– Mało kto spędza w firmie tyle czasu co Polacy – przekonują działacze partii Razem. – Polski rachunek za przepracowane godziny to choroby układu krążenia, udary mózgu, cukrzyca, nadciśnienie, depresja – wylicza Adrian Zandberg.
Odważny pomysł lewicy
Partia Razem proponuje, by w Polsce zmiany były wprowadzane stopniowo. W przyszłym tygodniu w Lubelskiem działacze rozpoczną zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy „Pracujmy krócej”.
– Od stycznia 2019 r. byłby wymiar 38-godzinny, taki jak funkcjonuje w Belgii. Od stycznia kolejnego roku - 37 godzin czyli tak jak w Danii i docelowo 35 godzin - czyli jak we Francji – tłumaczy Mateusz Roczon z Razem. – Pracodawcy mieliby jednak dużą swobodę. To nie musi być 7-godzinny dzień pracy, ale także np. dodatkowy dzień wolny – dodaje.
Ze statystyk wynika, że Polacy są na drugim miejscu pod kątem najdłużej pracujących narodów w Unii Europejskiej.
– Na końcu tej stawki są Niemcy. Co potwierdza, że krótszy wymiar pracy nie wpływa negatywnie na gospodarkę – zaznacza Roczon. – We Francji 35-godzinny tydzień pracy również przyniósł pozytywne skutki. Polepszyła się wydajność pracowników oraz organizacja pracy.
Kto straci, kto zyska?
Ciężko znaleźć pracownika, który by krótszej zmianie nie przyklasnął. Jednak nawet związkowcy nie wierzą, że Polacy się takiej rewolucji doczekają.
– Dociera do nas mnóstwo sygnałów, że pracownicy są przemęczeni. Oczekiwania pracodawcy są coraz bardziej wyśrubowane, skrócenie czasu pracy na pewno byłoby sporym oddechem – mówi Elżbieta Jakubowska, przewodnicząca ZZ Solidarność w sieci Tesco. – Kiedyś był pomysł wydłużenia urlopów wypoczynkowych, ale nigdy nie doczekał się realizacji. A skrócenie czasu pracy to krok naprzód więc tym bardziej nie wierzę, że to się uda.
Pracodawcy też są sceptyczni.
– Na pewno przyniosłoby to negatywne skutki dla branży budowlanej. Z racji kontraktów terminy są bardzo napięte więc na budowach pracuje się często po 10 godzin. Trzeba więc doliczyć płatne nadgodziny, których w przypadku skrócenia czasu pracy byłoby jeszcze więcej. Dla pracodawcy to oznacza spore straty – komentuje Marek Wachowski, szef firmy budowlanej Wamaco i wiceprezes Lubelskiego Forum Pracodawców. I dodaje: – W mojej ocenie organizacja pracy w branży budowlanej we Francji wcale nie jest dobra. Nasi pracownicy, którzy są przyzwyczajeni do innego trybu, byli zaskoczeni jak wolno tam się buduje.
Inni już to robią
– Uważam, że mogłoby to zadziałać, ale z drugiej strony nie sądzę, że wszyscy pracodawcy są na to gotowi i zaakceptowaliby takie rozwiązanie – komentuje Natalia Mituniewicz, brand manager Billennium, największej firmy z branży IT w Lublinie (Billenium obecnie zatrudnia ponad 300 pracowników, docelowo planuje tysiąc). – My często jesteśmy uzależnieni od naszych klientów i ich godzin pracy. W niektórych przypadkach świadczymy 24-godzinny serwis. Natomiast w przypadku osób, które pracują bezpośrednio dla nas, to jest na pewno ciekawa opcja do przedyskutowania i przetestowania.
Dodaje, że część pracowników Billennium ma możliwość pracy zdalnej i kilka dni w tygodniu wcale nie musi przychodzić do biura.
– W Polsce jest coraz więcej firm, które już wprowadziły rozwiązania korzystne dla pracowników. W niektórych w piątki pracuje się krócej albo jest możliwość pracy zdalnej – dodaje Mituniewicz.













Komentarze