Oficjalnie nie potwierdzają jednak tych informacji. – Rzeczywiście, jest coś na rzeczy – mówi natomiast Tomasz Grodzki, prezes MOSiR.
O tym, że Górnik Łęczna mógłby rozgrywać swoje spotkania ligowe nad Bystrzycą mówiło się już od dawna. Chciał tego prezydent Lublina Krzysztof Żuk, chciał też prezes MOSiR Tomasz Grodzki. Nie chcieli jednak kibice Górnika Łęczna, którzy zagrozili bojkotem i temat upadł.
Teraz jednak wraca ponownie. Wszystko za sprawą plotek. W kuluarach można usłyszeć, że Grupa Enea, która niedawno została większościowym udziałowcem Lubelskiego Węgla Bogdanka SA, uzależnia decyzję odnośnie dalszego finansowania klubu od przeniesienia drużyny do Lublina. Na razie nikt oficjalnie nie potwierdza jednak tych informacji.
– Dopiero rozpoczęliśmy proces integracji Bogdanki z Grupą Enea. Na razie za wcześnie jest na jakieś deklaracje z naszej strony. Mogę tylko zdradzić, że bierzemy pod uwagę różne scenariusze – tłumaczy Sławomir Krenczyk, rzecznik prasowy spółki.
Na to, że sponsor wymusi przenosiny klubu do Lublina, liczy Grodzki. – Rzeczywiście, jest coś na rzeczy. Też słyszałem o takiej możliwości. Póki co nie uczestniczyłem jednak w żadnych rozmowach, brakuje konkretów. Ja w każdym razie nie wycofuję zaproszenia dla Górnika. To najlepszy klub w regionie, my mamy najlepszy stadion. Połączenie byłoby naturalne. Jako zarządca Areny Lublin mogę zapewnić, że będziemy starali się doprowadzić do realizacji tematu – zapewnia prezes MOSiR.
Przeciwko są sympatycy zielono-czarnych. – Stanowisko kibiców Górnika jest niezmienne od samego początku. Górnik to nie obwoźny cyrk, a zawodnicy to normalni, zdrowi ludzie, a nie dziwadła, które pokazuje się ludziom występując to tu, to tam – tłumaczy Damian, od wielu lat związany z klubem z Łęcznej, który zwraca też uwagę na inny aspekt całej sytuacji.
– Kopalnia zainwestowała ogromne pieniądze w stadion w Łęcznej, który, w przeciwieństwie do Areny Lublin, jest przygotowany pod względem infrastrukturalnym i posiada odpowiednie dopuszczenia do organizowania na nim spotkań Ekstraklasy.
Środowisko skupione wokół Górnika przeżywało już karną degradację, a także zmiany nazwy i herbu, co nadszarpnęło społeczne zaufanie do klubu, a to przełożyło się na spadek frekwencji.
– Dzisiaj razem odbudowujemy to, co zostało utracone. Być może najwyższy czas na to, by działacze, zawodnicy i kibice mogli skupić się na budowaniu dobrej atmosfery wokół klubu z Łęcznej. Liczymy na to, że nowe władze kopalni okażą się ludźmi najwyższego honoru i nie będą po raz kolejny wywoływać konfliktów, próbując wytransferować klub do większego ośrodka – kończy sympatyk zielono-czarnych.
Stanowisko klubu
O skomentowanie spekulacji poprosiliśmy także klub z Łęcznej. O to odpowiedź, jaką otrzymaliśmy od rzecznika prasowego Górnika Jakuba Drzewieckiego: – Piłka Nożna to gra dla kibiców, a my możemy w nią grać dzięki środkom od naszego sponsora strategicznego. Górnik Łęczna chce grać i wygrywać mecze oraz dostarczać mieszkańcom Lubelszczyzny wielu piłkarskich emocji.
Każdy dba o swój interes
Prezes MOSiR Tomasz Grodzki stwierdził, ze Górnik to najlepszy klub, a Arena Lublin najlepszy stadion w regionie, dlatego gra zielono-czarnych nad Bystrzycą byłaby czymś naturalnym. Nie wiem czy naturalnym, ale na pewno powracające wciąż spekulacje na ten temat nie powinny nikogo dziwić. Wszak w Lublinie mamy futbol tylko na trzecioligowym poziomie, a elitarna ekstraklasa wciąż pozostaje w sferze marzeń.
Stadion w Lublinie jest większy i nowocześniejszy niż obiekt w Łęcznej. To niepodważalny fakt i normalne jest, że Grodzki jako prezes zarządzającej nim miejskiej spółki chciałby wypełniać go jak najczęściej. Do tej pory wychodziło to średnio, ale liczy, że ekstraklasa okaże się magnesem dla sympatyków piłki nożnej, którym na Arenę Lublin znacznie bliżej niż do Łęcznej. Ciężko powiedzieć, czy mecze Górnika będą w stanie regularnie przyciągnąć na trybuny po 15 tys. widzów, ale ja wierzę, że przynajmniej podczas starć z najbardziej prestiżowymi rywalami, to może się udać. Dla Bogdanki i zarządzającej nią Enei to byłaby na pewno znacznie lepsza forma promocji niż gra przed 4,5 tys. publicznością (jak na możliwości 20-tys. miasteczka to i tak znakomita frekwencja!) w Łęcznej.
Temat jest jednak trudny, a interesy sprzeczne. Sam pomysł gry w Lublinie nie podoba się kibicom, którzy w przeszłości grozili już bojkotem, gdyby do tego doszło. I prawdę mówiąc, nikt nie powinien się im dziwić. To ich klub, który wspierają od wielu lat (niektórzy zapewne od początku istnienia). Od zawsze grał w Łęcznej, tam ma najwierniejszych fanów, którzy są z nim na dobre i na złe. Także gdy pałętał się w niskich ligach. I ktoś teraz tym ludziom chce zabrać ich ukochaną drużynę. A przecież Górnik w Lublinie to nie jest pomysł na stałe. Na ekstraklasę na pewno. Ale wyobraźmy sobie, że zespół spada do pierwszej ligi. I co wtedy? Było miło, ale się skończyło? Wracajcie do siebie, bo już nam stadionu nie zapełnicie. Prawdopodobnie tak by to wyglądało.
W najtrudniejszej sytuacji są tak naprawdę działacze klubu z Łęcznej. Stoją między młotem i kowadłem, a na dodatek stąpają po cienkim lodzie. Z jednej strony muszą uważać, żeby nie narazić się kibicom, z drugiej muszą pozostać lojalni wobec sponsora i głównego udziałowca, a na koniec i tak to nie oni podejmą decyzję w tej sprawie.
Ciekawy jest jeszcze jeden wątek. Nawet jeżeli obecne władze Enei chcą, żeby Górnik grał w Lublinie (oficjalnie nikt tego nie potwierdza), to niekoniecznie nowe będą miały taki sam plan. Ledwie w poniedziałek rada nadzorcza spółki ogłosiła konkurs na stanowiska prezesa i wiceprezesów, bo kadencja obecnego zarządu kończy się 11 marca. I bądź tu człowieku mądry.
Michał Beczek














Komentarze