Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Zabójstwo w Piaskach Szlacheckich. "Motyw rabunkowy nie był powodem zbrodni"

Trafił do więzienia za znęcanie się nad bliskimi. Odsiedział cały wyrok, po czym wrócił do domu...
Zabójstwo w Piaskach Szlacheckich. "Motyw rabunkowy nie był powodem zbrodni"

Krzysztof C. wrócił już za kraty i prawdopodobnie nigdy nie wyjdzie na wolność. 30-latek z okolic Krasnegostawu - ma postawione zarzuty zabójstwa trzech osób. Tydzień temu trzyosobowa rodzina została brutalnie zamordowana. Ofiary to 57-letni Janusz C., jego rok młodsza żona Jolanta oraz ich wujek - 84-letni Stanisław M. Rodzina mieszkała w miejscowości Piaski Szlacheckie.

Rodzina

- Stasio to był mój przyjaciel i sąsiad od dziecka. Razem chodziliśmy na dziewczyny - wspomina zmarłego sąsiad, Tadeusz Mazurek. Nie może powstrzymać łez. - On zlitował się nad nimi (rodziną Jolanty i Janusza - przyp. aut.) i oddał im całą gospodarkę. Wszystko na nich przepisał. Cały swój dorobek. Nie wiem, jak to się mogło stać. W głowie się nie mieści.

57-letni Janusz C. wraz z żoną i dwoma synami zamieszkał w Piaskach kilka lat temu.

- Ci zamordowani, to byli bardzo spokojni ludzie. Nie można złego słowa powiedzieć - wspomina Iwona Mazurek, sąsiadka. - Ich młodszy syn codzienne jeździł do pracy. Miły był. Czasem zdarzyła się tam jakaś kłótnia, ale tak, jak w każdej rodzinie. To byli normalni, spokojni ludzie. Stasio przepisał Januszowi gospodarkę. On się sprowadził z dwoma synami, ale tego starszego na oczy nie widziałam.

Jak informuje prokuratura, Krzysztof C. spędził ostatnie cztery lata w zamojskim zakładzie karnym. Siedział tam za rozbój na matce. Nie pierwszy raz karano go za znęcanie się nad rodziną.
9 czerwca mężczyzna wyszedł na wolność. Wrócił do domu rodziców. Miesiąc później doszło do tragedii.

Mieszkająca w Krasnymstawie córka małżeństwa C. nie mogła skontaktować się z rodzicami. Zawiadomiła policję. Na miejsce wysłano patrol.

- W jednym z pomieszczeń budynku mieszkalnego, na podłodze, policjanci znaleźli ułożone ciała trzech osób - mówi podkom. Piotr Wasilewski, oficer prasowy policji w Krasnymstawie. - Zwłoki były przysypane białym proszkiem, okryte plandeką i ukryte pod styropianem. Okazało się, że to ciała rodziców zgłaszającej oraz ich krewnego.

Noc
Na miejsce natychmiast wysłano kolejnych policjantów, którzy wraz z prokuratorem niemal przez całą noc badali miejsce zbrodni.

- Sąsiad przyszedł, powiedział co się stało. Mówił, żeby uważać, bo nie złapali przestępcy, który to zrobił - dodaje Iwona Mazurek. - Potem już przyjeżdżała policja, jedna za drugą. Było multum samochodów. Nieprzespana noc. Strach, bo nie wiadomo, jak to może być. Serce struchlało, w końcu mamy małe dziecko. Mąż na wszelki wypadek wziął do domu siekierę.

Jak informują śledczy, tuż po odnalezieniu zwłok na miejscu zatrzymano młodszego z synów małżeństwa C. Mundurowi natychmiast rozpoczęli też poszukiwania starszego z mężczyzn.

- Dwóch policjantów pytało, czyśmy coś widzieli. Powiedzieli, że trzy osoby zamordowane. Byłem w szoku. Cała noc nieprzespana - mówi Wiesław Włoch, najbliższy sąsiad rodziny C. - Dzisiaj już nie ma strachu, ale najgorsza była noc. Policjant mówił, że nie wiadomo, gdzie ten syn może być i jak gospotkamy, to mamy dzwonić. Całą noc siedzieliśmy w oknie.

Zbrodnia

Mężczyzna, podobnie jak inni mieszkańcy wsi zapewnia, że rodzina Jolanty i Janusza żyła ze wszystkimi w zgodzie.

- Bardzo spokojni ludzie. Nigdy nie było słychać, żeby była awantura czy kłótnia. W środę widziałem się z Januszem. Był w sadzie. Jakieś kartofelki sobie zbierał - dodaje pan Wiesław. - Ze Staszkiem ze 30 lat się znałem. Nie wiem, jak to się mogło stać. Tam został piesek, kury, gołębie. Poprosiłem policjanta, wziąłem wodę, ziarno i zwierzęta nakarmiłem.

Już wstępne oględziny zwłok wskazywały, że ofiary zostały brutalnie zamordowane. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że małżeństwo i ich 84-letni wujek zginęli od ciosów obuchem siekiery. Napastnik uderzał w twarz i tył głowy.

- Badania potwierdziły nasze wstępne ustalenia. Ofiary zginęły od ciosów w głowę, twardym i tępokrawędzistym narzędziem - wyjaśnia Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Zatrzymanie

Na ciałach ofiar nie znaleziono innych obrażeń. W domu nie było śladów walki. Rodzice i wujek nie mieli szans z mordercą. Krzysztof C. to potężny mężczyzna. Ma 190 cm wzrostu i 120 kg wagi.

Mężczyzna został zatrzymany niespełna dobę po zdarzeniu. Policjanci nie mieli zbyt trudnego zadania. Znaleźli go w izbie wytrzeźwień przy ul. Kolskiej w Warszawie. Stamtąd 30-latek został przewieziony do prokuratury.

- Przyznał się do popełnienia zbrodni. Składał wyjaśnienia, ale ze względu na dobro postępowania nie mogę ujawnić ich treści - dodaje prokurator Ziarkiewicz.

Motyw

Śledczy ustalili, że zaraz po zabójstwie Krzysztof C. zabrał należące do rodziców 170 zł. Okradł również swojego wujka. Zabrał jego oszczędności: w sumie 5 tys. zł. Tak zaopatrzony ruszył w podróż do Warszawy.

- Motyw rabunkowy nie był powodem zbrodni - zastrzega prokurator Ziarkiewicz. Nie ujawnia jednak, jaka była bezpośrednia przyczyna tragedii.

Możliwe, że chodziło o zemstę za oskarżenia z przeszłości. Krzysztofowi C. grozi teraz nawet dożywocie. Młodszy z braci został zwolniony. Okazało się, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem. Przesłuchano go jako świadka, w obecności psychologa.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama