Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zrobi wszystko, żeby stanąć na bramce. Jedzie 600 km na jeden trening

Czwartek, godzina 15.30. 14-letni Michał Wyrwas wsiada do pociągu jadącego z Lublina do Warszawy. W stolicy nocuje u kuzynki, żeby o godzinie 6.30 wskoczyć w pociąg odjeżdżający do Szczecina. Po południu wysiada w Choszcznie. Odbiera go trener, który wiezie chłopca do oddalonego o 30 km Barlinka. Taki scenariusz powtarza się co tydzień.
Zrobi wszystko, żeby stanąć na bramce. Jedzie 600 km na jeden trening

- Zaczynałem jako 7-latek. Stanąłem na bramce i wiedziałem, że to jest to. Przeszedłem przez wiele klubów, ale nie bardzo mi się podobało - opowiada Michał. - Kluby nastawione są na wyniki. Ważne, żeby wygrać mecz, a nie żeby dać wszystkim zawodnikom możliwość wykazania się na boisku.

Obóz piłkarski

- Syn miał dodatkowego pecha, bo grupa, w której trenował rozpadła się i trenerzy na siłę szukali wolnych miejsc dla chłopców po innych drużynach - opowiada Artur Wyrwas, ojciec ambitnego nastolatka. - Nigdzie, gdzie trafiał nie czuł się jednak do końca zadowolony. Zawsze pozostawał niedosyt i poczucie, że nie rozwija się tak, jakby mógł. Wszystko dlatego, że w większości klubów graczy dobiera się tak, żeby wygrać. Ten system działa, bo jego drużyna wygrywała turnieje, ale radości nie było, bo syn czasami grał 10 minut, a czasami wcale.

Wszystko zmieniło się, kiedy młodszy brat Michała pojechał na zimowy obóz piłkarski. Opowiedział tam o swoim bracie w takich superlatywach, że trener postanowił mu się przyjrzeć.

Wyjątkowy trener

- Tamtejszy trener to wyjątkowa osoba. Nigdy nie spotkałem się z takim podejściem do swoich młodych zawodników - przyznaje Artur Wyrwas. - Zdarzało się, że kiedy wracali z turniejów nie było dla niego problemem kupić im jakiś posiłek ze swoich pieniędzy. Gdy ktoś nie ma pieniędzy potrafi zasponsorować buty, czy strój. Poświęca też nieprawdopodobną ilość czasu. Ponieważ Michał może być u niego tylko w weekend podporządkowuje mu cały czas. Jeździ po niego na stacje. Po piątkowym treningu z całą drużyną przez kilka godzin ćwiczy z nim indywidualnie. W sobotę po rozegranych meczach znów ćwiczy jeden na jeden. Czasami kończą dopiero o godz. 22. Dzięki takiemu podejściu syn ma poczucie spełnienia, a my cichą nadzieję na to, że te treningi zaowocują w jego dorosłym życiu.

500 godzin

- Chłopiec ma duży potencjał - podkreśla Sławomir Król, trener Indywidualnej Szkoły Futbolu w Barlinku, zajmującej się również szkoleniem indywidualnym bramkarzy. - Kiedy trafił do mnie, w porównaniu z innym szkolonym przeze mnie chłopcem w jego wieku, nie wypadł dobrze. Ma jednak mocny charakter, ogromną chęć ćwiczenia, cierpliwość. To ewenement na skalę kraju, żeby co tydzień przemierzać tyle kilometrów, by doskonalić swój warsztat. Dlatego ma szansę na sukces, bo w ciągu zaledwie kilku miesięcy nadrobił co najmniej 1,5 roku. Żeby był naprawdę dobry nasze treningi muszą być bardzo intensywne. Odbywają się 2 razy dziennie, łącznie jest to 5-7 godzin. Każdy element jego techniki staramy się rozłożyć na części pierwsze i poprawiać najdrobniejsze błędy. Zaproponowałem tacie Michała aby spróbował znaleźć trenera od akrobatyki sportowej. Tu muszę podkreślić, że tata Michała jest w ciągłym kontakcie telefonicznym ze mną. Bez determinacji i chęci ze strony rodziców, rozwój sportowy jakiegokolwiek dziecka jest bardzo trudny. Tu musi być ciągły kontakt na linii trener-rodzic, wtedy ma to jakiś sens. Od maja przepracowaliśmy już ponad 150 godzin. Założyłem, że w ciągu roku, jeżeli Michał nie odniesie żadnej kontuzji, będzie to około 500 godzin. To daje efekt. Michał jest z tygodnia na tydzień coraz lepszy.

Akrobatyka sportowa

Żeby myśleć o zostaniu dobrym bramkarzem Michał ćwiczy także w trakcie tygodnia. Dwa razy w tygodniu trenuje w jednym z lubelskich klubów. 2-3 razy w tygodniu chodzi na zajęcia z akrobatyki sportowej do Wojciecha Boryca w Szkole Tańca „Grawitan”, która ma sprawić, że stanie się bardziej giętki, a to dla bramkarza jest bardzo ważne.

- Młody jestem, to daję sobie radę - śmieje się Michał. - Bardzo mi zależy na piłce. Liczę na to, że w przyszłości będę zawodowym bramkarzem. Włożyłem w to dużo pracy. Na szczęście pomagają mi też nauczyciele ze szkoły, którzy bardzo mnie wspierają. W tym roku zmieniłem szkołę na inną i widzę, że moja pasja podoba się nauczycielom. Rozumieją mnie. Traktują trochę bardziej indywidualnie. To dla mnie bardzo ważne.

Nigdy nie odpuszcza

Michał podkreśla, że piłka jest całym jego życiem. Nie marzy o wolnych weekendach, czy czasie spędzanym z przyjaciółmi.

- Odpoczynek nie jest mi potrzebny - uważa. - Nie jestem zmęczony. Niedawno na treningu złamałem palec i nie mogłem grać. Nie cieszyłem się, że miałem wolne, bo to było w samym środku naszej ligi. Koledzy z Barlinka ciągle do mnie dzwonili i pytali, kiedy wreszcie przyjadę na mecz. Potrzebowali mnie. Dlatego strasznie się cieszę, że jestem już w pełni sprawny i wróciłem na boisko.

- Jestem bardzo dumny z syna - podkreśla Artur Wyrwas. - Jest bardzo zaangażowany w to, co robi i nigdy nie odpuszcza. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, jak wygląda życie mojego syna wiele osób przyznaje, że fizycznie nie podołałoby wyzwaniom, jakie przed sobą stawia. A on to robi nie z musu tylko z własnych chęci. Dzieciaki, które ćwiczą w klubach organizujących zajęcia kilka metrów od ich domu czasami nie przychodzą na treningi, bo im się nie chce, bo muszą się uczyć, bo pada deszcz albo jest zimno. Dla Michała to nie ma znaczenia, bo najważniejsza jest piłka. Może to u nas zresztą rodzinne? Młodszy syn jeździ na treningi nad morze raz w miesiącu, a córka jest drugą pływaczką w regionie. Wszyscy wiele poświęcają dla swojej pasji. To najwspanialsze dzieciaki na świecie!

Powrót

W niedzielę Michał wsiada w pociąg po godzinie 8. Trochę się uczy, trochę czyta, trochę odpoczywa. W domu jest po 17. Spokojny, bo w poniedziałek sprawdzianów nie będzie musiał pisać. Wyrozumiali nauczyciele pozwolą mu to zrobić w późniejszym terminie.

- Zaczynałem jako 7-latek. Stanąłem na bramce i wiedziałem, że to jest to. Przeszedłem przez wiele klubów, ale nie bardzo mi się podobało - opowiada Michał. - Kluby nastawione są na wyniki. Ważne, żeby wygrać mecz, a nie żeby dać wszystkim zawodnikom możliwość wykazania się na boisku.

Obóz piłkarski

- Syn miał dodatkowego pecha, bo grupa, w której trenował rozpadła się i trenerzy na siłę szukali wolnych miejsc dla chłopców po innych drużynach - opowiada Artur Wyrwas, ojciec ambitnego nastolatka. - Nigdzie, gdzie trafiał nie czuł się jednak do końca zadowolony. Zawsze pozostawał niedosyt i poczucie, że nie rozwija się tak, jakby mógł. Wszystko dlatego, że w większości klubów graczy dobiera się tak, żeby wygrać. Ten system działa, bo jego drużyna wygrywała turnieje, ale radości nie było, bo syn czasami grał 10 minut, a czasami wcale.

Wszystko zmieniło się, kiedy młodszy brat Michała pojechał na zimowy obóz piłkarski. Opowiedział tam o swoim bracie w takich superlatywach, że trener postanowił mu się przyjrzeć.

Wyjątkowy trener

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama