Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Real Madryt - Motor Lublin 7:0. Ale wynik nie był istotny

Nieważne, że był to jedynie mecz towarzyski i mało istotny był wynik: 0:7, istotne jest to, że jedynie cztery polskie kluby mogą w swoim „dossier” napisać, że grały przeciwko słynnemu Realowi Madryt. Jednym z tych klubów jest Motor
Real Madryt - Motor Lublin 7:0. Ale wynik nie był istotny
Adam Olkowicz pokazuje na palcach wynik historycznego meczu Motoru

Rok 1995. Drugoligowy wówczas Motor przygotowywał się do sezonu pod wodzą trenera Romana Dębińskiego. W lubelskiej ekipie występował wówczas Rafał Szwed. A na horyzoncie pojawił się Władysław Kozubal. To znana postać w światku piłkarskim. Pochodził ze Śląska. Wyjechał z kraju, prowadził interesy, m.in. w Szwajcarii. Wyszukiwał talenty, głównie z Europy Wschodniej i Środkowej i załatwiał im kontrakty do dobrych klubów.

Darmowy mecz ze sławą

Wypatrzył młodego wówczas Rafała. Piłkarz miał trafić do FC Basel, tegorocznego przeciwnika poznańskiego Lecha na drodze do Ligi Mistrzów. I w ramach rozliczeń ze szwajcarskim klubem, Kozubalowi udało się zorganizować mecz Motoru z Realem w Vevey, małym mieście nad brzegiem Jeziora Genewskiego.

– Ten mecz z Realem nie kosztował nas ani grosza – wspomina Adam Olkowicz, ówczesny szef Motoru. – Kozubal wszystko załatwił, nawet autokar.

W Szwajcarii motorowcy spędzili cztery dni. Trzeciego dnia pobytu wyszli na murawę. Naprzeciwko – światowe sławy piłkarskie, m.in. Michael Laudrup, Fernando Hierro, Esnaider czy Zamorano. Na trybunach niewielkiego stadionu zasiadło ponad 3 tys. kibiców. Stadion mógł pomieścić 5 tys. widzów, ale sezon urlopowy i ranga meczu nie przyciągnęła tłumów. Bilety na to spotkanie kosztowały 50 franków szwajcarskich.

Sam Kozubal skończył po latach tragicznie. Interesy coraz gorzej szły. Akcje spadały. Popadł w tarapaty. W końcu popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Niektórzy jednak twierdzą, że było to morderstwo.

My puchar, oni proporczyk

– Dla chłopaków to było ogromne przeżycie – wspomina mecz Adam Olkowicz. – Nawet dziś, gra przeciwko takiemu klubowi to wielkie wydarzenie.

„Smaczkiem” meczu – po latach – okazała się osoba sędziego głównego. Był nim Kurt Röthlisberger. Kiedy wkrótce wyszło na jaw, że ten szwajcarski arbiter ustawiał mecze, został dożywotnio zdyskwalifikowany. Wówczas zajął się ogródkiem i pogawędką z sąsiadem, którym był słynny kolarz Eddy Merckx – jeden z najlepszych kolarzy świata.

Sam mecz – jak można było przypuszczać – toczył się pod dyktando Hiszpanów.

Tomasz Jasina, popularny dziś komentator sportowy i dziennikarz, był wtedy jednym z uczestników tego spotkania.

– Grałem na Laudrupa – mówi. – To był gracz światowego formatu. Pierwsze dwadzieścia minut jakoś nam szło, potem jednak dominował Real. Gola nie strzeliliśmy, ale mieliśmy też kilka sytuacji; sędzia mógł m.in. podyktować nam karnego.
Po meczu lublinianie byli zawiedzeni nie tylko wysoką porażką. Nie dane im było wymienić się koszulkami.

– Przed meczem wręczyliśmy Hiszpanom wielki puchar, w zamian dostaliśmy…mały proporczyk, który zresztą gdzieś zaraz po spotkaniu zniknął, pewnie ktoś z zawodników wziął go na pamiątkę – mówi Adam Olkowicz.

Nawet o nas wspomnieli

Po meczu w prasie hiszpańskiej pojawiły się krótkie relacje z tego spotkania. Jedna z gazet zaczęła swój artykuł od… pochwały lubelskiego zawodnika. Był nim Dominik Malesa, z którym nie radził sobie Fernando Hierro. Malesa tak się dał we znaki słynnemu Hiszpanowi, że ten w końcu zdenerwowany sfaulował ostro naszego zawodnika i Malesa okupił ten mecz kontuzją.

Dziennikarze poświęcili też sporo miejsca Michaelowi Laudrupowi, dla którego był to pierwszy sezon z nowym klubie. Duński piłkarz potwierdził swoją klasę w tym meczu.

–Nasza gra i gra Realu to dwie różne bajki – nie ukrywa Olkowicz. – Oni – jak się mówi w piłkarskim żargonie – „pykali” sobie piłką i robili to tak swobodnie, że nasi piłkarze niewiele mogli im zrobić.

Po powrocie do kraju Motor zderzył się z twardą rzeczywistością gry na drugoligowych boiskach. Na koniec sezonu zajmował ostatnie miejsce i ostatecznie spadł z ligi.

Ekipa Motoru na mecz z Realem

Dariusz Opolski (kapitan), Dominik Malesa, Michał Wieleba, Rafał Szwed, Grzegorz Komor, Robert Kasperek, Tomasz Jasina, Mariusz Romańczuk, Piotr Adamczyk, Janusz Zych, Krzysztof Klempka, Włodzimierz Mroczek, Robert Brzozowski, Krzysztof Kubić, Piotr Kocyk, Rafał Dębiński, Piotr Kamiński, Roman Dębiński (trener), Tadeusz Kamiński (kierownik drużyny), Stanisław Żelazny (lekarz), Julian Wójcik (trener odnowy biologicznej), Adam Olkowicz (prezes klubu), Zdzisław Brzozowski, Kazimierz Jasiński (wiceprezesi), Tadeusz Marecki.

Dotychczas tylko cztery polskie drużyny grały ze słynnym hiszpańskim klubem. Była to Stal Mielec, Górnik Zabrze, Wisła Kraków i nasz, lubelski Motor. Trzy pierwsze zespoły walczyły z Realem w pucharach, Motor zagrał z kolei w meczu towarzyskim.

Przed meczem Real–Motor

odbyło się spotkanie pomiędzy reprezentacją oldbojów Szwajcarii i drużyną Orłów Górskiego prowadzoną przez trenera Andrzeja Strejlaua. W bramce wystąpił były wieloletni zawodnik Motoru – Zygmunt Kalinowski. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Orłów 3:0.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama