Pani wicekomandor trochę przesadza w niskiej ocenie szkoleń na mazurach, zrobiłem tam patent w tym roku pomimo iż od wielu lat pływałem bez niego i mam nawet swój jacht. Szkolenie tygodniowe było mega intensywne po kilkanaście godzin dziennie, egzaminu nie zdała połowa więc łatwo nie było, nie wyobrażam sobie zrobienia patentu na naszym zalewie i wyczarterowania czegoś od razu na mazurach. Niestety tu są zupełnie inne warunki do cumowania, brak wyznaczonych torów wodnych, minimalna ilość znaków, małe jachty z przestarzałym wyposażeniem to tak jakby zrobić prawo jazdy na maluchu w małej miejscowości i od razu jeździć nowym dużym mercedesem w centrum Warszawy. W załodze na doszkolenie bo takie kursy też są na jednostce z tej samej szkoły był człowiek który zrobił patent na podobnym zalewie w Polsce i praktycznie wszystkiego musiał się uczyć z nami od nowa na sporym nowoczesnym jachcie a rodzaje cumowania, manewry portowe, zachowanie w ciasnej marinie itp były mu zupełnie obce. Na zalewie byłem kilka dni temu nawet podobało mi się szkolenie młodzieży na 420-kach do czasu gdy jedna z załóg wpłynęła na zacumowany prywatny jacht zaplątując się i obijając o jego burtę, reakcja a raczej jej totalny brak ze strony młodocianych instruktorów szpanersko pływających pontonami na silnikach była skandaliczna. Zostawianie kilkunastolatków aby sami sobie jakoś pływali to chyba nie to o co chodzi w dobrym szkoleniu. Brygantyna Biegnąca po falach to raczej namiastka prawdziwego żaglowca do tego niezbyt urodziwa. Prawdą jest iż lubelszczyzna jest zagłębiem żeglarzy, jest ich naprawdę dużo tylko pływają na innych akwenach, pozdrawiam wszystkich.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz