Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lubelskie księgarnie, których już nie ma. Dlaczego jedna z nich otwierała się nawet w niedziele?

W tym miesiącu przestała istnieć księgarnia „Ezop” przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Tym samym znika, które było związane z książkami od... 59 lat. Czytelnicy zamawiający tytuły w sieci nawet tego nie zauważą. Dla nich poniższa opowieść będzie z gatunku SF. Starsze mole książkowe się wzruszą.
Lubelskie księgarnie, których już nie ma. Dlaczego jedna z nich otwierała się nawet w niedziele?

Wstęp

„Z dziejów lubelskiego księgarstwa w XVII wieku” Elżbiety Torój można się dowiedzieć, że pierwszym stałym dostawcą książek do Lublina był krakowski księgarz kalwiński Zacheusz Kessner. Jego klientami musiał być bogaty patrycjat, środowiska różnowiercze, okoliczna szlachta, duchowieństwo i młodzież szkolna. Księgarz zmarł w 1602 roku. Po jego śmierci powstał spis inwentarzowy pozostałych po nim książek. Dokument dotrwał do dziś dając pojęcie o nowościach z zakresu prawa, medycyny, astronomii, astrologii, geografii i botaniki jakie Zacheusz Kessner oferował. Nasi przodkowie mieli do wyboru książki niemal z całej Europy.

Zakładka

W dziale antykwarskim Skład materjałów piśmiennych i rysunkowych S. Naramowskiego w Lublinie ul. Królewska 6 (róg Królewskiej i placu przy Kr. Bramie) posiada książki rzadkie lub zupełnie wyczerpane. Skład portretów znakomitych ludzi. Ceny przystępne. (Reklama z 1917 roku, pisownia oryginalna)

Rozdział 1

– Chyba najbardziej zapamiętałam ten okres, kiedy przychodziłam do pracy w niedziele. Wolnych sobót wtedy nie było, to jasne ale myśmy otwierali także w niedziele, bo w ten dzień ukazywał się „Przekrój” i ustawiały się po niego kolejki – wspomina pani Teresa Piaseczyńska, która dziś jest już na emeryturze ale przez dwadzieścia lat, między 1954 a 1974 rokiem pracowała przy Krakowskim Przedmieściu 20 w Międzynarodowym Klubie Prasy i Książki.

– Byłam w grupie pierwszych pracowników i bardzo miło wspominam to miejsce w samym centrum i współpracowników. To był bardzo sympatyczny zespół, w większości młodych ludzi po studiach, głównie na KUL. Klub był takim powiewem wielkiego świata. Była zagraniczna prasa, zachodnie książki. Do dziś mam kupiony na początku pracy album francuskiego malarstwa. Mieliśmy przestronną salę z estradą, na piętrze była druga sala. Były spotkania z literatami, odczyty, wystawy. Nawet pamiętam koncert fortepianowy, bo fortepian też tam był. Była szatnia, w kawiarni kawa, herbarta, jakieś wafelki. Przychodziło mnóstwo ludzi. Naukowcy, studenci, cała elita. Można było na miejscu poczytać zagraniczną i krajową prasę. Dzienniki były na drewnianych kijach, a kolorowe czasopisma wypożyczała pracownica. Oprócz tego była księgarnia z działem prasy, były płyty, później doszły reprodukcje, plakaty – wspomina pani Teresa, która pracowała na dziale czasopism i opowiada, że dawniej klienci zakładali sobie w kioskach teczki. To była forma zagwarantowania zakupu atrakcyjnego tytułu, bo najpierw gazety rozdzielano do teczek a resztę wykładano na ladę. Na teczce było nazwisko i lista tytułów, które zamawiała dana osoba.

Dziś pod „20” działa fast food. Remont zlikwidował dawny układ pomieszczeń, ale sala na parterze i piętrze dają pojecie o wnętrzach dawnego klubu. Tam gdzie teraz jest zaplecze gastronomiczne i toaleta - działała księgarnia. Na wprost wejścia było stoisko z prasą - cała ściana czasopism eksponowanych w szklanych „kieszonkach”. W głębi były książki i na końcu płyty. Okładki nowości wisiały w witrynach mocowane spinaczami do systemu żyłek. W 1982 roku w jednym z okien pojawiła się ciemnobrązowa okładka z monetą - album Budki Suflera „Za ostatni grosz”.

Zakładka

W roku 1900 w Lublinie było 10 księgarń. Do największych, handlujących głównie książkami, należały: Księgarnia Arcta, Księgarnia Słowakiewicza, Księgarnia Cederbauma, Księgarnia Kiesewetterów.
Ilustracje.

– Mogę nie być wiarygodny, bo to będą wspomnienia dzieciaka. No i głupio się przyznać, ale księgarnia tak zwana radziecka, była dla mnie rozpoznawalna na węch – zastrzega się pan Michał, socjolog z Lublina pytany o księgarnię, która działała przy Krakowskim Przedmieściu 62 w czasach PRL-u, długo przed znanym nam „Ezopem”. – Mój starszy, nieżyjący już brat dostawał kupowane tu książeczki, a ja czasami zaglądałem, gdy z rodzicami szliśmy do centrum. Wtedy dzieci nie miały takich zabawek i wydawnictw jak moje wnuki, więc radzieckie książeczki do malowania wodą były objawieniem. Miały dziwny zapach, pewnie z powodu ówczesnej farby. Bo ilustracje były szarobure do chwili, gdy się wzięło mokry pędzelek. Zamieniały się w kolorowe akwarelki. Błagałem brata by mi dał spróbować tej magii – wspomina pan Michał i dodaje, że pamięta wydawnictwa albumowe made in ZSRR dostępne pod „62”. – Teraz nikt by ich nawet nie brał do ręki. Drukowane na grubym kredowym papierze w strasznych kolorach. Ale kolorach! Reprodukcje obrazów z tamtych galerii były dla nas fascynujące. Bo były. Zapach papieru, grubych okładek płóciennych, farby drukarskiej. Do dziś to pamiętam.

Adres przy Krakowskim Przedmieściu 62 był jednym z wielu księgarskich miejsc w czasach PRL-u. W zasięgu wzroku, po przeciwnej stronie ulicy była Księgarnia Techniczna Domu Książki - wówczas państwowej instytucji, której podlegały księgarnie. Ten adres jest książkowy nadal. Księgarnia „Tales” związana z Książnicą Polską z Olsztyna ciągle przez starych lublinian zwana jest Księgarnią Techniczną.

Zakładka

„Kalendarz Lubelski” z 1918 roku między „Kołder pracownią” a „Laboratorium Hygenicznym Miejskim” wymienia w spisie instytucji „Księgarnie”: Cholewińska, Krak.-Przedm. 30; Gebetner, Krak.-Przedm. 36; Kossakowska, Foksal 15; Kotlarski, Krak.-Przedm. 39; Majewski, Krak.-Przedm. 17; Naramowski, Plac Króla Łokietka 6.

Rozdział 2

– Właściwie mogę mówić, że wychowałem się w księgarni – uśmiecha się Andrzej Namiota, nauczyciel dyplomowany muzyki, którego mama, pani Franciszka Namiota pracowała wiele lat w nieistniejącej już księgarni Domu Książki na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Szopena.

Otwarcie księgarni, odnotowały ówczesne gazety, bo była ona największa w Lublinie. Działo się to na początku października 1951 roku. Księgarnia była rówieśnicą Fabryki Samochodów Ciężarowych i gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR jaki wzniesiono przy Al. Racławickich.

– Chodziłem do pobliskiego przedszkola miedzy ul. Lipową a Szopena, czasami mama zabierała mnie i wracała do pracy. Świetnie pamiętam pomieszczenie księgarni, które miało kształt litery „L”. Przy wejściu był dział ze słownikami, encyklopediami, leksykonami, dalej dziecięcy i młodzieżowy a na samym końcu naukowy z mapami, planami, globusami. Tam pracowała moja mama z bardzo zaprzyjaźnioną panią Marysią Wójcik. Działy były oddzielone od siebie półkolistymi szybami w ramach, lady były grube, solidne, drewniane, podobnie jak regały i półki w witrynach. Pracownicy każdego działu musieli dbać o ekspozycję nowości na wystawach. Mogłem chodzić do magazynu, do którego schodziło się od strony ulicy Szopena. Ciągnął się pod całą księgarnią. Dla dziecka był długi i wielki jak kolejowy wagon pełen książek. Trochę wilgotny, pachnący książkami. Pracownicy musieli te ciężkie paczki najpierw układać w magazynie a później wynosić na górę. To była wyczerpująca, fizyczna praca – opowiada pan Andrzej, pokazując rodzinne pamiątki. Na jednym ze zdjęć widać jego mamę siedzącą na tle pryzm książek. To właśnie piwnice kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 68.

Do obowiązków pani Franciszki należało oddawanie utargu do banku. Po pracy szła z torbą pełną pieniędzy do bankowej skrytki w murze, koło Księgarni Technicznej, po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia.

– Chodziła tak codziennie, czasami mnie zabierała. Widziałem, jak się denerwuje i rozgląda idąc z tym utargiem. Ja też się czułem niepewnie – wspomina Andrzej Namiota i dodaje, że pani Franciszka w 1970 roku przeniosła się do księgarni „Współczesna” przy Al. Racławickich, gdzie przepracowała do emerytury.

– To był dla mamy awans, została zastępcą kierownika. Całe życie przepracowała z książkami. W domu było mnóstwo książek. Ja do dziś, przez wzgląd na jej pracę, nie mogę patrzeć na książki, które w marketach leżą byle jak w koszach. Mama ciężko pracowała, była cały dzień na nogach, ale w domu opowiadała o ciekawych rozmowach z klientami. Przychodzili profesorowie, lekarze, naukowcy, cała inteligencja. Polowali na jakiś tytuł, rozmawiali o książkach. Księgarnia wtedy przyciągała takie osoby – wspomina pan Andrzej.

Zaletą bycia dzieckiem księgarza było na przykład to, że można było pożyczyć na weekend płytę. – To była jedyna okazja do posłuchania, bo czarny, zagraniczny krążek kosztował 700 złotych czyli 1/5 pensji mamy. Nie wiem jakim cudem płyta The Beatles się znalazła w Lublinie, może Dom Książki kupił na zachodzie jakąś partię – zastanawia się Namiota, który do dziś pamięta, że blisko pół wieku temu miał „Abbey Road” na swoim gramofonie.

Księgarnia „Współczesna” przy Al. Racławickich 22 istniała od 1960 do 2012 roku.

Zakładka

W przewodniku po Lublinie z 1901 roku Maria Ronikerowa cytowała dane statystyczne za rok 1899. Stała ludność Lublina 38 424, niestała ludność 18 813. Mieli oni do użytku: 7 aptek, 8 cukierni, 9 hoteli i zajazdów, 4 dentystów i 6 księgarń.

Wyklejka

– Nie mogę się doczekać aż wnuki podrosną i wezmę je do butiku przy ul. Peowiaków. Na dzieciach i znajomych to robiło wrażenie, gdy szliśmy do małego pomieszczenia i kazałem im sobie wyobrażać, że zamiast wieszaków jest konstrukcja wypchana książkami. Tak pod sufit. Nawet się dziwię, że ten domek się po wyniesieniu książek nie zawalił – opowiada pan Michał, socjolog. – Wspominany starszy brat miał okres w życiu, że żył z książek. To dziś abstrakcja, ale przebitka na niektórych pozycjach czy seriach była lepsza niż na dolarach. I nie mówię o starych książkach w skórze, tylko współczesnych. Minus tego zajęcia - trzeba się było nanosić i najeździć do Warszawy czy Krakowa. Albo Kraśnika i Puław. Bo w małych ośrodkach też mieli poszukiwane nowości, a klientów mniej. Pamiętam jedną z wielu rodzinnych kłótni, że mama ma dosyć tych toreb, pudeł i stosów w pokoju brata. Krzyczała, żeby przestał mieszkać w chlewie. Zbyszek wrzeszczał, że nie mieszka w chlewie, tylko w garażu. Ona chyba nie miała świadomości, że brat miewał w książkowym „towarze” równowartość auta. Ja się na ten boom już nie załapałem. Ale mam do dziś czarno-białego Hłaskę. Rozklejonego, na skandalicznym papierze. Po te cztery tomy w 1986 roku stało się dwie-trzy doby. Druga taka histeryczna kolejka była po Stachurę. Ciekawe czy jakiś młody pani uwierzy w te moje wspominki. Może uwierzy. Widziałem w necie zdjęcia kolejek po smartfony czy jakieś buty – śmieje się pan Michał.

Przypis

Niewielki lokal przy ul. Peowiaków 2 to miejsce w którym miała książkowy antykwariat Stefania Osiakowa. Ale właściwie firmę prowadził jej mąż, Franciszek. Mirosław Derecki w jednym z rozdziałów swoich wspomnień opisywał to miejsce jako mały, ciasny sklepik, od podłogi po sufit zastawionym regałami. Młodzież znajdowała tu kryminały i książki „kowbojskie”. Ale dla koneserów, zbieraczy, bibliofilów, królestwo książki zaczynało się dopiero na zapleczu firmy, gdzie mało kto miał prawo wstępu. Państwo Osiakowie osiedli w Lublinie po wojnie. Najpierw kupili część zrujnowanej kamienicy przy ul. Bernardyńskiej i na parterze otworzyli księgarnię. Jednak władza ludowa miała inne plany, kazała lokal opuścić a w ich pomieszczeniach powstała księgarnia Domu Książki. Książki są w tym miejscu do dziś, choć po dziesięcioleciach, kolejny obrót historii wymiótł stamtąd państwową instytucję.

Osińscy dostali przydział na dwuizbowy lokal w murowanej oficynie przy ul. Peowiaków. Jak pisze Derecki przed ich księgarnią mieszkał tam i pracował ocalały z hitlerowskiego holokaustu wielodzietny żydowski szewc.

Na początku lat 80. ubiegłego wieku antykwariat zaczął prowadzić Marek Gacka.

Zakładka

Księgarnia-antykwarnia i skład materjałów piśmiennych J. Cholewińska Krak.-Przedm. nr. 30 vis a vis hotelu Saskiego posiada na składzie w wyborze wielkim książki szkolne i różnej treści - nowe i używane. Kajety, ołówki, pióra, atramenty, globusy, atlasy, gry towarzyskie i umysłowe, pocztówki, broszury, mapy. Prenumerata pism. Czytelnia. (Reklama z 1924 roku, pisownia oryginalna).

Rozdział 3

Z Krakowskiego Przedmieścia 10 niemal jednocześnie z „Ezopem” zniknął punkt księgarski, który kusił klientów książkami w cenie już od 1 zł. Działał tu od września 2015 roku. Ten epizod przypomniał starszym mieszkańcom, że jakieś ćwierć wieku potrzebowały obroty rzeczy, żeby pod „10” wróciły książki.

– Za PRL-u była tu księgarnia, potem antykwariat. Miejsce miało szczególny wystrój, bo wewnątrz szklano-drewniany przedsionek łapał chłód i wiatr. Drzwi były więc podwójne i skrzypiały. Meble - szklane lady z albumami i nutami. Ciepło dawał piec gazowy, dziwnej konstrukcji. Jako dziecko chodziłam koło niego czujnie, żeby się nie upiec – wspomina Katarzyna Milewska, polonistka, która od wielu lat nie mieszka już w Lublinie, ale spędziła u dziadków czas jak określa „do przedszkola do matury”. – Dopiero po wielu latach doczytałam, że w tej kamienicy od XIX wieku była drukarnia i skład papierniczy państwa Kossakowskich. Może socjalistyczna księgarnia Domu Książki była upaństwowieniem ich firmy? – zastanawia się pani Katarzyna i dodaje, że księgarnia miała szczególne sąsiedztwo, bo firmowy sklep Goplany. W czasach PRL zawsze tu stały kilometrowe kolejki. W czasach kartek na słodycze i w czasach bez kartek. Zimą kolejka rotacyjnie chodziła się ogrzać do księgarni. Panie sprzedawczynie nie były zbyt szczęśliwe.

Rozdział 4

Jednym z bardziej znanych wojennych zdjęć Lublina jest widok zniszczonej księgarnia „Gebethnera i Wolffa”, która od 1914 roku znajdowała się w ówczesnym Hotelu Europejskim. Jej kierownikiem był znany przedwojenny księgarz Franciszek Raczkowski. Można tu było kupić książki i czasopisma polskie i zagraniczne.

W czerwcu 1926 roku w księgarni spotkali się założyciele Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki. Niemal naprzeciwko księgarni w hotelu Europa była księgarnia św. Wojciecha w hotelu Victoria, który stał na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Kapucyńskiej. Księgarnię otwarto w 1933 roku i przeniósł się do niej Raczkowski.

Księgi handlowe, wyposażenie księgarni oraz większa część innych materiałów zniszczyło lotnicze bombardowanie 9 września 1939 roku. Zachowały się wspomnienia osób, które wiedziały, że księgarz ratował z gruzów i płomieni książki chroniąc je w podziemiach pobliskiego klasztoru ojców kapucynów. Po kilku miesiącach przeniesiono je do uprzątniętej części parterowej domu od strony Kapucyńskiej. Dzięki temu mogła działać prowizoryczna księgarnia. Ponownie wydobywano książki z gruzów po zniszczeniach w lipcu 1944 r. Franciszek Raczkowski przy pomocy współpracowników i pomagających im przechodniów znów ratował książki i czasopisma. Po zrobionym remanencie ocalałe tytuły wróciły do handlu opatrzone specjalnym ekslibrisem. Można było na nim przeczytać „Strzeż skarbu polskiej książki. Książka uszkodzona wydobyta z gruzów zniszczonej w działaniach wojennych Księgarni Św. Wojciecha w Lublinie przy ul. Kapucyńskiej”.

Hotel Victoria, podobnie jak sąsiednie domy, zniknął. Starzy lublinianie powojenną księgarnię św. Wojciecha kojarzą z adresem przy ul. Królewskiej, gdzie spore, urządzone ciemnymi meblami, wnętrze oferowało książki jeszcze na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku.

Duch księgarni „Gebethnera i Wolffa” odrodził się w postaci PRL-owskiej specjalistycznej księgarni Domu Książki - Księgarni Medycznej. Ta z kolei zniknęła podczas gruntownego remontu hotelu i przepadła - jak czynne po sąsiedzku - perfumeria czy kasy Orbisu.

Suplement

Gdyby ktoś wpadł na pomysł organizacji spaceru śladem lubelskich księgarń, to wyprawa by była po pierwsze długa a po drugie miała mnóstwo przystanków. Archiwalna prasa, przewodniki, „Kalendarze Lubelskie”, prywatne wspomnienia są źródłem mnóstwa adresów.

Jeszcze jedynie wspominamy o wielkiej księgarni ORPAN na UMCS, która zniknęła pod koniec zeszłego roku, a handlowała od jesieni 1985 roku w gmachu Rektoratu. O klimatycznej księgarni rolniczej przy Kowalskiej. Przywołujemy centralę Domu Książki na Bronowicach czyli księgarnię przy ul. Lotniczej, gdzie redakcyjna koleżanka kupowała pierwszą w życiu kasetę meganetofonową (chyba z Kukulską). I jeszcze „Bibliopola” Marka Słomianowskiego, która zaczynała działalność w lokalu po aptece przy ul. Narutowicza i wiele lat oferowała książki nowe i antykwaryczne przy Rynku (dwa adresy) i przy Świętoduskiej.

Przypis

„Książka Adresowa Polski 1929”, Lublin, ksiegarnie: Alter Dawid, ul. Lubartowska 15; Arct M. i sp. z o. o. oddz., ul. Krak. Przedm. 48; Cholewińscy W. i J., ul. Krak. Przedmieście 38; Dzwonkowski Piotr, ul. Śto. Duska 10; Ejchenbaum Ch., ul. Kapucyńska 5; Fajwelson E., Namiestnikowska 9.; Feder J., ul. Kowalska 4; Flichtenrajch L., ul. Namiestnikowska 11; Forem Fabian, ul. Krak. Przedm. 23; Gebethner i Wolff, oddz. ul. Krak. Przedm. 20; Kłopotowski Ign., ul. Królewska 6; Kossakowska M., ul. Krak. Przedm. 10; Kotlarski Kaz., ul. Krak. Przedm. 58; Księgarnia św. Wojciecha, ul. Krak. Przedm. 43; „Lector” sp. Z o. o., ul. Szopena 5; „Lot” sp. Z o. o., Urząd Pocztowy; Nisenbaum Szaja, ul. Lubartowska 12; „Ruch” S. A., Dworzec kolejowy; Sznajdermeser Mend., ul. Kowalska 5; Szolsohn Mich., Lubartowska 2; Szpringer D., ul. Namiestnikowska 7; Sztrasberger Naf., ul. Kowalska 3 (8); Zynger Ewa, ul. Krak. Przedm. 21.

W tekście wykorzystano informacje ze strony Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN o lubelskich księgarniach i księgarzach (www.tnn.pl) oraz „O dawnym Lublinie” Henryka Gawareckiego

Podziękowania dla pracowników Ośrodka za pomoc w kontakcie z rozmówcami oraz udostępnienie materiałów i Muzeum Historii Miasta Lublina za udostępnienie materiałów

Wstęp

„Z dziejów lubelskiego księgarstwa w XVII wieku” Elżbiety Torój można się dowiedzieć, że pierwszym stałym dostawcą książek do Lublina był krakowski księgarz kalwiński Zacheusz Kessner. Jego klientami musiał być bogaty patrycjat, środowiska różnowiercze, okoliczna szlachta, duchowieństwo i młodzież szkolna. Księgarz zmarł w 1602 roku. Po jego śmierci powstał spis inwentarzowy pozostałych po nim książek. Dokument dotrwał do dziś dając pojęcie o nowościach z zakresu prawa, medycyny, astronomii, astrologii, geografii i botaniki jakie Zacheusz Kessner oferował. Nasi przodkowie mieli do wyboru książki niemal z całej Europy.

Zakładka 

W dziale antykwarskim Skład materjałów piśmiennych i rysunkowych S. Naramowskiego w Lublinie ul. Królewska 6 (róg Królewskiej i placu przy Kr. Bramie) posiada książki rzadkie lub zupełnie wyczerpane. Skład portretów znakomitych ludzi. Ceny przystępne. (Reklama z 1917 roku, pisownia oryginalna)

Rozdział 1

- Chyba najbardziej zapamiętałam ten okres, kiedy przychodziłam do pracy w niedziele. Wolnych sobót wtedy nie było, to jasne ale myśmy otwierali także w niedziele,

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama