Wszystko zaczęło się od domowej awanturki.
- Byłem mały. Miałem około ośmiu lat. Oglądałem zdjęcia z domowego archiwum i niechcący jedno z nich podarłem. Moja mama była z tego powodu bardzo rozżalona. Dostałem nawet klapsa - wspomina Gąsianowski. - Żeby ją przeprosić postanowiłem uporządkować domowy zbiór. A później jakoś już tak całkiem naturalnie zacząłem zbierać kolejne zdjęcia. Wkrótce ta pasja przeniosła się także na sprzęt fotograficzny, który zacząłem kolekcjonować.
Fotoplastykon
Kiedy po powrocie do Zamościa ze szkół Gąsianowski otworzył niewielki warsztat przy Rynku Głównym, udekorował go swoimi aparatami. Widok jest naprawdę imponujący, bo aparatów jest ponad tysiąc. Unikatem jest aparat szpiegowski produkcji niemieckiej z 1939 roku. Zdecydowana większość gości muzeum z nostalgią patrzy jednak na aparaty, które pamięta z czasów swojej młodości: Druha, Ami, czy Smienę. Centralne miejsce zajmuje jednak fotoplastykon, którego okular pochodzi z 1895 r. Zdjęcia na nim prezentowane, a pokazujące cały świat, zostały wykonane w latach 1911-1916.
- Potem pomyślałem, że warto zaprezentować też znajdujące się w moim zbiorze stare zdjęcia z całej Lubelszczyzny, które będą mogli oglądały kolejne pokolenia - opowiada miłośnik starych zdjęć.
Świadectwo minionych dni
W tej chwili w Muzeum znajduje się ok. 5 tysięcy fotografii. Najstarsze to dagerotyp z 1839 r. Jest też ferrotyp (zdjęcie na blaszce) z 1850 r. i szklany negatyw z 1860 r. Ciągle przybywają też kolejne eksponaty.
- Kiedyś, gdy ktoś umierał spadkobiercy bardzo często palili zdjęcia znalezione w jego domowym archiwum. Robili to, bo bardzo często zwyczajnie nie wiedzieli co z nimi zrobić. Nie czuli potrzeby dalszego ich przechowywania, bo nawet nie wiedzieli kto się na nich znajduje - opowiada kustosz Muzeum Fotografii. - Teraz to się na szczęście zmieniło. Coraz więcej mieszkańców naszego regionu wie o mojej pasji i przynosi mi takie niepotrzebne zdjęcia. Jestem im za to niezmiernie wdzięczny, bo dzięki nim udało mi się stworzyć wspaniałą kolekcję fotografii ukazującą, jak ludzie żyli przed latami. Ich radości i troski, ale też miasta, które budowały się latami. To świadectwo minionych dni. Kronika Zamojszczyzny utrwalona w sepii i na biało-czarnych klatkach.
Dom zdjęć
Zniszczone rolki z negatywami przyniósł m.in. Antoni Podolak, mieszkaniec miejscowości Zrąb (gm. Skierbieszów). Znalazł je na strychu swojego domu. Okazało się, że wykonane w 1942 i 1943 r. zdjęcia przedstawiają mieszkańców Skierbieszowa - ich chrzciny, śluby, pogrzeby, scenki rodzinne.
- Ludzie, których już w większości między nami niema wciąż żyją na tych zdjęciach. I to jest właśnie niezwykłe - mówi Gąsianowski i co rok planuje organizować kolejne wystawy ocalonych zdjęć. Byli już „Grajkowie i muzykanci”, „Czar Starej Fotografii w obiektywie Zamojskich Fotografów”, „Jest w grajkach taka siła” i „Ach, cóż to był za ślub”.
- Kiedy dostaję kolejne zdjęcia staram się odtworzyć czasy, w których powstały. Tylko niektóre fotografie są jednak opisane. Na innych znajduje się jednak pieczątka zakładu fotograficznego lub wytłoczka, czyje jest to zdjęcie, jaki jest to rok, kto jest na zdjęciu - opowiada miłośnik fotografii. - Większość z nich pochodzi z lat 30 ubiegłego wieku. Część, jak już powiedziałem, przynoszą spadkobiercy. Sam też przywożę wiele zdjęć ze swoich wypraw do Lwowa, w których zakładach fotograficznych zostały wykonane. Już tam się nawet ze mnie śmieją, że moją misją jest zabieranie zdjęć do ich domu.
Legendy
W niektórych zdjęciach kryją się też tajemnice. Tak jest w przypadku obrazka wykonanego najprawdopodobniej na przełomie XIX i XX wieku. Przedstawia ziemiańską rodzinę siedzącą przy stole. Ściany pomieszczenia, w którym się znajdują zdobią portrety przodków. Wizerunek jednej z kobiet został jednak z portretu wymazany.
- Można się tylko domyślać, że splamiła honor rodziny - uważa Gąsianowski. - Byłoby naprawdę rzeczą wielką odkryć tę tajemnicę rodzinną. Co takiego zrobiła ta kobieta i jakie konsekwencje ją spotkały? Obawiam się jednak, że jest to już niemożliwe.
Część zdjęć znajdujących się w posiadaniu Gąsianowskiego wykonali też najbardziej znani zamojscy fotografowie: Jan Strzyżowski, Franciszek Obst, Włodzimierz Ksykiewicz, Jerzy Dziuba, Wincenty Suchowierz, Leon Gieroś, Bronisława Ułasewicz, Władysław Surmacz, Antoni Jabłoński i Michał Murawski.
- Te nazwiska to legenda! - podkreśla miłośnik zdjęć. - Mam też bardziej współczesne smaczki, takie jak na przykład zdjęcie generała Wojciecha Jaruzelskiego, który najprawdopodobniej służył w Jednostce Wojskowej w Hrubieszowie i zrobił sobie zdjęcie w Zamościu. Wciąż czekam też na kolejne fotografię. Są takie, na których bardzo mi zależy. Mam nadzieję, że otrzymam kiedyś zdjęcia wykonane prze wojną przez żydowskich fotografów w Zamościu.
Chwile
Do Muzeum Fotografii każdego dnia bardzo chętnie zaglądają turyści. Regularnie przychodzą też mieszkańcy Zamojszczyzny. Zdarzają się też wzruszające momenty, tak jak wtedy gdy starsza pani rozpoznała na białoczarnej fotografii siebie i swojego małego braciszka.
- Była bardzo zaskoczona, bo nigdy tego zdjęcia nie widziała - przyznaje właściciel Muzeum. - Dla takich właśnie chwil warto żyć i pracować.
Wszystko zaczęło się od domowej awanturki.
- Byłem mały. Miałem około ośmiu lat. Oglądałem zdjęcia z domowego archiwum i niechcący jedno z nich podarłem. Moja mama była z tego powodu bardzo rozżalona. Dostałem nawet klapsa - wspomina Gąsianowski. - Żeby ją przeprosić postanowiłem uporządkować domowy zbiór. A później jakoś już tak całkiem naturalnie zacząłem zbierać kolejne zdjęcia. Wkrótce ta pasja przeniosła się także na sprzęt fotograficzny, który zacząłem kolekcjonować.
Fotoplastykon
Kiedy po powrocie do Zamościa ze szkół Gąsianowski otworzył niewielki warsztat przy Rynku Głównym, udekorował go swoimi aparatami. Widok jest naprawdę imponujący, bo aparatów jest ponad tysiąc. Unikatem jest aparat szpiegowski produkcji niemieckiej z 1939 roku. Zdecydowana większość gości muzeum z nostalgią patrzy jednak na aparaty, które pamięta z czasów swojej młodości: Druha, Ami, czy Smienę. Centralne miejsce zajmuje jednak fotoplastykon, którego okular pochodzi z 1895 r. Zdjęcia na nim prezentowane, a pokazujące cały świat, zostały wykonane w latach 1911-1916.
- Potem pomyślałem, że warto zaprezentować też znajdujące się w moim zbiorze stare zdjęcia z całej Lubelszczyzny, które będą mogli oglądały kolejne pokolenia - opowiada miłośnik starych zdjęć.














Komentarze