Awantura w Poniatowej. Działacze nie chcą piłkarzy jako członków klubu
Wszystko wskazywało na to, że po udanej rundzie jesiennej Stal Poniatowa wyjdzie wreszcie na prostą. Ostatnie lata nie były bowiem udane dla zespołu, który z roku na rok wpadał w coraz większe problemy i o mały włos nie wylądował w okręgówce.
- 24.12.2012 09:57

Rok temu działacze „Stalówki” ściągnęli na pomoc trenera Henryka Kamińskiego. Ten dokonał odważnych ruchów, żegnając się z zaciągiem sprowadzonych zawodników i stawiając na wychowanków. Stal uratowała IV ligę, a teraz zajmuje po jesieni miejsce w środku tabeli.
Niestety dla kibiców z Poniatowej, widoki na przyszłość są nieciekawe, bo budowany ostatnio zespół może pójść w rozsypkę. Powód? Podczas walnego zebrania sprawozdawczego, zawodnikom drużyny seniorów odmówiono przyjęcia w poczet członków klubu, mimo że złożyli niezbędne deklaracje.
– Na 3 stycznia wyznaczono termin wyborów nowego zarządu – mówi nam osoba związana ze Stalą. – Formalnie zawodnicy nie są członkami klubu, więc nie mogą głosować. A to jest na rękę tym, którzy szykują się na nową kadencję. Oni mają już swoich ludzi i wiedzą na jakie poparcie mogą liczyć. Z zawodnikami mogliby mieć problem – dodaje nasz informator.
Odmowa może mieć jednak spore konsekwencje dla klubu. – Piłkarze powiedzieli, że skoro się ich nie szanuje to nie będą grać w Stali. Zagrozili, że jeśli nic się nie zmieni to nie rozpoczną rozgrywek na wiosnę, a działacze mogą sobie stworzyć swoją drużynę. Potem wszyscy opuścili obrady, na znak solidarności z nimi wyszedł też trener Kamiński. Do niego zresztą działacze też mieli pretensję za to, że wypowiada się do prasy – opisuje nasze źródło.
Stal od paru miesięcy nie ma prezesa, bo Jerzy Dębicki został radnym i zrezygnował z funkcji. Od tamtego czasu rządy w klubie sprawuje wiceprezes Zbigniew Mazurek, który całą sytuację widzi zupełnie inaczej.
– Problem polega właśnie na tym, że nikt nie chce być prezesem klubu – twierdzi.
– Ja też, bo nie jestem czasowy, choć jeśli będzie taka konieczność to ostatecznie mogę nim zostać. Zawodnicy rzeczywiście złożyli deklaracje, ale zrobili to na drukach nie wiadomo skąd, w dodatku za późno, bo na dwa dni przed walnym. Z obrad wyszli, bo poszło im o pieniądze, a nie o te deklaracje. Niektórzy mają takie wymagania finansowe, że nie jesteśmy w stanie im sprostać – podkreśla Mazurek.
Reklama













Komentarze