Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kamil Kiereś (Górnik Łęczna): Do odważnych świat należy

Rozmowa z Kamilem Kieresiem, trenerem Górnika Łęczna
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna): Do odważnych świat należy
Kamil Kiereś zapisał się w historii Górnika Łęczna jako trener, który w dwa lata wywalczył z zespołem dwa awanse

Autor: Piotr Michalski

Panie trenerze gratulacje z okazji drugiego w przeciągu dwóch sezonów awansu z Górnikiem Łęczna. Czy w przeszłości miał pan jako trener taką serię?

 – Bardzo dziękuję. W przeszłości udawało mi się osiągać awanse do I Ligi i Ekstraklasy z innymi zespołami. Jednak tak jak z Górnikiem rok po roku stało się to pierwszy raz w mojej karierze.

Rok temu kiedy dołączyliście do Fortuna I Ligi nikt w Łęcznej nie mówił o tym, że w kolejnym sezonie także interesuje was promocja o ligę wyżej. Początkowo cel był chyba mniej ambitny?

 – Przed startem sezonu nie zakładaliśmy, że naszym celem jest tylko i wyłącznie utrzymanie czy miejsce w środku tabeli. Głównym naszym celem było jak najlepsze wejście w rozgrywki żeby zespół poczuł się pewnie na szczeblu pierwszoligowym. W pierwszych czterech spotkaiach zdobyliśmy 12 punktów i drużyna chciała stale iść do przodu. Warto też pamiętać o tym, że jesienią sprzyjał nam kalendarz bo większość spotkań graliśmy u siebie. Natomiast wiosną się to odwróciło i dużo graliśmy na wyjazdach. Założeń o awans nie było, podobnie jak presji, ale jak to się mówi „apetyt rośnie w miarę jedzenia”.

W przerwie zimowej w klubie przyjęto podobną taktykę jaka miała miejsce na półmetku rozgrywek drugoligowych czyli nieliczne, ale konkretne wzmocnienia.

 – Tutaj warto wrócić do początków mojej pracy w Górniku jeszcze na poziomie drugiej ligi. Już wówczas do klubu przyszli tacy piłkarze jak Paweł Baranowski czy Leandro, którzy mogli pochwalić się stażem w Ekstraklasie. Zimą do drużyny dołączyli kolejki: Bartosz Śpiączka i Bartłomiej Kalinkowski, a po awansie wzmocnili nas Maciej Gostomski i Sergiej Krykun. Założenie było takie, aby do zespołu dołączali tacy zawodnicy, którzy będą w stanie wedrzeć się do wyjściowej jedenastki. Wiosną tego roku dość późno trafił do nas Gabriel Matei. Z kolei Michał Mak i Aleksander Jagiełło przyszli do nas z drużyn ekstraklasowych, ale nie byli tam czołowymi zawodnikami. Dlatego potrzebowaliśmy trochę czasu aby odbudować choćby Maka, który w meczach barażowych okazał się jednym z kluczowych zawodników.

Na przełomie kwietnia i maja Górnik wpadł w dołek, ale w końcówce sezonu znów zespół zaczął wygrywać. Dzięki temu udało się obronić szóste miejsce dające prawo gry w barażach. Nie było momentu zwątpienia?

 – W własnego doświadczenia wiem, że walcząc o awans w drużynie pojawia się słabszy moment. Trzeba było się z nim zmierzyć i z niego wyjść. Aby móc liczyć się w walce o promocję w trakcie sezonu muszą wystąpić w zespole trzy serie kiedy drużyna nie tyle wygrywa mecz za meczem co regularnie punktuje. Również w tym sezonie zakładałem, że wpadniemy w dołek, choć oczywiście bardzo tego nie chciałem. Wiosną dotknęły nas też kontuzje i to był jeden z czynników słabszej formy. Przez to załamała się nieco stabilizacja składu. Do tego doszedł kalendarz, o którym już wspominałem wcześniej. W rundzie wiosennej na 20 meczów 13 graliśmy na wyjeździe. Jednak wzorem lat wcześniejszych nie zamierzaliśmy się jednak poddawać. Za każdym razem udawało nam się z tym uporać. Dlatego cierpliwie szukaliśmy „trzeciej serii” i przyszła ona na koniec sezonu – w dwóch meczach ligowych i w barażach.

Oba mecze barażowe graliście na obcym terenie i niewiele osób stawiało na Górnika. Czy wobec tego duża ilość meczów wyjazdowych wiosną nieco was nie zahartowała?

 – Trochę byłem zaskoczony podejściem ekspertów, którzy mówili, że Górnik nie ma szans w starciu z GKS Tychy. W tabeli dzieliło nas ledwie sześć punktów, a to moim zdaniem niewiele. Zdawałem sobie sprawę, że w trakcie sezonu graliśmy wiele ciężkich meczów i kończyliśmy je wygranymi. Wróciliśmy do ustawienia z dwójką napastników, bo poprawiła się nasza sytuacja kadrowa. Zagraliśmy dobrze i powinniśmy strzelić w Tychach zdecydowanie więcej niż jedną bramkę. Mogliśmy „zamknąć” ten mecz wcześniej, ale z drugiej strony wygrana po rzutach karnych dodała nam jeszcze większej energii. Przeciwko ŁKS-owi w finale nie byliśmy faworytem, ale mieliśmy swój plan na to spotkanie i znaliśmy swoją wartość.

Po wygranej w barażach przyszedł czas na świętowanie, ale mimo końca sezonu miał pan nadal chyba sporo obowiązków?

 – Zgadza się. Z awansu cieszyliśmy się w niedzielę, w poniedziałek mieliśmy fetę z kibicami. Na rynku w Łęcznej jako drużyna i sztab szkoleniowy spotkaliśmy się z zarządem klubu, działaczami, kibicami, władzami miasta i kopalni Lubelski Węgiel Bogdanka. Można powiedzieć, że fetowaliśmy awans w rodzinnym gronie. Natomiast we wtorek odbyło się spotkanie z Radą Nadzorczą i dyrektorem sportowym. Nakreśliliśmy już pewne działania w klubie na najbliższe dni. Idziemy pełna parą, by jak najlepiej przygotować się do gry w Ekstraklasie pod każdym względem – zarówno organizacyjnym i sportowym bo drużynę trzeba będzie wzmocnić.

Kiedy w takim razie piłkarze wrócą do treningów?

 – Pierwsze zajęcia zaplanowaliśmy na piątego lipca. Co do okresu przygotowawczego i wypoczynkowego to zbudowaliśmy taki sam schemat jak po wywalczeniu awansu do Fortuna I Ligi. Wówczas po meczu z Legionovią Legionowo piłkarze otrzymali dwa tygodnie wolnego, a po trzech tygodniach od powrotu do treningów graliśmy pierwszy mecz z GKS Bełchatów. Tamten schemat się sprawdził więc teraz będziemy pracować w bardzo podobnie aby przygotować się do pierwszego meczu w Łęcznej przeciwko Cracovii.

Czy już na pierwszym treningu pojawią się nowi zawodnicy?

 – Do startu rozgrywek od piątego lipca będzie tylko trzy tygodnie. W tym czasie zagramy najprawdopodobniej dwa mecze kontrolne, bo na więcej nie będzie czasu. Co do nowych piłkarzy, to chciałbym żeby byli z drużyną już od samego początku. Wówczas będą mogli poznać drużynę, wkomponować się w nią pod kątem mentalnym i zapoznać z naszą taktyką.

Los beniaminków w PKO BP Ekstraklasie często bywa okrutny. „Na papierze” Górnik będzie typowany jako jeden z kandydatów do spadku. Postaracie się o kolejną niespodziankę?

– Zdaje sobie sprawę, że w oczach ekspertów obecnie mamy najmniejsze szanse na utrzymanie. Skoro w Fortuna I Lidze nikt na nas nie stawiał to nie inaczej będzie też w Ekstraklasie. Spekulacje i założenia ekspertów to jedno, a rzeczywistość drugie. Wszystko zweryfikuje więc boisko. W tamtym roku Warta Poznań była drużyną, która znalazła się w Ekstraklasie po barażach, a zdecydowanie wyżej stały akcje Stali Mielec i Podbeskidzia Bielsko-Biała, które wiodły prym w I lidze. Natomiast na najwyższym szczeblu było zupełnie odwrotnie. Nie jesteśmy faworytem, a to jak nas postrzegają inni dodaje nam dodatkowej mobilizacji. Nie będzie łatwo, ale do odważnych świat należy.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama