Reklama
Sadowski: To nie koniec świata
ROZMOWA z Markiem Sadowskim, wiceprezesem Motoru Lublin
- 07.06.2009 19:16
- Nie jest to miły moment, ale świat się nie kończy. Wcześniej było wiadomo, że pozostanie w gronie pierwszoligowców będzie bardzo trudne i należało liczyć się ze spadkiem. Teraz musimy wziąć się za budowanie nowej drużyny i nowego klubu. Mam na myśli inną formę działania, lepszą organizację, a nie tworzenie nowego stowarzyszenia. Wprawdzie dociera do nas wiele głosów, aby zacząć od nowa, chociażby od piątej ligi, ale ja uważam, że to nie jest dobre rozwiązanie. Motor to wciąż dobra marka, a gra w drugiej lidze nie jest tragedią. Trzeba tylko poukładać wszystkie sprawy. Nie wiem, kto to zrobi, ale nadal uważam, że nie wszystko jest stracone. Sądzę, że nie będzie większych problemów z uzyskaniem licencji, chociaż musimy systematycznie spłacać piłkarzy. Wcześniej przeszacowano budżet, podpisano kontrakty, które nie miały pokrycia w dochodach klubu, a my ponosimy konsekwencje działań poprzedników. Zimą udało nam się obniżyć wynagrodzenie zawodników o 60 tys. zł miesięcznie, ale nawet po tym bolesnym dla drużyny zabiegu trudno było wyjść z finansowej zapaści.
- Wierzę, że dojdziemy do porozumienia z zawodnikami, podpiszemy ugody, chociaż zdaję sobie sprawę, że negocjacje nie będą łatwe. Czeka nas piekielnie ciężki miesiąc, ale musimy jakoś dotrwać, przynajmniej do walnego zebrania członków klubu.
- Mam nadzieję, że miasto nie odwróci się od nas. Szukamy też innych rozwiązań. Jeszcze się nie poddajemy.
- Mimo spadku, do klubu napływają oferty różnych szkoleniowców, ale w tej chwili nie mogę rozmawiać o szczegółach.
- Jest jedną z osób, branych pod uwagę.
- Na razie nie zgłaszał chęci pacy z pierwszym zespołem.- Na razie nie zgłaszał chęci pacy z pierwszym zespołem.
- Zastanawiam się nad powrotem do zajęć trenerskich, ale praca w Motorze chyba nie byłaby najlepszym pomysłem.
- Są małe szanse, aby utrzymać piłkarzy, z którymi kończą się kontrakty. Z innymi będziemy jeszcze rozmawiali. Aby uzupełnić kadrę, powinniśmy uważniej przejrzeć własny rynek. Już dawno należało zwrócić większą uwagę na piłkarzy z naszego regionu.
- To nie jest wina jednej osoby, a problemy nie zaczęły się od jakiegoś jednego zdarzenia. Wszyscy ponosimy odpowiedzialność, oczywiście w różnym stopniu, za to, co działo się z Motorem, a spadek to efekt wielu czynników.
Reklama













Komentarze