Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Zostaliśmy potraktowani jak gałgany". Prezes naraził się dostawcom mleka

Trwają wybory delegatów, którzy wskażą nowych członków rady nadzorczej Spółdzielni Mleczarskiej „Ryki”. Po raz pierwszy głos otrzymali także pracownicy firmy, co zaniepokoiło część udziałowców - dostawców mleka. Ich zdaniem, to krok w stronę prywatyzacji przedsiębiorstwa.
"Zostaliśmy potraktowani jak gałgany". Prezes naraził się dostawcom mleka
Spółdzielnia Mleczarska Ryki

Autor: Maciej Kaczanowski / archiwum

Wybory w SM odbywają się raz na cztery lata, więc są bardzo ważne. Od ich losów zależy kształt nowej rady nadzorczej, a co za tym idzie, także skład zarządu. Dotychczas zasady były proste. Udziałowcy w poszczególnych okręgach wybierali delegatów, a ci wskazywali członków rady.

W tym roku, w ryckim okręgu, znaczną część głosów, po raz pierwszy w historii spółdzielni, otrzymali pracownicy, którzy nie są dostawcami mleka. Według producentów, taki manewr godzi w zasady spółdzielczości i może skutkować osłabieniem ich wpływów na politykę firmy.

– Na kilka dni przed wyborami dowiedzieliśmy się, że pan prezes przyjął kilkudziesięciu nowych członków spółdzielni. Z tego, co wiem, dostali wyraźne wytyczne, jak mają głosować. Bardzo nas to niepokoi, bo chodzi o zupełne odwrócenie ról. Dotychczas to my, udziałowcy, byliśmy właścicielami spółdzielni. Teraz zostaliśmy zrównani do roli pracowników. To jest niszczenie 90-letniej tradycji SM „Ryki” – mówi Dorota Wesołek, członkini rady nadzorczej.

Wesołek obawia się, że zarząd spółdzielni ma zamiar doprowadzić do tego, żeby po wyborach mieć w radzie nadzorczej zaufane osoby.

– Jeśli oddamy władzę, to będzie oznaczało koniec spółdzielczości. Zostaniemy sprywatyzowani, a „Rykami” będzie rządził prezes, a nie dostawcy związani, tak jak moja rodzina, z tą spółdzielnią od 50 lat – mówi pani Dorota, przyznając, że wszystko to odbywa się zgodnie z prawem.

– Mieliśmy luki w statucie, które na to pozwalają. Nie twierdzę, że łamane jest prawo, ale na pewno naruszone zostały zasady, które były dla nas ważne. Przez dekady budowaliśmy ten zakład. Teraz patrzymy na to, jak jesteśmy odsuwani od wpływu na jego przyszłość. Tego rodzaju zagrywka powinna spotkać się z wyciągnięciem konsekwencji wobec zarządu - zapowiada Wesołek, która jak zapewnia, wypowiada się w imieniu większości, zarówno dostawców, jak i pracowników SM. Jej zdaniem ci ostatni zostali zwyczajnie wykorzystani.

Podobnego zdania jest Tomasz Grzelak, udziałowiec z Drążgowa w gminie Ułęż. – Jestem zszokowany tym, co się wydarzyło. My, rolnicy, zostaliśmy potraktowani jak gałgany, tylko do harówki w oborach, a nie do rządzenia. Czegoś takiego w naszej spółdzielni jeszcze nie było i moim zdaniem prezes tym, co zrobił, wykopał pod sobą dołek – mówi udziałowiec SM, który uważa, że w tym wszystkim chodzi o pozbycie się z rady niewygodnych członków. – Kiedyś było tak, że nikt o nic nie pytał. Ostatnio rada, szczególnie komisja rewizyjna, często prosi o dokumenty, a to nie jest coś, co się podoba zarządowi – dodaje rolnik.

Niestety, mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować z prezem SM „Ryki”, Jerzym Pyzą. Nie odbierał od nas telefonu, nie zareagował na SMS-ową prośbę o kontakt.

Wybory w SM odbywają się raz na cztery lata, więc są bardzo ważne. Od ich losów zależy kształt nowej rady nadzorczej, a co za tym idzie, także skład zarządu. Dotychczas zasady były proste. Udziałowcy w poszczególnych okręgach wybierali delegatów, a ci wskazywali członków rady.

W tym roku, w ryckim okręgu, znaczną część głosów, po raz pierwszy w historii spółdzielni, otrzymali pracownicy, którzy nie są dostawcami mleka. Według producentów, taki manewr godzi w zasady spółdzielczości i może skutkować osłabieniem ich wpływów na politykę firmy.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama