To w jego lokalu kelner poprosił ją, gdy szykowała się do nakarmienia dziecka, by się "powstrzymała" albo wyszła do toalety. Kobieta jednak poczuła się urażona i nie zamierza tego tak zostawiać. Walczy o przeprosiny i zadośćuczynienie.
Właściciel restauracji odpiera zarzuty. - Nikt jej nie zabronił karmić przy stole. Goście, którzy siedzieli obok, poprosili kelnera, by zwrócił jej uwagę, by zrobiła to bardziej dyskretnie. Jako alternatywę wskazał jej krzesło stojące przy oknie - relacjonuje zajście właściciel restauracji, Jarosław Pindelski.
- [Właściciel restauracji - red.] zrobił to na prośbę klientów, więc posłuchał opinii innych. Prawo w tym zakresie jest bardzo jasne: nie liczy się motywacja, nie liczy się chęć spełnienia czyichś oczekiwań. Liczy się efekt w postaci nierównego potraktowania pani Liwii w dostępie do usługi - tłumaczy Krzysztof Śmiszek, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.













Komentarze