Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kucharz, który został artystą. Mariusz Dubiel i jego niesamowite pisanki [zdjęcia]

O jego dziełach powstał nawet materiał w agencji Reuters, jedna z największych agencji prasowych na świecie. Ostatnio można go było spotkać w sobotę podczas wielkanocnego kiermaszu na pl. Zamkowym w Lublinie. Rozmowa z Mariuszem Dubielem ze Słodkowa Drugiego (powiat kraśnicki), który wydrapuje pisanki.
Kucharz, który został artystą. Mariusz Dubiel i jego niesamowite pisanki [zdjęcia]
W 2016 i 2018 roku Mariusz Dubiel zdobył nagrodę Grand Prix w Ogólnopolskim Konkursie na Pisankę Wielkanocną

Autor: Maciej Kaczanowski

• Czy maluje pan obrazy?

– Nie, nie maluję obrazów, ale kiedyś zajmowałem się rysunkiem.

• To skąd kuchnia wzięła się z pana życiu?

– Z wykształcenia jestem kucharzem (uśmiech), aczkolwiek myślałem kiedyś też o szkole plastycznej.

• Długo pracował pan w zawodzie kucharza?

– Sporo. Przygotowywałem dania na wesela. Szykowałem też imprezy okolicznościowe. Później zająłem się portretem, a następnie pisankami.

• Dlaczego?

– Namówiła mnie do tego moja mama, co za każdym razem podkreślam. To było kilka lat temu, przed Wielkanocą. Przyznaję, że podszedłem do tej propozycji z wielkim oporem. Moja pierwsza pisanka była z wizerunkiem Jezusa Chrystusa. Była jeszcze nieudolna i nie za ładna, tak jak to na początku bywa.

• W pana rodzinie ktoś zajmuje się pisankami, albo w ogóle szeroko pojętą sztuką?

– Mama kiedyś wydrapywała pisanki, podobnie jak ja wydrapuje nożykiem poszczególne motywy, tyle, że jej były prostsze. Mama robiła to jednak przede wszystkim ze względu na ludową tradycję, która niestety zanika.

• Pierwsza pisanka to była ta z wizerunkiem Chrystusa, a kolejne?

– Kolejne pisanki były z motywami zwierzęcymi. Próbowałem drapać koguty i kury. To wychodziło mi wciąż bardzo nieudolnie. Potrzebowałem lat aby dojść do poziomu, na którym jestem obecnie. Choć nie jest to jeszcze ideał, do którego cały czas jeszcze dążę. Swoje obecne prace oceniam na 4+, a chcę być szóstkowy. Zaznaczam, że drapanie na skorupie jest bardzo ciężkie. Od jakiegoś roku wydrapuję już wyłącznie motywy na wydmuszce, która jest bardzo ciężkim materiałem do drapania.

• Od czego zaczyna pan pracę?

– Najpierw kupuję wydmuszki. Pracuję wyłącznie na wydmuszkach jaj gęsich i strusich. Z kurzych zupełnie zrezygnowałem, bo nie mam już tak dobrego wzroku jak kiedyś. Jestem po ciężkim wypadku, przez to mniej wykonuję prac. Jak już mam wydmuszkę, to ją następnie barwię w łupinie cebuli. Potem drapię poszczególne motywy, które dodatkowo barwię, co widać, bo są one kolorowe. Później są one jeszcze cieniowane. Na końcu pisanki lakieruję. Pokrywam je lakierem ze względu na to, by były trwalsze; żeby się nie uszkodziły przez dotykanie. Myślę, że wiele wieków przetrwają. Biorąc pod uwagę to, że najstarsze pisanki mają ok. 5 tysięcy lat.

• Ile czasu zajmuje panu wykonanie pisanki?

– Przygotowanie pisanki na wydmuszce jaja gęsiego zajmuje mi od 4 do 10 godzin, a na strusim od 50 do 180 godzin.

• Motywy na pana pisankach są bardzo różne. Czy w związku z tym są jakieś serie?

– Tak. Oczywiście są tematy religijne, ale nie tylko. W tym roku przeważały np. motywy zwierzęce. Były m.in. bociany, jeże, żaby i wiewiórki. Poza tym w tym roku wprowadziłem tzw. serię niebieską. Są to pisanki z niebieskim tłem, np. za zwierzętami. Jest też oczywiście seria ikon z cyklu Madonny świata.

• A jaka będzie kolejna seria?

– Zaplanowałem już sobie, że zrobię serię ukazującą najważniejsze sceny z Biblii: od stworzenia świata do Sądu Ostatecznego. To będą najważniejsze sceny z życia Chrystusa i jego apostołów. Myślę też o motywach indiańskich.

• Z których pisanek jest pan szczególnie dumny?

– 7 lat temu zrobiłem Madonnę na strusim jaju. Jest to Madonna na wzór Madonny Litta’e Leonarda da Vinci. Od tej pisanki wszystko się zaczęło. Przyniosła mi szczęście. To dzięki niej trafiłem do Reutersa (uśmiech). To jest moja perełka. Była pokazywana na całym świecie w bardzo poważnych magazynach prasowych w Stanach Zjednoczonych. Nie sprzedam tej pisanki, choć kupców miałem. Jedna z osób chciała mi za nią zapłacić 4 tysiące złotych. Kolejna moja pisanka, z której jestem szczególnie dumy, to Madonna z Dzieciątkiem, zdobione złotem i srebrem.

• Jest pan sławny. Pokazywały pan telewizje nie tylko w Polsce, ale też na świecie?

– Rzeczywiście byłem gościem w różnych telewizjach m.in. w TVP i TVN, ale też materiały o mnie i moich pisankach prezentowano w Europie i Azji. Najbardziej rozbawiło mnie to, że w takich krajach jak Indie, Chiny czy Japonia również moje pisanki były bardzo chwalone. Bo przecież tam jest zupełnie inna tradycja i kultura, a jednak ta tematyka religijna też się w tych krajach przebiła.

• Więc na klientów pan chyba nie narzeka?

– Nie. Nie narzekam, choć bywa, że tak ja teraz ludzie na kiermaszu ludzie mijają moje stoisko. Widząc pisanki kompletnie nie reagują, myśląc, że na jajkach są naklejki. Większość moich pisanek sprzedaję poprzez stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Ziemi Kraśnickiej, a więc na kiermaszach. Poza tym klienci też sami przyjeżdżają do mnie do domu.

• Czy maluje pan obrazy?

– Nie, nie maluję obrazów, ale kiedyś zajmowałem się rysunkiem.

• To skąd kuchnia wzięła się z pana życiu?

– Z wykształcenia jestem kucharzem (uśmiech), aczkolwiek myślałem kiedyś też o szkole plastycznej.

• Długo pracował pan w zawodzie kucharza?

– Sporo. Przygotowywałem dania na wesela. Szykowałem też imprezy okolicznościowe. Później zająłem się portretem, a następnie pisankami.

• Dlaczego?

– Namówiła mnie do tego moja mama, co za każdym razem podkreślam. To było kilka lat temu, przed Wielkanocą. Przyznaję, że podszedłem do tej propozycji z wielkim oporem. Moja pierwsza pisanka była z wizerunkiem Jezusa Chrystusa. Była jeszcze nieudolna i nie za ładna, tak jak to na początku bywa.

• W pana rodzinie ktoś zajmuje się pisankami, albo w ogóle szeroko pojętą sztuką?

– Mama kiedyś wydrapywała pisanki, podobnie jak ja wydrapuje nożykiem poszczególne motywy, tyle, że jej były prostsze. Mama robiła to jednak przede wszystkim ze względu na ludową tradycję, która niestety zanika.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama