Słaba postawa sprawiła, że po niedzielnej przegranej z Ruchem Izbica trener Marek Burek złożył rezygnację z pełnionej funkcji.
Zarząd klub jej nie przyjął. – Do czasu znalezienia nowego szkoleniowca drużynę prowadzić będzie obecny trener – mówi prezes.
W klubie zastanawiają się jednak, czy zmiana na trenerskiej ławce coś zmieni w poczynaniach zespołu. – Chciałbym wysłuchać opinii piłkarzy. Czy chcą nowego szkoleniowca i czy, gdy się on pojawi, zmieni się coś w naszej pracy – zastanawia się Fedak.
Jak obecnie to wygląda? – Z racji tego, że zawodnicy pracują, trenujemy tylko raz w tygodniu, w piątki – wyjaśnia prezes. – I tak ciężko jest zebrać 11 piłkarzy. Zazwyczaj w zajęciach uczestniczy ośmiu, dziewięciu seniorów. Z juniorami jest łatwiej i oni spotykają się dwa razy.
Z frekwencją na meczach, szczególnie rozgrywanych w Kraśniczynie, jest już nieco lepiej. – Podczas spotkania z Ruchem mieliśmy aż czterech rezerwowych – mówi prezes. – Było i tak, że w meczowym protokole wpisywaliśmy nawet 17 piłkarzy. Nie ma się jednak co dziwić: skoro się nie trenuje, ciężko jest o dobry wynik.
Największym problemem jest skuteczność. Okazuje się, że dla beniaminka nie ma kto strzelać goli. Do tej pory Tatran ma ich tylko sześć. – Bramkostrzelny pomocnik Marcin Mielnicki wyjechał już za granicę. Przemysław Rapa jest od dłuższego czasu kontuzjowany. Brakuje nam strzelców i chyba tutaj tkwi problem – uważa Fedak.
Władze Tatrana Kraśniczyn zastanawiają się, czy zmiana trenera na pewno wpłynie na wyniki
Te są bardzo złe. Beniaminek nie zdobył nawet punktu i po siedmiu kolejkach zajmuje ostatnie miejsce. Taki stan rzeczy jest bez wątpienia ogromnym zaskoczeniem. Tym bardziej, że... – Nie gramy źle. W wielu spotkaniach to my dyktowaliśmy warunki, stwarzaliśmy okazje – tłumaczy prezes Tatrana Lucjan Fedak. – Szkoda tylko, że nie potrafiliśmy zamienić ich na bramki i zwycięstwa.
- 25.09.2014 09:00
Reklama













Komentarze