Będące w opłakanym stanie autobusy spółki PKS Zielona Góra trafiły pod lupę policji, bo ich kierowcy postanowili przerwać milczenie. – Podjęliśmy kontrole po anonimach, które pojawiły się w naszej komendzie – przyznaje Paweł Paździor, zastępca komendanta miejskiego policji w Lublinie. – Osoby, które się przedstawiły jako kierowcy pojazdów zielonogórskiego przewoźnika twierdziły, że są zmuszane, by takim taborem jeździć, a prośby kierowane do dyrekcji nie przynoszą rezultatu.
Nędza i rozpacz
Pierwsza kontrola miała miejsce 5 marca. To, że w dowodzie rejestracyjnym autobusu była wpisana inna liczba miejsc dla pasażerów, niż była w rzeczywistości to najmniejszy problem. Lista uchybień była długa.
– Nieszczelność nadwozia, w szczególności drzwi, wycieki płynów eksploatacyjnych, uszkodzony fotel kierowcy, uszkodzone elementy oświetlenia, niesprawność układu kierowniczego. Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny i zakazali dalszej jazdy – relacjonuje komendant Paździor. Przewoźnik podstawił autobus zastępczy, ale i ten pojazd skontrolowali policjanci i stwierdzili liczne usterki.
– Były to m.in. niesprawności układu awaryjnego otwierania drzwi, wystające elementy metalowe po zdemontowanych siedzeniach, zaklejone taśmą kontrolki ostrzegawcze, w tym kontrolka awarii wpływającej na bezpieczeństwo jazdy, różne opony na jednej osi i mechaniczne uszkodzenia opon – mówi Paździor.
W poprzedni weekend policja skontrolowała w sumie osiem autobusów PKS Zielona Góra i zatrzymała dowody rejestracyjne trzech z nich. Kierowcy dostali mandaty za to, że zdecydowali się prowadzić takie pojazdy.
Nie wyjedziemy
Dalsze wydarzenia mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Niesprawne wozy mogły być odstawione w kąt, na ulice mogłyby wyjechać inne. Ewentualnie wyjechałoby ich nieco mniej, a Zarząd Transportu Miejskiego naliczyłby kary za niezrealizowane kursy. Stało się jednak inaczej. Po minionym weekendzie kierowcy już nie chcieli ryzykować, że dostaną mandat.
W poniedziałkowy poranek odmówili wyjazdu szwankującymi autobusami. To dlatego w miasto wyjechało tylko sześć z osiemnastu wozów. Za kierownice dwóch pojazdów wsiedli dyspozytorzy. Gdy tylko opuścili bazę, ktoś powiadomił telefonicznie policję, że w miasto wyruszyły niesprawne przegubowce. Mundurowi pojechali to sprawdzić.
– Jeden pojazd miał niesprawne hamulce i różne ogumienie na jednej osi. Drugi miał luzy w układzie kierowniczym – wylicza Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Nie były to usterki, które mogły się przytrafić w drodze. Te autobusy w ogóle nie powinny wyjechać. Zatrzymaliśmy dwa dowody rejestracyjne, kierowców ukaraliśmy mandatami.
Nic nie możemy
Gdyby nie bunt kierowców, być może skończyłoby się tylko na trzech zabranych dowodach rejestracyjnych, a po ulicach nadal jeździłoby to, co jeździć nie powinno. Zarząd Transportu Miejskiego wprost przyznaje, że nie ma prawa sprawdzać, czym wożeni są pasażerowie.
– ZTM nie posiada i nigdy nie będzie posiadać uprawnień nadanych ustawowo, takich jak policja czy inne organy właściwe do kontroli stanu technicznego pojazdów. Nie mamy też możliwości kwestionowania badań diagnostycznych – przyznaje Justyna Góźdź z lubelskiego ZTM. – Niemniej jednak nie wykluczany w przyszłych umowach wprowadzenia mechanizmów kontroli, które pozwalałyby nam jako zlecającemu usługi na weryfikację stanu technicznego pojazdu i np. niedopuszczenie go do ruchu. Wprowadzenie takich zapisów wymaga jednak bardziej szczegółowej analizy prawnej.
To może być trudne.
– Problem w tym, że to, co możemy przenieść do umowy musi ściśle odpowiadać naszym kompetencjom – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. – Od badania stanu technicznego są inne służby. My w umowach zapisujemy, że ten stan musi być taki, jakiego oczekujemy.
Nie tylko Lublin ma tak związane ręce. – Mamy możliwość sprawdzenia stanu technicznego pojazdu, ale w bardzo ograniczonym zakresie – mówi Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie. – Nie możemy prowadzić żadnych badań diagnostycznych, stwierdzić luzów w układzie kierowniczym. Możemy sprawdzić, czy drzwi się otwierają i zamykają, czy jest sprawny hamulec postojowy.
Stołeczny ZTM stara się za to prowadzić kontrole wspólnie z policją. W Lublinie policja przyglądała się miejskim autobusom nie dlatego, że apelowali o to ci, którzy zlecają ich kursowanie. – My już w roku 2015 podjęliśmy te działania po tym, jak nasze dzienniki zwracały uwagę na tenże tabor – mówi wiceszef lubelskiej policji. Tamte kontrole obnażyły fatalny stan części pojazdów. – W roku 2015, w marcu, na 12 skontrolowanych autobusów zatrzymaliśmy 10 dowodów rejestracyjnych.
Już dziękujemy
Po wydarzeniach z poniedziałku i wtorku ZTM zerwał umowę z PKS Zielona Góra i naliczył jej milion złotych kary. Kursy przejęli pozostali dwaj przewoźnicy: MPK Lublin i Irex-1.













Komentarze