Więcej dzieci, niż jeszcze przed rokiem, ma telefony komórkowe na własność i używa ich na terenie szkoły. W większości placówek oświatowych dyrekcje zakazały przynoszenia telefonów.
(ja)
19.09.2001 20:50
Uczniom komórka nie służy wyłącznie do szybkiego komunikowania się, to przede wszystkim atrybut zasobności portfela.
- W naszej szkole naprawdę nieliczni uczniowie mają swoje telefony. Dla nich nie jest to dobro powszechnego użytku - wyjaśnia Bogdan Grochola, zastępca dyrektora w Gimnazjum nr 2 w Chełmie. Chociaż niewiele osób nosi
w kieszeni telefony, to w szkole oficjalnie zakazano ich używania. - Szkoła to nie pustynia, gdzie trudno się
z kimkolwiek porozumieć.
Na korytarzu zamontowany jest automat na kartę i każdy może z niego korzystać.
W wyjątkowych sytuacjach udostępniamy uczniom szkolny telefon.
Podobnie jest w innych szkołach na terenie Chełma, Krasnegostawu i Włodawy. Żaden dyrektor nie broni dostępu do aparatu w sekretariacie, chociaż prośbę
o skorzystanie trzeba rozsądnie umotywować. Żaden nauczyciel nie pozwala natomiast, by dźwięk
wydawany przez komórkę zakłócał normalny tok lekcji.
- Kilka razy na jednej lekcji słyszałam sygnał z telefonów komórkowych. Inny razem dziewczyna wysyłała SMS-y. Kiedy nie skutkowały moje prośby o ich wyłączenie zebrałam wszystkie i zaniosłam do dyrektora.
Od tamtej pory jest spokój
- zwierza się jedna z nauczycielek w liceum.
W większości szkół nie trzeba jednak posuwać się do tak drastycznych rozwiązań. Dyrektorzy twierdzą, że uczniowie rozumieją sytuację
i wyłączają telefony, gdy wchodzą do klasy. Ruch na łączach wzmaga się dopiero
w czasie przerw.
W podstawówkach ponoć problemu w ogóle nie ma. Rodzice, licząc się z ewentualnymi kosztami wynikającymi z beztroskiego wybierania numerów, nie wyposażają swoich pociech
w telefony, a jeśli już to na kartę z limitem impulsów.
- Tylko raz mieliśmy nieprzyjemny incydent. Uczeń czwartej klasy zatelefonował
z komórki do rodziców szkolnej koleżanki i poinformował,
że zostanie porwana. Kiedy zaniepokojeni zjawili się
w szkole od razu wyszło na jaw, kto się tak głupio zabawiał. Pedagog wytłumaczył dzieciom zagrożenia wynikające z takiej beztroski i więcej nic podobnego nie miało miejsca
- opowiada Bożena Świszcz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5.
W \"piątce” nie ma zakazu korzystania z komórek, ale za to zablokowano wyjścia telefoniczne na te telefony. Okazało się bowiem, że rachunki telefoniczne nabijały takie właśnie rozmowy.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze