Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lekarz odpiera zarzuty: Nie przyjąłem pieniędzy, ryb i miodu

Przemysław M. ze szpitala przy ul. Staszica w Lublinie, usłyszał zarzuty żądania i przyjmowania łapówek: pieniędzy, a nawet ryb i miodu. Lekarz zaprzecza
Lekarz odpiera zarzuty: Nie przyjąłem pieniędzy, ryb i miodu
Według prokuratury, Przemysław M., miał żądać i przyjmować łapówki - nie tylko gotówkę, ale także ryby i miód. Miał to zrobić w styczniu i lutym ubiegłego roku. Jak informuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska przyjął łapówki od swoich pacjentek w zamian za przeprowadzenie operacji. - Pierwszy z zarzutów dotyczy tego, że w okresie od 29 stycznia do 7 lutego 2013 r. w Lublinie, jako lekarz na oddziale chirurgii, kilkakrotnie zażądał od pacjentki korzyści majątkowej w postaci 1000 zł za operację przepukliny żołądkowej, a następnie ją przyjął - mówi prok. Beata Syk-Jankowska. Oprócz pieniędzy miał też wziąć od męża kobiety dwa karpie i słoik miodu, warte 100 zł. - Początkowo złożył wyjaśnienia, gdzie stwierdził, iż przyjął reklamówkę z artykułami spożywczymi, ale mówił, że nie jest to czas i miejsce na takie zachowania i odstawił ją. Następnie odmówił składania wyjaśnień - dodaje Syk-Jankowska. Drugi zarzut również dotyczy żądania i przyjęcia 1000 zł łapówki. Chodzi o pacjentkę, która miała usuwane kamienie z woreczka żółciowego. 45-letni chirurg nie przyznaje się do winy. W rozmowie z nami twierdzi, że to prowokacja przeciwko niemu i próba zniszczenia jego dobrego imienia. "Nie brałem" - Pacjent zawsze ma prawo podziękować za operację, natomiast ja nigdy w życiu nie warunkowałem zabiegu od żadnych pieniędzy, ani innej formy wdzięczności - zapewnia Przemysław M. - Pacjenci różne rzeczy wciskają mi do kieszeni, ale ja nigdy żadnych pieniędzy nie przyjąłem - dodaje chirurg. Lekarz przyznaje, że dostał kopertę za pierwszy zabieg, ale nie wiedział, co w niej jest i "z innymi papierami wyrzucił ją do śmieci”. Twierdzi, że nie chciał też ryb i miodu, ale mąż pacjentki uparł się i zostawił reklamówkę na parapecie. - Oddałem ją księdzu, by przekazał biednym - wyjaśnia. Zapewnia także, że nie wziął żadnych pieniędzy za zabieg drugiej z pacjentek. Jak poinformowała w poniedziałek prokurator Beata Syk-Jankowska, w lutym ub. roku, podczas przeszukania w gabinecie lekarza, znaleziono ok. 10 tys. zł. Część pieniędzy była w kopertach, w różnych kwotach, m.in. 500 zł, 1 tys. zł, 7 tys. zł. Śledczym nie udało się ustalić pochodzenia tych pieniędzy. Kasa zwrócona - Pieniądze te pochodziły z mojej prywatnej działalności gospodarczej i zostały mi już zwrócone przez prokuraturę - broni się dr Przemysław M. - Część kwoty faktycznie została zwrócona, ale część, około tysiąca złotych, została zabezpieczona - dodaje Syk-Jankowska. Wobec Przemysława M. prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie 30 tys. zł. Za żądanie i przyjęcie łapówki w związku z pełnieniem funkcji publicznej grozi do 10 lat więzienia. - Jestem zbulwersowany całą sytuacją. Wielokrotnie bezinteresownie zostawałem po godzinach, by pomóc pacjentom, a teraz spotyka mnie taka nagroda - kończy chirurg.

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama