Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Krzysztof Szewczyk (Polski Cukier AZS UMCS Lublin): Suma szczęścia i pecha wychodzi na zero

Rozmowa z Krzysztofem Szewczykiem, trenerem koszykarek Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin
Krzysztof Szewczyk (Polski Cukier AZS UMCS Lublin): Suma szczęścia i pecha wychodzi na zero

Autor: DW

Czwarty mecz półfinałowy z PolskąStrefąInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski zakończył się waszym zwycięstwem. Jak pan ocenia to spotkanie?

- Nie ma tutaj co doktoryzować, wiadomo, w jakiej sytuacji był Gorzów Wielkopolski. Mieliśmy ułatwione zadanie i nie ma tego co ukrywać. Za tydzień nikt nie będzie pamiętać, w jakich składach wystąpiły oba zespoły. W tym meczu, szczególnie w pierwszej połowie, powieliły się nasze błędy z całego sezonu. Pojawił się brak zaangażowania czy odpowiedniej koncentracji. Najważniejsze, że wygraliśmy. W finale chcemy pokazać, że znaleźliśmy się tam nieprzypadkowo i urwać jakieś mecze zespołowi z Polkowic, powalczyć o mistrzostwo Polski.

Jeszcze kilkanaście tygodni temu umieszczenie was w finale mistrzostw Polski odbierane byłoby jako szaleństwo. A jednak pański zespół tego dokonał i zagra o tytuł...

- Zgadzam się. Ten zespół od początku miał swoje problemy. Zmienialiśmy w trakcie sezonu skład, mieliśmy problem z kontuzją Mii Clouden. Był też nietrafiony transfer  Elsy Paulsson Glantz czy bolesne rozstanie z Emilią Koślą. W najważniejszych momentach pokazaliśmy jednak swój charakter.

Co było przełomowym momentem?

- Przerwa na mecze reprezentacji. Wówczas odpoczęliśmy od siebie, czego po prostu wszyscy potrzebowaliśmy. Po powrocie z niej przegraliśmy tylko w Polkowicach i Gorzowie Wielkopolskim. W zespole pojawiła się nowa energia i nastawienie.

W półfinałowej serii z PolskąStrefąInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski kluczową rolę odegrały kontuzje w zespole rywalek...

- To przeciwniczki były faworytkami. Kontuzje w ich zespole nam jednak pomogły. Taki jest sport i taka jest faza play-off. My mieliśmy pecha z kontuzjami na początku sezonu, więc suma szczęścia i pecha wychodzi na zero.

Odpoczynek wam się przyda, zwłaszcza Aleksandrze Stanaćev. Serbka jest mocno eksploatowana, bo Aleksandra Kuczyńska jest kontuzjowana. Czy ona wystąpi w finałowej serii?

- Nie. Myślę jednak, że przy okazji finału już nikt nie myśli o zmęczeniu. To Polkowice muszą, a my możemy. Mamy zarys planu na te spotkania i chcemy grac o zwycięstwo.

Gdzie widzi pan przewagi swojego zespołu?

- Jeżeli Natasha Mack zagra na swoim poziomie, takim który zaprezentowała w rywalizacji z VBW Arka Gdynia czy PolskąStrefąInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski, to możemy mieć przewagę w strefie podkoszowej. Na obwodzie z kolei Polkowice są zespołem bardziej zbilansowanym.

W porównaniu z poprzednim sezonem zmieni się miejsce rozgrywania finałowej rywalizacji. Wówczas w Lublinie graliście w hali Globus, teraz będzie to obiekt MOSiR im. Zdzisława Niedzieli. To ma znaczenie?

- Gramy u siebie, liczę, że będzie pełna hala. Kibice nas świetnie dopingują i to z pewnością będzie nasz atut.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama