dopiszcie jeszcze do zabytków "boisko" na ul. Kolejowej
|
|
Trzeba było dobrać właściwe kolory, materiały, a to zwykle wpływało na cenę inwestycji – wspomina kierownik Bednarz. A teraz można już niewłaściwe i byle jakie, byle było taniej. Plastikowe okna, styropian na ścianach - a teraz mieszkańcy czekajcie spokojnie na grzyba. Już wkrótce się pojawi! |
|
Znakomicie.
Ten urząd powinien zniknąć raz, na zawsze.
"Ochrona" polega na konieczności uzyskiwania pozwoleń i zatwierdzeń oraz na zwiększonych kosztach wszelkich prac z uwagi na wąski krąg osób uprawnionych do dokonywania prac konserwatorskich. Nikomu, absolutnie nikomu nie jest to potrzebne. Zamek w Malborku przez setki lat nie potrzebował takiej "ochrony" i przetrwał. "Chronione" kamienice w Lublinie zarastają grzybem...
|
|
Nie ten urząd powinien zniknąć, kolego, a ci ludzie, którzy nim kierują, pozwalając na dewastację zabytków, gdzie im to pasuje a zarazem prześladując niewygodnych sobie dysponentów zabytków w innych przypadkach. To zasadnicza różnica - urząd z jego uprawnieniami, strzegący historycznego zasobu dziedzictwa regionu, a decydujący o jego działaniach ludzie, którzy podejmują decyzje bez sensu, wg własnego widzimisię, jak. np. pozwolenie na rozebranie zabytkowego dachu w Niezdowie i zastąpienie go nowym o niepodpartym źródłami historycznym kształcie, jak rozebranie XVII-wiecznego szczytu kościoła w Kraśniku i budowa na jego miejscu nowego "gotyckiego" czy wiele innych wspaniałych przypadków dewastacji, a zarazem nie chronią niektórych zabytków w ogóle, pozwalając na takie pomysły, jak "Alchemia" w Lublinie.
A co do Malborka, to tylko pokazałeś, że nie wiesz o czym mówisz. Jego obecny stan jest wynikiem wielu prac konserwatorskich i rekonstrukcyjnych, zarówno prowadzonych przez Niemców w XIX wieku, jak i przez Polaków po wojnie.
|
|
A teraz można już niewłaściwe i byle jakie, byle było taniej. Plastikowe okna, styropian na ścianach - a teraz mieszkańcy czekajcie spokojnie na grzyba. Już wkrótce się pojawi!
[/quote]
Nie mieszkal Pan chyba w strefie ochrony konserwatorskiej i nie wie Pan ile to przysparza problemow mieszkajac niezabytkowym budynku. Szanowny Panie - grzyb na scianie od styropianu nie powstaje. Sa inne tego powody, o ktorych Pan nie wspomina, bo albo sie Pan na tym nie zna, albo nie chce znac (przepraszam, ale upraszczam wypowiedz jak Pan). Jesli zas chodzi o detale architektoniczne na fasadzie, to rowniez mozna je zastosowac na warstwie ocieplenia. Najgorsze jest jednak to, ze krew zalewa kiedy widzi sie totalny "burdel" w ceentrum Lublina (szczegolnie cala Narutowicza). Jakos zwykli ludzie musza sie plaszczyc przed konserwatorem, a banki, sklepiki dalej maluja, wywieszaja kasetony, reklamy jak chca. Patrzac na to wydaje mi sie, ze zyjemy w dwoch roznych krajach. Kazdego obowiazuje inne prawo.
|
|
Ale ja się śmieję z nieudanej wypowiedzi pani z urzędu w Opolu
Po prostu nie powinna używać słowa "właściwe", tylko "dopuszczone przez Panią Konserwator - a to różnica
Co do ostatniej części Pana wypowiedzi: znam "trochę" ten temat i nie dziwię się takiemu zdaniu - tyle, że, problem, jak zauważył wyżej gość Sarmata - tkwi w sposobie stosowania uprawnień, a nie w samym fakcie, że coś jest objęte ochroną. Konserwatorzy są różni. Różna jest także świadomość ludzi. Najgorsze jednak jest to, że konserwatorzy nie prowadzą działań edukacyjnych, że samorządy nie rozumieją, z e historyczne strefy miast w Europie są strefami prestiżu i że należy tak je traktować również u nas - i odpowiednio takie strefy prestiżu kształtować. Różnymi sposobami: polityką przestrzenną (miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego), edukacją, bodźcami ekonomicznymi, odpowiednim kształtowaniem własnych nieruchomości w takich rejonach. U nas nie robi się nić - tylko zakazać! Narutowicza to jeden z bolesnych przykładów: teren wpisu śródmieścia Lublina do rejestru zabytków - a jaki burdel estetyczny!
A co do ociepleń fasad - jest teraz specyficzna moda, nadmuchana niejako przez łatwe do pozyskania fundusze. Siedzę trochę w temacie i wiem, ze często skutki ociepleń w taki sposób są niespecjalne, a jakość wykonania "lekkiej mokrej" - tragiczna. Żal myśleć, co będzie jak za paręnaście lat to wszystko zacznie na potęgę odpadać z elewacji...
Co do braku odpowiedniej wentylacji po zastosowaniu nieodpowiednich ociepleń i zamknięciu budynku oknami - ja nie wymyślam. Ludzie czadzieją, ze względu na brak odpowiedniej wentylacji budynków, pryz tym grzyb i ewentualne następstwa - to pikuś. Nieraz widziałem obok siebie mieszkania ze starymi drewnianymi oknami i obok z plastikowymi. W tych ze starymi wszystko było w porządku, w tych z plastikami - grzyb jechał po ścianach aż miło...
"Odtworzenie" detalu na elewacji to ostateczność. To już nie ten detal, to już nie autentyczny, oryginalny zabytek. Ale najgorsze, ze u ans najczęściej ocieplając niszczy się to, co pod spodem. A to nie jest konieczne.
Budynek po obłożeniu warstwą styropianu czy wełny, np. o grubości 15 cm traci pierwotne proporcje bryły, zmienia charakter elewacji (np. okna stają się głębiej osadzone, co powoduje powstanie innego światłocienia, innego rytmu elewacji, detal "odtworzony" na ociepleniu najczęściej nie może być ze względu na charakter materiału - identyczny z tym, który był na oryginalnej elewacji, zmieniają się proporcje np. wysunięcia okapu dachu, balkony "włażą" w elewację itd. Ocieplanie w ten sposób zabytku równa się istotnej zmianie jego kształtu, najczęściej związanej z istotną utratą wartości zabytkowej. Jeżeli budynek miał wysmakowane proporcje, co jest jednym z istotnych wyznaczników wartości architektury - to dodanie do niego tych 30-40 cm szerokości - jest ich poważną zmianą w kierunku czegoś pokracznego.
A pryz tym korzyści są jednak stosunkowo niewielkie, wbrew temu, co się powszechnie wydaje.
Oczywiście to, co napisałem nie dotyczy np. bezwartościowych, nie oszukujmy się, typowych bloczydeł z lat 70-tych czy 80-tych, albo "polskich kostek" z lat powojennych, ale już wysmakowanych modernistycznych willi czy historycznych kamienic - już tak.
|
|
należy zadać pytanie do Pani konserwator gdzie była gdy planowano budowę sklepu Biedronka, przecież ten teren był pod ochroną konserwatora, pewnie stwierdziła że podobna zabudowa była i należy ją odbudować :) mając na uwadze delikatny szczegół czyli sąsiedztwo sklepu Biedronka czyli Kino które jest wpisane na listę zabytków. To tylko szczegół :) pozdrawiam
|
|
widocznie ręce miała zajęte liczeniem dóbr ............. kultury oczywiście |
|
^^To jest bardzo interesująca sprawa.
Bo sytuacja wygląda tak:
Zespół pałącowy wpisywano "na raty": w 1956 i 1970 roku, układ urbanistyczny miasta wpisano w 1972.
W momencie wpisu układu urbanistycznego nie istniała jeszcze większość bloków na terenie osiedla Ogrody, przede wszystkim nie było jeszcze tych najbardziej agresywnych i najbrzydszych (moje subiektywne odczucie), wg systemu W-70 najbardziej typowych dla Polski tego czasu, "koszmarów monotonii 5 kondygnacji" - jak to ktoś eufemistycznie kiedyś określił. One powstały później, podobnie, jak rozmaite nieszczególnie udane wtręty w historyczne opolskie miasto: budynek obecnie zajmowany przez dom kultury na Ogrodowej na przykład. Można powiedzieć, ze historyczne Opole zostało zdewastowane już po objęciu ochroną! Popatrzcie, jak budowano pierwsze bloki: te koło naprzeciw kina stanęły w dołku, by nie wystawać w panoramie Opola widzianego od północy, z doliny Leonki i zarazem najdalej jak się dało od historycznej części miasta. Kolejne, te przy Puławskiej, też jeszcze były stosunkowo daleko - dopiero te największe, z lat 70-tych - dobiły miasto historyczne, wpakowano je w bezpośrednie sąsiedztwo dawnego Opola, tak, że widać je ze starego rynku.
Podobnie z teren zespołu pałacowego. Już nie wchodząc w temat, że granice wpisu w 1970 roku zostały niewłaściwie określone (teren pryz Lipowej już wtedy nie miała sensu jego ochrona, przecież był już w znacznej części zabudowany), za to nie objęto ochroną unikatowej kompozycji stawów i grobli! I nie zrobiono tego do dziś.
Ale do czego zmierza: to, co spowodowało zmniejszenie wartości części obu terenów wpisanych do rejestru - nastąpiło po objęciu tych terenów ochroną. Co przez te 40 lat robili konserwatorzy?
Gdzie był wojewódzki konserwator, gdy pan Chęć zastępował zachowaną oryginalną dekorację architektoniczną z lat 1758-1761 budynku przy Kościuszki 6 nową, ze styropianu, o innym detalu nijak się mającym do późnobarokowego oryginału? Wpisanego indywidualnie do rejestru w 1967 roku razem z zespołem popijarskim?
Właściwie to teraz już go można skreślić z rejestru...
Niestety te decyzje ministra: o skreśleniu w zeszłym roku części układu urbanistycznego, a teraz części zespołu pałacowego, są bardzo smutne: bo pokazują, że następuje ciągła, nieprzerwana i nieuświadomiona sobie przez mieszkańców dewastacja dziedzictwa Opola. Ich własnego dziedzictwa. Nie jesteśmy na ziemiach odzyskanych. To jest miasto naszych ojców, dziadów, pradziadków - i dalej - nieraz wiele pokoleń wstecz. Łatwo zobaczyć u Jastrzębskiego w jego książkach, ile opolskich rodzin ma uchwytną pewną historię w Opolu lub jego najbliższej okolicy - nawet od XVII wieku. Niebywała ciągłość w polskich warunkach. I co z tego?
Jest smutne, że mamy taką sytuację w ochronie dziedzictwa, iż na wieść o skreśleniu zabytku z rejestru cieszymy się, zamiast smucić, że szlag trafił coś, co było nasza wspólną wartością.
|
|
Kto pozwolił sprzedać park w centrum osiedla z pięknym drzewostanem tuż obok zabytkowego kina . Miejsce świetnie nadawało się na wypoczynek . Pytam się kto na to pozwolił . Kto to sprzedał. W opolu da się wszystko za kasę załatwić i opylić .
|
|
wszędzie tak jest masz kase masz władze masz zdrowie masz wszystko |
|
no ta sprawa biedronki to jak niektorzy wiedza jest szyta grubą nicią...myślę że ówcześni decydenci w urzędzie powinni za to odpowiedzieć...prawdopodobnie już NIK grzebie w papierach...
|
|
A tak w ogóle, to jak zwykle dziennikarze się popisali "wiedzą".
Listę zabytków to ja sobie mogę stworzyć sam na kartce papieru połamanym ołówkiem i nikomu nic do tego co na niej będize - i mnie nic do tego, kto te zabytki ma .
Prawną formą ochrony jest rejestr zabytków a nie żadna "lista".
|
|
Wg mnie ważny temat obarczono "chwytliwym" ale sprowadzającym go do banału tytułem. Nie ma problemu zabytkowej "Biedronki" tylko zdegradowanej zabytkowej przestrzeni w naszym mieście. Pamiętam, że konserwator tłumaczył brak reakcji na dewastowanie budynku obecnej "Karczmy Opolskiej" tym, że zmienił się nr budynku (adres). Mam nadzieję, że planowany remont budynku należącego do gminy Opole (OPS) nie wywoła kontrowersji. Prawdę mówiąc najbardziej dziwi mnie podejście do sprawy mieszkańców miasta. Przecież każdy (poza manelami spod śmietnika na Puławskiej) chciałby mieszkać w ładnym otoczeniu bo to przyjemne. Historyczne Opole jest tragicznie zeszpecone,przykłady można wyliczać godzinami: fioletowe ściany i żółte ramy okna kamienicy, inne oklejone styropianem, drewniane domy obite sidingiem, fatalne szyldy, ogólny brud, drewniany dom na Starym Rynku częściowo oklejony styropianem, wspominany już słup na wyspie na I stawie. Wg mnie zwłaszcza główne ulice Opola oraz oba Rynki powinny być objęte dozorem odpowiednich służb miasta, które wydawałyby zgodę na materiały użyte do remontu elewacji. A co z pustym placem po starej kamienicy przy Józefowskiej? Co zastąpi budynki dawnej cukrowni? Blaszane sklepy zamiast pięknej ceglanej budowli? Inna sprawa to ocieplone bloki. Wg mnie wyglądają strasznie, kolory się gryzą i są jak z bazaru. Jak to będzie wyglądać za parę lat możemy zobaczyć już teraz w kolorowej (wyblakłej) Poniatowej. Obudźcie się ludzie. Jeździcie po świecie i zachwycacie się zachodem, czemu nie spróbować zrobić tego samego u nas? Dziwne to ale wielu podobają się np. "czerwone strzały do nieba" na jednym z bloków przy Puławskiej... Żal. |
|
Też się pytam kto na to pozwolił i kto na tym zarobił , bo na pewno nie miasto. Banda . |
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|