studiuje na Politechnice Lubelskiej. W sobotę wieczorem wybrał się z dwoma kolegami do klubu w centrum. Około godz. 3 w nocy wracali do akademika. Wstąpili do baru przy ul. Nadbystrzyckiej.
Zawsze chodzi o moje pochodzenie
– Chcieliśmy tylko zjeść po kebabie. Byliśmy trzeźwi. Nikogo nie zaczepialiśmy – zapewnia Firat. Wtedy, jak twierdzi, jeden z klientów baru z premedytacją szturchnął jego kolegę ramieniem.
– Kolega zrobił to samo. Jest w Polsce dopiero od miesiąca i nie wiedział, czym może się to skończyć – mówi Firat. – Na początku zaatakowało nas trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które były z nimi. Staraliśmy się jakoś osłonić i wydostać stamtąd.
Z relacji studenta wynika, że awantura przeniosła się przed bar. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. – Do tych, którzy nas napadli, dołączyły zupełnie postronne osoby. Przybiegł nawet jakiś facet, który szedł drugą stroną ulicy. Biło nas około 10 osób – wylicza Firat. – Dostałem kopniaka w brzuch i upadłem...
* imię studenta zostało zmienione













Komentarze