Wniosek z tego artykułu jeden. Nauczyciele w Polsce to jakieś niedorozwoje. Nie tylko nie potrafią zorganizować pracy innym, lecz przede wszystkim sobie. Jak już wspomniałem w Polsce zdalna nauka to jest fikcja. Lekcje powinny być prezentowane w grupie "konferencyjnej" lub w formie filmików zamieszczanych chociażby na YouTubie (tutaj najlepsi mogliby zyskać "ka$iorę" na oglądalności)... ale tylko najlepsi. Biedni niezorgajizowaji nauczyciele piszą, że rodzice rozwiązują zadania. A jak było do tej pory? Myślicie, że było inaczej??? Zwyczajnie wina-grono pedagogiczne nie potrafi ocenić sił swych podopiecznych, to de facto zadają pracę domową rodzicom. Skoro tego nie potrafią skojarzyć, to czego te niedouczone grono zawofowe chce nauczyć? Sam byłem nauczycielem i wiem z kim mamy doczynienia. Z czymś na pograniczu urzędnika skazanego na wykonywanie "ciężkiej" pracy, która niw większości czasu nikomu i niczemu nie służy, a popijaniem kawki i żaleniem się nad swym smutnym losem. To może ja podpowiem polonistom co trzeba zrobić. Zadać przeczytanie książki i wysłać za dwa tygodnie z 10 pytań dot. treści zawartej w lekturze. Przesłać tekst do odręcznego przepisania i ocenić staranność wykonania zadania. Z matematyki... banał. Parę zadań. Nie 20, nie 50, lecz 3 lub 4. Pierwsze wykonane przykłady wykonane przez nauczyciela z opisaniem poszczególnych etapów. A kolejne zadania tylko podmienić dane liczbowe. To samo dotyczy fizyki, chemii...itd. Biologia... chętnie sam, bym ją zrozumiał. Gdyby u mnie zajęcia z tego przedmiotu w liceum nie odbywały się... "korespondencyjnie". Tak, tak są tacy cudowni pedagodzy, ktorzy tak uczyli, uczą i co gorsza będą uczyć (pozostanie ta skamielina w panstwowych szkolach - bo czy nauczy, czy nie, to i tak nie wolno zwolnić. Taka kasta). Już wyjaśniam. Pani dyktowala przez całe zajęcia niezrozumiały tekst do zeszytu. I tyle było nauki. Ja oceny otrzymywaliśmy z klasówek. Ja wykuwałem na pamięć te tajemne zaklęcia. Co do kropki i przecinka. Po co nam były książki? No i specjalistka po studiach, która nie potrafiła nikogo csegokolwiek nauczyć? Szok, że nadal nauczyciele widzą łatwiejszą pracę np. u sekretarki?! Ta kobieta potrafi zorganizować dzień pracy dyrekcji, obrządzić całe kierownictwo i utrzymywać kontakty z osobami z zewnątrz. A panie Uczycielki nie radzą sobie z dziećmi i komputerem. Szok!!! Pytanie do rodziców, gdzie jest koordynator (czyt. wychowawca klasy). On powinien dbać o dobro dzieci, niczym lider grupy w zakładzie. Wylewanie łez do mediów nic nie daje, oprócz dziwnego posmaku w ustach. Ustalić, że nauczyciel w miesiacu może wystawić max. 3 oceny na ucznia i problem sam się rozwiąże. Po fo te kursy pedagogiczne, skoro nauczyciele są mierni z zachowań w życiu?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz