Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

CBA polowało na wiceministra z Lublina?

Utworzony przez Prymityw, 11 stycznia 2009 r. o 06:43 Powrót do artykułu
A cóż w tym takiego dziwnego? Dostali informację i jak każda tego typu służba mają obowiązek ją sprawdzić. A może mieli wystąpić do pana wiceministra o zgodę? Bardziej dziwi histeryczna reakcja pana wiceministra, przecież jeżeli ma czyste sumienie, powinien to przyjąć ze spokojem i zrozumieniem ...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I co z tego, że z Lublina?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nie słyszałem aby jakakolwiek tajna służba na świecie prowadziła swoje działania w sposób jawny. Może to chodzi o burmistrza Kraśnika, w którego sprawie w latach 2000-2007 , jako dyrektor NIK w Lublinie obecny minister nic nie robił .
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Stalinowskie metody" - dobre sobie. Jak Cichosz trąbił w telewizji, prasie i na konferencjach prasowych o "ogromnych nieprawidłowościch", o " niespotykanej skali aferze", " nieprawdopodobnym zagrożeniu życia i zdrowia tysięcy górników" bez żadnych dowodów, na podstawie wyobrażeń swoich inspektorzyn, którzy wykryli w Kopalni Bogdanka "aferę na niespotykaną skalę " to było OK. Jak teraz CBA bada sprawę na podstawie jakiegość donosu, to nie jest OK. Kiedy prokuratura umorzyła sprawę Kopalni Bogdanka, Cichosz nie zdobył się na slowo "przepraszam" i nie odszekał swoich oskarżeń. To jest taka bardzo polska moralność. Żenada, wstyd.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wojewódzki Fundusz Ochrony Swojaków... Kontrola z podtekstem? Przedłuża się obecność Najwyższej Izby Kontroli w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska, sprowokowana doniesieniami o nieprawidłowościach stwierdzonych tam przez nowy zarząd. Chodzi o wydatkowanie, z naruszeniem procedur, nawet 1,5 mln zł przez ekipę związaną z SLD i PSL. Podejrzenia budzą zwłaszcza projekty związane z rewitalizacją i zagospodarowaniem doliny rzeki Ciemięgi. Jednak, jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, zebrane przez kontrolerów informacje i opinie biegłych nie potwierdzają wersji o niedopełnieniu obowiązków przez poprzedni zarząd WFOŚ. Zdaniem obecnego kierownictwa funduszu taka postawa NIK wynika z przesłanek politycznych. - Zarówno odwołany prezes Wojciech Piekarczyk, jego zastępca Jan Wiater, jak i dyrektorzy delegatury NIK w Lublinie Marian Cichosz i Stanisław Borowiec to ludzie PSL - mówi jeden z członków zarządu WFOŚ. Nie jest tajemnicą, że po lipcowej zmianie na stanowisku prezesa krajowego NIK polecą także głowy dotychczasowych szefów delegatur. Zdaniem polityków PiS, którzy już szykują się do przejęcia władzy w NIK-u, zagrożeni dyrektorzy robią wszystko, by wybielić swoich partyjnych kolegów, którzy w zamian zapewnią im miękkie lądowanie po utracie stanowisk. Znajdzie się ono zapewne w którymś z kontrolowanych przez PSL samorządów hojnie dotąd dotowanych przez WFOŚ. Cichosz ma zresztą także bardziej prozaiczny powód by przymykać oczy na grzeszki Funduszu, pracuje w nim bowiem jego rodzony brat. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie jego przełożeni mają do niego poważne zastrzeżenia, związane z podejrzeniem o wyprowadzaniu informacji z funduszu do jego odwołanych wiceprezesów (co potwierdzają np. zabezpieczone bilingi telefoniczne). Także przeciąganie się kontroli pomaga byłym prezesom w unikaniu odpowiedzialności. Prowadzące własne dochodzenie prokuratura czeka na ustalenia NIK z decyzją o ewentualnym postawieniu zarzutów. Na razie badane się różne wątki poboczne, zwłaszcza dotyczące wspólnych przedsięwzięć realizowanych przez WFOŚ i wydział rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. W dokumentach obu tych instytucji często przewija się nazwa firmy S., która z małej firmy rodzinnej wyrosła na potentata na rynku ochrony środowiska. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że współwłaścicielami spółki są syn i mąż wpływowej pracownicy UW. Czy fakt ten pomagał w im uzyskiwaniu państwowych i samorządowych zleceń? Jak dotąd nie udało się tego ustalić. Warto podnieść, że liczne nieprawidłowości wykazały także inne kontrole - zarówno poprzednie dwie kontrole NIK w WFOŚ z 2003 i 2004 r. jak i wewnętrzne i zewnętrze postępowania kontrolne w UW, m.in. z zakresu ochrony zlewni rzeki Bug za lata 2003-06. Charakterystyczna dla tego wątku sprawy jest pojawiające się w nim często nazwisko kierującego wydziałem środowiska i rolnictwa wojewody i jednocześnie będącego członkiem rady nadzorczej WFOŚ Zdzisława Strycharza. Prokuratura bada także nierozliczony ostatecznie w sposób właściwy projekt realizowany wspólnie przez WFOŚ i Euroregion Bug. Uwagę sprawdzających wzbudził tam fakt, że przy realizacji projektu dorabiali sobie pracownicy funduszu biorący udział w przygotowywaniu listy wniosków do zatwierdzenia przez zarząd. T.K. Warto zauważyć, że już w marcu 2007 r. centrala NIK podała zbiorcze wyniki kontroli przeprowadzonej w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i połowie z 16 Funduszy wojewódzkich. Oceniając cały system NIK stwierdził, iż generalnie WFOS-ie najczęściej nierzetelnie rozpatrują składane do nich wnioski, nie trzymają się ustawy o zamówieniach publicznych, nie stosują przewidzianych prawem procedur i w sposób niewłaściwy, a nawet szkodliwy zarządzają powierzonymi funduszami publicznymi. Trudno założyć, by tak czarny obraz sytuacji w całej Polsce odbiegał od praktyki lubelskiej, gdzie przez 8 lat WFOS-iem rządziła koalicja PSL-SLD. Tylko w ciągu ostatnim roku Fundusz dysponował m.in. 55 mln zł na pożyczki, 3,8 mln zł na dotacje i dopłaty oraz dokonał umorzeń zobowiązań na kwotę ponad 8 mln zł. Na poniedziałkowej sesji sejmiku radni zapoznają się z rocznym sprawozdaniem z działalności Funduszu. Opozycja już zapowiada, że będzie interesować się przede wszystkim losem odwołanych członków zarządu. Trójka wiceprezesów - Jan Wiater, Tadeusz Olszewski i Witosław Szczasny przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim, podobnie jak i zatrudniony w Funduszu ex-radny sejmiku Stanisław Duszak. Jak potwierdza prezes WFOŚ Piotr Kowalczyk instytucja chce sprawdzić zasadność zwolnień wymienionych i występuje w tej sprawie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Podejmiemy działania kiedy tylko takie wnioski do nas wpłyną - zapewnia rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz. Jak przyznaje przed kilkoma tygodniami do Urzędu trafił już wniosek o sprawdzenie podstaw zwolnienia lekarskiego Duszaka. - Chodzi o zasadę, ale także o dbałość o publiczne pieniądze - tłumaczy swoje decyzje Kowalczyk, który zapowiada racjonalizację działań Funduszu. Nie wiadomo jednak, czy starczy mu czasu na wdrożenie programu naprawczego. Po raz kolejny rząd zastanawia się bowiem nad likwidacją Funduszy. Projekt ten lansuje wicepremier Zyta Gilowska, co jest o tyle zabawne, że przed kilku laty jeszcze jako członkini PO zabiegała ona intensywnie o fotel prezesa WFOS-iu dla swego syna, Pawła. T.K.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...