Reklama
Efektowna inauguracja Huczwy Tyszowce. Pliżgę stać na sukces
Pomimo złego stanu boisk na Zamojszczyźnie i przełożenia przez okręgowy związek większości meczów, działacze Sparty Wożuczyn bardzo chcieli rozegrać swój mecz zgodnie z planem. Dopięli swego, ale jeżeli liczyli, że Huczwa Tyszowce będzie niewystarczająco przygotowana, to mocno się rozczarowali.
- 21.03.2010 17:14
\"Biało-zieloni” już od pierwszych sekund narzucili gospodarzom swój styl gry. Zanim miejscowi kibice zdążyli wygodnie zasiąść na trybunach, było już 0:1. Ukrainiec Maksim Pavlenko wykorzystał dogranie Łukasza Hałasy i precyzyjnym strzałem skierował piłkę do siatki. Siedemnaście minut później swoją chwilę chwały miał Kamil Grela. Wracający po dłuższym rozbracie z piłką pomocnik, popisał się mocnym uderzeniem z rzutu wolnego, którym nie dał szans bramkarzowi Sparty.
W drugiej połowie goście trafiali jeszcze dwukrotnie, a w obu przypadkach z goli cieszył się Marcin Późniak. Gospodarze zdołali odpowiedzieć tylko raz, po strzale Mateusza Cywki.
– Pierwsze koty za płoty. Odetchnąłem, bo to był dla nas bardzo ważny sprawdzian – mówi Jacek Paszkiewicz, szkoleniowiec Huczwy. – Zwycięstwo utwierdziło nas w przekonaniu, że podążamy właściwą drogą. Sporą satysfakcję sprawił mi też fakt, że chłopcy dobrze odrobili zadanie domowe.
Pierwsza i czwarta bramka padły po zagraniach, które długo ćwiczyliśmy na treningach. Prawdziwych mężczyzn poznaje się jednak, nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą, więc z radością wstrzymujemy się do ostatniej kolejki.
Sparta Wożuczyn – Huczwa Tyszowce 1:4 (0:2)
Bramki: Cywka (71) – Pavlenko (1), Grela (18), Późniak (65, 72).
Sparta: Szmoniewski – Kobiałka, Pachla, Giza, Krawczyk, Korzeń, M. Olszewski (65 P. Sak), Cywka, M. Antoniuk (85 D. Sak), Rejs (65 Czerwiński), K. Antoniuk.
Huczwa: Bartoszyk – Orzechowski, Anioł (25 Czernoba), Joniec, Hałasa (61 Pi. Maliszewski, Grela, Mruk, Somik (75 Walentyn), Pawlenko, Późniak, Pa. Maliszewski (72 A. Mac)
Żółte kartki: K. Antoniuk, Cywka (S).
Sędziował: Arkadiusz Łaszkiewicz. Widzów: 400.
Pomimo, że w klasie okręgowej karuzela trenerska nie kręci się tak szybko jak w ekstraklasie, gdzie tylko przed tygodniem pracę stracili szkoleniowcy dwóch czołowych zespołów, to w zimowej przerwie doszło do roszad w dwóch klubach.
Co ciekawe, posady zachowali trenerzy drużyn, które zajmują miejsca spadkowe, a z pracą pożegnali się Mariusz Barda z Echo Zawada i Krzysztof Tarnowski z Olimpiakosu Tarnogród.
Zwolnienie tego pierwszego było sporą niespodzianką. Wprowadził bowiem Echo do okręgówki, a po rundzie jesiennej zostawił na znakomitej, szóstej pozycji. Musiał odejść, gdyż zarząd zdecydował się na wariant oszczędnościowy.
– Rozumiem względy, którymi kierowali się prezesi, ale trochę mi przykro, że nie usłyszałem nawet słowa \"dziękuję” za to, co osiągnąłem z zespołem – mówi Barda, obecnie zajmujący się szkoleniem młodzieży w AMSPN Hetman Zamość.
– W zimowym okienku transferowym drużyna solidnie się wzmocniła, więc utrzymanie szóstej pozycji nie powinno być problemem. Myślę, że w zasięgu może być nawet czwarte miejsce. Jestem pewien, że \"Małego” na to stać. Cieszę się, że to on przejął po mnie zespół i życzę mu wszystkiego najlepszego – dodaje.
Rzeczony \"Mały”, to oczywiście Mariusz Pliżga, który od rundy wiosennej prowadził będzie Echo. On sam nie ma jednak tak wielkich ambicji, i przyznaje, iż do pełni szczęścia wystarczyłoby mu utrzymanie szóstej pozycji.
W pierwszą szóstkę celują także w Tarnogrodzie. To właśnie z powodu rozczarowania zarządu postawą zespołu w rundzie jesiennej, z pracą pożegnał się Krzysztof Tarnowski, który przeniósł się do Gromu Różaniec.
Jego następcą został Mariusz Dołęcki, który dotychczas trenował juniorów. – Jestem pewien, że da sobie radę. Posiada odpowiednie umiejętności, aby pracować w tym zawodzie. Zapowiada się na bardzo dobrego trenera – chwali swojego pracownika Adam Komosa, prezes Olimpiakosu.
Zarówno Pliżga, jak i Dołęcki w poprzedniej rundzie występowali na boisku. W związku z nową rola, nie zamierzają wieszać butów na kołku, ale ich uwaga będzie musiała zostać bardzo precyzyjnie rozłożona. Każdy z nich staje bowiem przed poważnym wyzwaniem, którego realizacja może być udanym początkiem trenerskiej przygody.
• To dla pana już trzeci sezon w Nordzie. Walka o utrzymanie będzie zacięta.
– Podobnie było, gdy przychodziłem wiosną 2008 roku. Ale tylko pod względem punktowym, bo po rundzie jesiennej mieliśmy jedenaście \"oczek”. Znacznie większy był jednak potencjał kadrowy. W tym sezonie o utrzymanie będzie znacznie trudniej. Przed sezonem straciliśmy najskuteczniejszego strzelca, Sylwestra Zdunka, który przeniósł się do Chełmianki oraz jego brata Andrzeja, który wybrał Wieniawę. Opuściło nas jeszcze paru piłkarzy, a kilku innych wykluczyły kontuzje. W efekcie mamy odmłodzoną, mało doświadczoną kadrę.
• I dlatego zdecydował się pan na rewolucje kadrową?
– Większość zawodników, po których sięgnęliśmy to także młodzi chłopcy na dorobku. Cały czas brakuje nam doświadczonego lidera, ale jeżeli młodzież będzie odpowiednio zmotywowana i uwierzy w swoje umiejętności, to powinniśmy osiągnąć korzystny rezultat.
• Związek przedłużył okienko transferowe, więc jest jeszcze szansa na pozyskanie brakującego ogniwa.
– Mamy tydzień czasu i nie ukrywam, że rozglądam się za alternatywnym rozwiązaniem. Chciałbym zakontraktować Mariusza Bogdanowicza, z którym występowałem w Ostoi. Co prawda ostatnio dość długo nie grał w piłkę, ale jestem przekonany, że ze swoim doświadczeniem bardzo by nam się przydał.
• A jak wydłużenie przerwy w rozgrywkach wpływa na szkoleniowe plany Tomasza Goździuka?
– Dla nas jest to korzystna sytuacja. Jesteśmy dopiero na początku budowy zespołu i każdy tydzień daje nam możliwość lepszego przygotowania do rozgrywek. W tej chwili czas jest dla nas na wagę złota. Przyznam szczerze, że zazdroszczę tym, którzy mają już ustabilizowane i gotowe do sezonu kadry.
• Czyli nie ma pan nic przeciwko temu, aby przerwa wydłużyła się jeszcze bardziej?
– Bez przesady. Za tydzień, podobnie jak większość drużyn, chciałbym już rywalizować o punkty. Przełożenie następnej kolejki, oznaczałoby, że musielibyśmy grać w jeszcze jedną środę, a tego nikt nie chce. Adrenalina rośnie, ciśnienie również, wszyscy nie możemy doczekać się już meczów o stawkę.
Reklama













Komentarze