Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Janusz Sikora buduje gramofony dla audiofilów. Nawet za 100 tys. zł

Gramofon klasy hi-end ma nas zbliżać do muzyki granej na żywo. Choć uzyskanie efektu jak na koncercie nie jest możliwe, można się do niego zbliżyć. Do tego dąży Janusz Sikora. By to zrobić, trzeba się sporo napocić. I dużo wydać
Janusz Sikora buduje gramofony dla audiofilów. Nawet za 100 tys. zł

Na jakość dźwięku składa się właściwie wszystko. Kiedyś nikt nie zwracał uwagi na okablowanie sprzętu muzycznego, stosunkowo niedawno pasjonaci muzycznego sprzętu zauważyli jak ważna jest jakość kabli. Polskie firmy kablarskie sprzedają swoje produkty nawet za 8-10 tys. zł, za kable do głośników można zapłacić nawet 100 tys. zł. To samo tyczy się talerza, ramienia gramofonu, a nawet malutkiej wkładki z igłą. To jest hi-end audio: najlepszy jakościowo i piekielnie drogi sprzęt grający.

Powiększenie

Tym od 1995 roku zajmuje się Janusz Sikora, szef firmy Allmet, zajmującej się obróbką metali. - Kontakt ze sprzętem mam od dziecka, ojciec był zapalonym elektronikiem, robił wzmacniacze dla ówczesnych zespołów estradowych - wspomina przedsiębiorca. - Sam grałem na gitarze, ale nie byłem wirtuozem, więc zająłem się budowaniem sprzętu. Projekt AllmetAudio to działalność dodatkowa, z pogranicza pasji i biznesu.

Zbudowanie gramofonu od podstaw zajmuje mu ok. miesiąca, przy pracy wykorzystuje zaplecze warsztatowe swojej głównej działalności. Samodzielnie wyrabia części: platformy gramofonów, osłony na silniki oraz talerze. Ramię kupuje od słoweńskiej firmy Kuzma za 8 200 euro, cena malutkiej wkładki z igłą (również kupionej u dostawcy ze Słowenii), która kończy ramię, to około 2,5 tys. euro. Są droższe, mogą kosztować nawet 47 tysięcy. - To ma duże znaczenie. Najlepsze wkładki robią Japończycy dzięki szkłom powiększającym. Ja mam szkło z powiększeniem 60 razy i widzę tylko diamentową igłę, żeby zobaczyć szlif igły musiałbym mieć powiększenie 150 albo 200 razy.

Aluminium i brąz

Gramofon z linii basic special edition, który pokazuje nam Sikora, wycenia się na 80-100 tys. zł. - To jest akurat dosyć skomplikowany gramofon, zawiera drogie silniki szwajcarskiej firmy Papst, wszystko jest sterowane cyfrowo. Tego nie kupimy w zwykłym sklepie RTV. Tam kupimy tak zwany drapak, on odtwarza muzykę, można powiedzieć, że jest sprawny, ale jego dźwięki nie zadowolą audiofila.

Gramofon basic special eition waży około 102 kg. Plinta, czyli platforma, na której znajduje się talerz i silniki, które nim poruszają wykonana jest z klejonych na sześciotonowej prasie płyt z brązu i aluminium. Polerowana i szlifowana plinta ma wygląd monolitu. Dzięki swojej wadze i materiałom płyta wolna jest od rezonansów i drgań, a igła, która styka się z płytą, odbiera tylko to co jest w rowku winylu. - Każda firma ma swoją regułę, jedni robią w drewnie, inni w MDF, ja korzystam z metali kolorowych, im większe spektrum materiałów, tym lepiej pochłania cały zakres tych szkodliwych częstotliwości - wyjaśnia Sikora.

Rubin w łożysku

Sam talerz, na który kładziemy płytę z muzyką waży 22 kilogramy, wykonany jest z materiału o nazwie pom oraz żeliwnego pierścienia, który tworzy koło zamachowe, to z kolei stabilizuje talerz i wpływa na jakość dźwięku.

Wykonanie każdej części wymaga niesamowitej precyzji i kosztów. Wykonanie łożyska z rubinową kulką w środku kosztuje mniej więcej tyle, co zwykły gramofon dostępny w sklepie RTV. Oprócz linii basic dostępny jest również sprzęt z linii reference. Te gramofony zamiast dwóch, mają cztery silniki oraz większy talerz, sporo więcej też ważą.

Lampa za tysiąc dolarów

Oprócz gramofonów Janusz Sikora robi głośniki, przedwzmacniacze i wzmacniacze lampowe.
- Jeśli chodzi o lampy, ja korzystam z tzw. nosów, czyli lamp pochodzących z lat 60 lub 70, które nie były używane. Lampy produkowane wtedy były lepiej wykonane, wykorzystywano do nich lepsze materiały. Słynna lampa 300B od Western Electric może teraz kosztować nawet tysiąc dolarów.

Dwie kolumny podłączone do sprzętu zrobione są z głośników liczących ponad 40 lat. Ustawione są na specjalnych, niwelujących drgania słupkach. Bez nich dźwięk dużo by stracił. - Podłoga oddawałaby drgania, niuanse dźwiękowe nie byłyby słyszalne, a bas by się rozmywał.

Jakość dźwięku zdaniem Janusza Sikory jest taka, jak jakość najsłabszego ogniwa w torze gramofon-wzmacniacz–głośnik.

- Wszystkie sprzęty powinny być na podobnym poziomie, ale źródło jest najważniejsze. Jeśli źródło będzie słabe to reszta tego nie nadrobi.

By pokazać możliwości sprzętu puszcza muzykę. Spośród masy winyli wyciąga jedną płytę: Roger Waters „Amused to Death”. Rzeczywiście, odnosi się wrażenie, jakby w tych czterech ścianach Waters grał na żywo.

- Słucham tak muzyki codziennie, po pracy siadam tutaj i się relaksuję. Od zawsze lubiłem bluesa, ale słucham wszystkich gatunków poza hip-hopem i techno, to mi nie leży.

Produkcją masową nie jest zainteresowany. - Tego się nie da sprzedawać seryjnie, bo zaraz stracilibyśmy tę jakość, a obecnie każda część musi przejść przez moje ręce. Druga sprawa to to, że ja nie lubię powtarzać tych samych czynności. Ciągle chce robić coś nowego.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama