Seks, śledztwo i kino \"Venus” (wideo)
Rozmowa z pisarzem Marcinem Wrońskim
- 24.10.2008 15:39
\"W szklistym spojrzeniu martwej młodziutkiej Żydówki kryje się wyjątkowo mroczny i odrażający sekret”. Tak Marcin Wroński, autor \"Komisarza Maciejewskiego”, wprowadza nas w najskrytsze tajemnice Lublina z lat 30. Dziś w przedwojennym komisariacie urządzonym w hotelu \"Europa” premiera nowego kryminału, którego kulisy ujawniamy.
• Rok temu ukazał się pierwszy pana kryminał z cyklu \"Komisarz Maciejewski”. Zapytam wprost: zarobił pan na tej książce?
- Nie żyjemy w czasach, gdy za wydaną książkę można by kupić dobry samochód. Ale nie mam też powodów do narzekań. Pod każdym względem opłaciło się wydać \"Komisarza Maciejewskiego”. Nie mogę jednak zdradzić handlowych szczegółów.
• Poprzedni kryminał rozpoczyna krwawa scena: zwłoki naczelnego \"Głosu Lubelskiego” odnajduje jego sąsiadka. Mężczyzna ma wyprute wnętrzności,
a w ustach tkwi jego przyrodzenie. W \"Komisarzu Maciejewskim. Kino Venus”, który właśnie się ukazał, też rozpoczyna pan tak ostro?
- Zacznijmy od tego, że niepokorny komisarz Zyga Maciejewski zostaje przesunięty na szefa podrzędnego komisariatu. I robi wszystko, żeby wrócić na swoje poprzednie stanowisko. Tyle że łatwo nie ma. Oto na jego drodze pojawiają się kolejne, tajemnicze trupy. Dodajmy: kobiece trupy.
- Trupy kobiet nie są złe, ale przecież mężczyzn też są w porządku... Przyznaję jednak: tym razem kobiety - w dodatku piękne kobiety - wiodą prym.
- Jeden trup - młodej zasztyletowanej dziewczyny - zostaje wyłowiony z Czechówki. Drugą kobietę wyrzucono z pociągu w okolicach naszego dworca. Wszystko dzieje więc w nieciekawych okolicach robotniczej dzielnicy Lublina.
- Wielki przemysł erotyczny. Tym razem wchodzimy w wyjątkowo mroczną strefę. Prostytucja i handel kobietami były wielką zmorą międzywojennej Polski. Naszą, lubelską, także. To u nas działały gangi handlujące żywym towarem, wysyłające dziewczyny np. do Ameryki Południowej. To właśnie im Zyga Maciejewski musi stawić czoło.
- Owszem, za sprawą 16-letniej Żydówki, Salki, która wchodzi w to bagno. Jej oczami możemy przyglądać się, w jaki sposób były werbowane, a następnie wykorzystywane dziewczyny w seksbiznesie.
• W poprzednim \"Komisarzu Maciejewskim” z wielką precyzją zadbał pan o historyczną, dokumentalną wręcz, wierność postaci, miejsc, sytuacji. Co w tej książce będzie autentyczne?
- Choćby światowy kryzys, który odbił się także na Lublinie. W powieści czuć echa strajków, bezrobocia, wielkich bankructw. W powietrzu wisi upadek lubelskich zakładów Moritza. Żydowskie przedsiębiorstwa zwalniają ludzi - co ciekawsze, w pierwszej kolejności Żydów, a nie Polaków. Jedną z ofiar bezrobocia staje się ojciec Salki, który w poszukiwaniu pracy idzie na piechotę do Warszawy. Potem z tej Warszawy, wciąż bez pracy, na piechotę wraca. I załamany wiesza się w swoim domu. To autentyczne wydarzenie. Jedno z wielu podobnych.
• Kryzys to dziś bardzo interesujący temat. Jak jeszcze odbił się na Lublinie lat 30.?
- Nie szukając daleko: ogromnie wzrosła konkurencja na rynku pracy. Polskie prostytutki rywalizowały z \"tymi Żydówkami”, które zaniżały im ceny. Na tym polu także dochodziło do ostrych potyczek.
- Oczywiście! To miasto wielkich kontrastów. Można się tu było świetnie zabawić, wypić, ale też zaznać intelektualnej rozrywki. Jak choćby w słynnym kinie \"Venus”, (późniejszym kinie \"Robotnik” - red.), gdzie Józef Zakrzewski - powieściowy odpowiednik Józefa Łobodowskiego - zorganizował przegląd filmów awangardowych.
• \"Kino Venus” to także podtytuł najnowszego \"Komisarza Maciejewskiego”. Co jeszcze znajdziemy w tej książce z prawdziwego kina?
- Tytuły rozdziałów przypominają kadry z podpisami z niemego filmu, np.: \"Gehenna tortur moralnych i fizycznych uwiedzionych dziewcząt” albo: \"Raz, dwa, trzy, cztery, bezrobotnych od cholery”. Cała powieść jest zresztą bardzo filmowa - Zyga Maciejewski i jego kochanka urozmaicają swe życie erotyczne odgrywaniem scen z Marleną Dietrich albo Louise Brooks, tajniak Zielny próbuje zrozumieć \"Psa andaluzyjskiego”, nieprzypadkowo też jedna z ważniejszych scen ma miejsce w lubelskim kinie. Jednak nie tylko film był dla mnie inspiracją. Znajdziemy tu całą masę cytatów z dawnych gazet. Czytelnik będzie miał więc prawo pomyśleć: To naprawdę się zdarzyło!
• Czy kryminał retro to tylko pretekst, żeby wrócić do niesamowitych klimatów międzywojennego Lublina?
- Przeczytałem kiedyś o sobie, że jestem autorem powieści historycznych. Dla mnie to wielki komplement. O dawnym Lublinie wiemy wciąż tak mało. Historycy, co prawda, napisali na ten temat wiele, ale nie wszyscy są w stanie przebrnąć przez ten styl i język. Ja pokazuję międzywojenny Lublin przez pryzmat kryminalnej opowieści, barwnych postaci, fantastycznych anegdot. Mój Lublin żyje, ba - tętni życiem! Jak w pięknych latach 30. Chcę, aby czytelnik to poczuł, usłyszał, zobaczył. Żeby się zachwycił i przestraszył. Jeśli tak będzie - Zyga Maciejewski jeszcze nieraz powróci w jakiejś tajemniczej, mrocznej historii, którą lublinianie będą straszyć swoje dzieci. Obiecuję.
Za pomoc w realizacji zdjęć dziękujemy restauracji \"Więzienie” w Lublinie
Reklama













Komentarze