Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Motor Lublin - Stal Rzeszów 0:2. Tylko kibice nie zawiedli

Piłkarzom Motoru nie pomaga już nic. Ani zmiana trenera, ani doping kibiców. Zespół dalej gra fatalnie i traci punkty. W tej sytuacji aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
W sobotę lublinianie przegrali już po raz siódmy w tym sezonie. Za silna okazała się dla nich Stal Rzeszów. Tym samym ich skromny, pięciopunktowy dorobek, nie uległ zmianie. O opuszczeniu przez Motor ostatniego miejsca w tabeli nie ma co raczej na razie marzyć. Oszust w bramce W składzie gospodarzy zabrakło Marcina Popławskiego i Krystiana Wójcika, których dopadły problemy zdrowotne. Niespodzianką dla kibiców był za to występ między słupkami Motoru Mateusza Oszusta. Dla Kamila Styżeja, który jeszcze niedawno był podstawowym golkiperem "żółto-biało-niebieskich”, zabrakło miejsca nawet na ławce rezerwowych i musiał usiąść na trybunach. Z kolei na ławce rezerwowych Stali zasiadł były piłkarz Motoru Janusz Iwanicki. Pierwsza bramka dla gości padła po strzale głową Konrada Macy, który wykorzystał dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego. Kibicom zgromadzonym na stadionie przypomniała się w tym momencie ta sama minuta meczu z Ruchem Wysokie Mazowiecki, bo wtedy Motor stracił gola w identyczny sposób. Po tej bramce goście cofnęli się do defensywy, natomiast lublinianie zaczęli atakować. W najlepszej sytuacji na wyrównanie znalazł się w 45 min Michaiło Diaczuk-Sawicki, ale po wyłożeniu piłki przez Marka Fundakowskiego, pomocnik Motoru nie trafił w światło bramki. Wcześniej Tomasza Wietechę próbowali też zaskoczyć uderzeniami Siergiej Czapko i Łukasz Jankowski, ale bez powodzenia. Karny ustawił wynik Druga połowa mogła się zacząć od mocnego uderzenia Motoru, ale strzał z rzutu wolnego Fundakowskiego z 17 m bardzo dobrze broni Wietecha. W 80 min, po kontrze Stali Grzegorz Krystosiak sprokurował rzut karny, który na bramkę zamienił Wojciech Reiman. W tym momencie nadzieje gospodarzy na co najmniej punkt prysły jak bańka mydlana. W sobotę na pochwały zasłużyli jedynie kibice Motoru, którzy przez cały czas zagrzewali swój zespół do walki i stworzyli dobrą atmosferę na trybunach. Bramki: Maca (10), Reiman (80, z karnego). Motor: Oszust – Temeriwski, Jankowski, Krystosiak, Wojdyga, Żmuda, Diaczuk-Stawicki (70 Dykij), Bortniczuk (46 Młynarski), Czapko, Droździel (46 Kycko), Fundakowski. Stal: Wietecha – Duda, Hus, Lebioda, Maciorowski, Krauze (77 Majda), Reiman, Orzechowski (56 Jędryas), Prokić, Maca (81 Szala), Karol Wójcik (65 Iwanicki). Żółte kartki: Krystosiak, Młynarski, Jankowski (M) – Hus, Wietecha, Jędryas (S). Czerwona kartka: Fundakowski (Motor, 90+1 min). Sędziował: Sławomir Pipczyński (Radom). Widzów: 600. O tym na razie w klubie cicho. Choć jeszcze przed meczem ze Stalą prezes Motoru mówiła, że potencjalni kandydaci pojawią się w sobotę na trybunach i niewykluczone nawet, że z jednym z nich zostanie podpisany kontrakt, to okazało się to nieprawdą. Fakt, wśród szkoleniowców na Zygmuntowskich dało się zauważyć m.in. Marka Sadowskiego, ale trudno przypuszczać żeby to on był jednym z kandydatów do objęcia trenerskiego stołka w Motorze. Wśród ewentualnych następców Bohdana Bławackiego wymienia się Wiesława Wojno, Albina Mikulskiego, Roberta Jończyka i Krzysztofa Bukalskiego. Do momentu podpisania umowy zespół będzie szkolił duet szkoleniowców z Ukrainy. Skład ustala Bławacki, zaś zespół prowadzi z ławki jego asystent Jurij Gij. Nowego szkoleniowca ma już inny zespół II ligi grupy wschodniej – Resovia Reszów. Czecha Miroslawa Copjaka zastąpił tam Wojciech Borecki.
Lekarstwem na kłopoty Motoru ze strzelaniem bramek mógłby być Wojciech Białek. 28-letni napastnik rozstał się właśnie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i wrócił do Lublina. Początkowo nie zamierzał już nigdzie grać w tej rundzie, ale szybko okazało się, że będzie chyba musiał zmienić te plany. Wychowankiem Legionu Tomaszowice zainteresowała się bowiem Avia Świdnik, a teraz także Motor. W sobotę, po meczu ze Stalą, miało dojść do spotkania Białka z prezesem Motoru Agnieszką Smreczyńską-Gąbką, ale szefowa klubu z powodów osobistych nie dotarła na stadion. Piłkarza z otwartymi ramionami przyjęliby zapewne kibice Motoru, którzy w sobotę podczas spotkania ze Stalą krzyczeli z trybun: "Białek na boisko!”. Sam zawodnik przyznaje, że nie wie jeszcze, czy w ogóle będzie mógł zagrać w tej rundzie. – KSZO chce rozwiązania kontraktu z mojej winy – mówi Wojciech Białek. – Jeśli tak się stanie, to czeka mnie półroczna karencja. Chętnie wróciłbym do Motoru, ale na razie nie było okazji żeby porozmawiać o tym z prezesem. Bardziej konkretny był Marek Maciejewski, który dzwonił do mnie i namawiał do gry w Avii.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama