Juniorzy młodsi Górnika Łęczna zaczęli od pogromu
Trudno wyobrazić sobie lepszy początek nowego sezonu. Juniorzy młodsi Górnika Łęczna w swoim pierwszym meczu rozgromili Lewart Lubartów aż 10:0. W pierwszej serii gier zawodnicy kilku innych zespołów mogą być zadowoleni ze swojej skuteczności, bo w zaledwie sześciu spotkaniach padły aż 34 gole.
- 22.08.2010 16:38
– Prawdę mówiąc te 10 trafień to był najniższy wymiar kary. Spokojnie powinniśmy zdobyć więcej bramek. Goście po prostu zupełnie nie istnieli na boisko – ocenia trener Sławomir Pogonowski. Wysoko wygrał też TOP 54 Biała Podlaska z Motorem Lublin, ale co ciekawe w pierwszych fragmentach meczu groźniejsi byli goście, ale nie potrafili udokumentować swojej przewagi ani jednym golem.
W odpowiedzi piłkarze trenera Przemysława Sałapskiego szybko zdobyli dwie bramki i po pół godzinie gry kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń.
– Rzeczywiście, Motor jako pierwszy zaatakował i możemy mówić o sporym szczęściu, że nie musieliśmy odrabiać strat. Później zdecydowanie już dominowaliśmy i tak naprawdę rywale oprócz honorowego gola więcej nie zagrozili już naszej bramce – ocenia trener Sałapski.
Ciekawy przebieg miało derbowe spotkanie dwóch lubelskich klubów: Wieniawy i Widoku. Do przerwy przyjezdni prowadzili tylko 1:0, ale po zmianie stron szybko zrobiło się aż 4:1.
Zryw ekipy Tomasza Zakrzewskiego okazał się zbyt późny, bo mimo że jego podopieczni zdołali doprowadzić do wyniku 4:3, to na więcej nie było ich już stać. Udanie w swoim debiucie w I lidze zaprezentowali się także juniorzy młodsi Stali Krasnik, którzy zremisowali w Lublinie z tamtejszym Sygnałem 1:1.
Jeden punkt zawodnicy z Kraśnika zawdzięczają bramce Marcina Drąga, bo ten wpisał się na listę strzelców ładnym lobem. O sporym pechu może mówić Wisła Puławy, bo przeważała w spotkaniu z Lublinianką i długo prowadziła 2:1. Przyjezdni zdołali jednak wyrównać po uderzeniu z rzutu wolnego. Nieco pomógł im jednak Łukasz Gałęzowski, bo piłka odbiła się jeszcze przypadkowo od jego głowy i wpadła do bramki obok zaskoczonego bramkarza „Dumy Powiśla”.
Sporo działo się w pierwszej kolejce Wojewódzkiej Ligi Juniorów Starszych. Już na dzień dobry hitem miało być spotkanie dwóch najlepszych drużyn minionego sezonu: TOP 54 Biała Podlaska i Motoru Lublin. Niestety ta druga ekipa… nie zgłosiła się do rozgrywek.
- Na dzień przed meczem nadal czekaliśmy na informację, czy Motor będzie grał. Niestety okazało się, że wicelider sprzed roku nie wystartuje. Szkoda też, że z gry zrezygnowała Chełmianka. Może nie walczyli o czołowe lokaty, ale naprawdę mieli całkiem ciekawy zespół. Mnie czeka teraz sporo pracy, bo z ubiegłego sezonu zostało mi tylko trzech chłopaków i muszę zbudować drużynę praktycznie od nowa – mówi trener TOP 54 Henryk Grodecki.
Olbrzymie kłopoty kadrowe przed pierwszym meczem miał za to szkoleniowiec Górnika Łęczna Tomasz Hermann. Opiekun „zielono-czarnych” w spotkaniu z Lewartem Lubartów miał do dyspozycji jedynie 13 graczy, ale na ławce rezerwowych oprócz drugiego golkipera siedział jeszcze piłkarz kontuzjowany.
Obaj musieli się jednak pojawić na boisku, a co ciekawe bardzo aktywny był zwłaszcza ten pierwszy. Bramkarz Marek Kowalik grając w polu najpierw sprokurował rzut karny dla rywali, a następnie zrehabilitował się zwycięskim golem.
– Zachował się jak rasowy snajper, bo bardzo przytomnie zamknął akcję i trafił na 2:1. Czy nasza sytuacja kadrowa wkrótce się poprawi? Liczę, że w przeciągu najbliższych tygodni będę miał do dyspozycji przynajmniej 16 zawodników – mówi trener Hermann. Od mocnego uderzenia rozgrywki rozpoczęli gracze Widoku Lublin, bo rozgromili na wyjeździe w derbach Wieniawę aż 7:1. Najbardziej zadowolony po końcowym gwizdku był na pewno Dariusz Aftyka, który skompletował hat-tricka.
Aż sześć goli padło w Lublinie, gdzie zmierzyły się tamtejszy Sygnał i Orlęta Łuków, a zawody zakończyły się remisem 3:3. – Zagraliśmy słabo, bo prowadziliśmy w drugiej połowie 3:1, ale daliśmy sobie w końcówce wbić dwa gole. Powód? Po prostu nie mamy sił na całe spotkania. Czeka nas jeszcze sporo pracy, żeby dojść do pełnej formy – mówi trener Andrzej Suchodolski.
Reklama













Komentarze