Żywy poligon Luftwaffe
13 września 1939 roku słońce świeciło pełnia jesiennego blasku. Bezchmurne niebo pięknie zlewało się z jesiennymi barwami lasów wokół Frampola. Tymczasem o 15.20 z \"księżych dołków” rozległ się dźwięk harcerskiej trąbki, ostrzegającej przed niemieckimi samolotami. Pół godziny później Frampol zamienił się w wielką pochodnię.
- 04.09.2009 17:02
Co wiąże hiszpańską Guernicę z Frampolem? Niemiecki bombowce oraz osoba generała majora Wolframa von Richthofena, dowódcy \"legionu Condora” oraz prowadzącego nalot na Frampol. Te oba miasta łączy jeszcze jedna, chyba najważniejsza, okoliczność: zostały zniszczone jako cel ćwiczebny.
Przedwojenny Frampol był urokliwym miasteczkiem o drewnianej zabudowie, z rynkiem na planie kwadratu, z centralnie stojącym ratuszem. Już 9 września nad miastem pojawił się niemiecki samolot zwiadowczy, który z dużej wysokości zrobił zdjęcia lotnicze. Fotografie poddano szczegółowej analizie w dowództwie 8 Korpusu Lotniczego, którym podczas kampanii polskiej we wrześniu 1939 roku dowodził kat Guernici – von Richthofena.
Frampol idealnie nadawał się do prób nowych bomb zapalających. \"Drewniane” miasto w kotlinie doskonale spełniało wymagania niemieckiego lotnictwa. Von Richthofen podjął decyzję: nalot rozpocznie się 13 września o godiznie 15.30.
Miasto nie miało żadnego znacznie strategicznego, nie było bronione przez artylerię przeciwlotniczą i dlatego niemieccy lotnicy mogli przeprowadzić nalot w idealnych warunkach, aby zbadać celność nowych bomb zapalających zrzucanych z wysokości 1000 metrów przy prędkości 200 km/h.
Zanim jednak przyleciały niemieckie Dorniery we Frampolu pojawiła się V kolumna. – Ludzie opowiadają, że tego dnia zajechała do Frampola limuzyna z agentami przebranymi za księży. Nie wzbudzali podejrzeń i to prawdopodobnie oni na rogach frampolskiego rynku wyłożyli ogromne białe krzyże z płótna, które po latach zauważył na starych lotniczych zdjęciach redaktor Sikorski z TV Lublin, podczas realizacji filmu o bombardowaniu – opowiada Tadeusz Niedźwiecki, burmistrz Frampola.
Krzyże też nikogo nie zdziwiły, bo Frampol przed wojną słynął z wyrobu płótna lnianego, które bielało na ścierniskach suszone jesiennym słońcem.
Niemieccy lotnicy już na początku września wsławili się bombardowaniem cywilnych obiektów na ternie Lubelszczyzny, min. pobliskiego Janowa Lubelskiego. – Ludzie byli czujni i na górkach potocznie zwanych \"księże dołki” wystawiono harcerskie warty.
Tamtego dnia kilka minut po 15 rozległ się dźwięk harcerskiej trąbki. Od zachodu leciał pierwszy klucz niemieckich bombowców. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać w pola – opowiada Leon Kość, świadek nalotu, który w tym czasie miał 12 lat. – Samoloty zawróciły nad Frampolem i poleciały pierwsze bomby. Za chwilę cały Frampol płonął. Mój ojciec wypychał ze stodoły sprzęt rolniczy, ja wyprowadziłem źrebaka po za strefę bombardowania i wróciłem pomagać tacie. Ludzie uciekali w panice. Widziałem, jak Żyd mieszkający przy ulicy Wesołej, nieszczęśliwie podczas ucieczki zahaczył się chałatem na płocie. Po chwili ogarnęły go płomienie.
Ludność z dobytkiem, który zdołała wynieść z domów, skryła się w \"księżych dołkach”. Cześć jednak przylgnęła do ziemi w sadach przy posesjach w centrum. – Widziałem, jak bomba rozniosła mojego sąsiada, Wacława Miazgę. Tylko zdążyłem krzyknąć \"Wacławie! Połóżcie się pod krzakiem”, gdy ze świstem spadła na niego bomba…
Dzięki czujkom na \"księżych dołkach” straty w ludności cywilnej były znikome. Poza wspomnianymi Wacławem Miazgą i, niestety bezimiennym, obywatelem pochodzenia żydowskiego, od ran zmarłą także Julia Pawełkowa. Zginęło również kilku żołnierzy w wojskowych taborów, które rozłożyły się na górkach wokół Frampola i także zostały zbombardowane. Wszyscy spoczęli we Frampolu; na cmentarzu parafialnym lub miejscowym kirkucie.
18 września nad Frampolem znowu pojawił się samolot zwiadowczy Luftwaffe, który zrobił zdjęcia lotnicze. Poddano je analizie skuteczności i rozrzutu bombardowania. Frampol, podobnie jak hiszpańska Guernica, został zniszczony w 90 procentach.
Po wojnie nie wolno było mówić o bombardowaniu Frampola. To zdarzenie znane było jedynie nielicznym. – Nikt nie dokumentował przeszłości. Szkoda, bo w latach 60-tych minionego wieku żyło sporo świadków tej historii – mówi Wiesława Chołota z Urzędu Miasta we Frampolu.
Po tym bombardowaniu Frampol już nigdy nie powrócił do pierwotnego stanu. – Warsztaty włókiennicze nigdy nie ruszyły, cześć ludzi wyniosło się z miasta, zaś społeczność żydowską, stanowiącą 40 proc. mieszkańców miasta Niemcy zabili na miejscu lub wywieźli do Bełżca. Nikt nigdy nie oszacował strat, jakie poniosło miasta. Nikt nas nawet za to nie przeprosił – dodaje burmistrz Frampola.
O Guernice mówiono podczas procesu Norymberskiego, o Frampolu nikt nie wspomniał. A wolfram von Richthofen umarł w 1945 roku w niewoli amerykańskiej. Na raka.
Reklama













Komentarze