• Jak się zaczęło pani bieganie?
- To długa historia. Przez sześć lat trenowałam lekkoatletykę, jako uczennica. Zostałam nawet mistrzynią ówczesnego województwa tarnowskiego w przełajach na dystansie 3 kilometrów, a także mistrzynią makroregionu południowo-wschodniego w biegu na 1,5 kilometra. Pod koniec liceum na wiele lat porzuciłam jednak bieganie. Do powrotu zachęcił mnie Marek; kolega, z którym kiedyś trenowałam.
• Wróciła pani do biegania zaledwie przed dwoma laty, ale bardzo szybko osiągnęła wysoki poziom sportowy.
- Rzeczywiście, pierwszy maraton ukończyłam już po kilku miesiącach treningów. Inny mój kolega, doświadczony biegacz, którego poznałam na moim pierwszym maratonie, powiedział, że mam dobrą „pamięć mięśniową”. Czytałam, że istnieje coś takiego w sporcie. Moje mięśnie po prostu „pamiętają” aktywność z okresu dzieciństwa.
• Ukończyła pani do tej pory pięć biegów maratońskich. Który był najtrudniejszy?
- Najtrudniejszy był tegoroczny, kwietniowy maraton w Dębnie. Przeceniłam wówczas swoje możliwości. Zbyt szybko przebiegłam pierwszą połowę dystansu, dlatego później opadłam z sił i z trudem dotarłam do mety. Na szczęście już kilka tygodni później, w Krakowie, uzyskałam najlepszy rezultat w karierze: 3 h 30 min 10 sek.
• Startuje pani także w biegach na krótszych dystansach. Największy sukces?
- W czerwcu tego roku zajęłam 2. miejsce wśród kobiet podczas półmaratonu w Piątnicy. Kilka razy wygrywałam różne biegi w swojej kategorii wiekowej (40-49 - przyp. aut.). Bieganie maratonów to jednak przede wszystkim walka z samym sobą. W tego typu imprezach fascynuje mnie jeszcze to, że część zawodników pokonuje własne słabości, aby zdobywać środki na cele charytatywne. Podczas maratonu w Krakowie na koszulce jednego z nich zobaczyłam napis: „Biegam, aby Laura mogła chodzić”. Przyznam szczerze, że się wzruszyłam. Jeśli to tylko możliwe, staram się włączać w podobne akcie.
• Obroniła pani doktorat z zakresu teologii, a na co dzień pracuje pani jako katechetka w IX LO im. Mikołaja Kopernika w Lublinie. Czy uczniowie byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli się o pani dokonaniach?
- Myślę, że tak, gdyż nie znali mnie od tej strony. Zawsze jednak starają się mnie wspierać, podobnie jak koledzy i koleżanki z pracy.
• Bieganie pomaga zachować równowagę?
- Tak. Wiem, że to może zabrzmi banalnie, ale każdy rodzaj wysiłku fizycznego pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie. W moim przypadku doszło do tego, że gdy z jakichś powodów nie mogę odbyć treningu, zauważam, że czegoś mi brakuje.
• Bieganie uzależnia?
- Można tak powiedzieć, ale to oczywiście pozytywny rodzaj uzależnienia. Warto dodać, że jeden z tegorocznych biegów, który ukończyłam, odbywał się w ekstremalnych warunkach. Panował siarczysty mróz, termometr wskazywał 21 stopni poniżej zera. Dla biegacza nie ma to jednak większego znaczenia.
• Jak wygląda pani trening?
- Wypracowałam taki system, że co drugi dzień pokonuję 15 kilometrów, od czasu do czasu dłuższy dystans. Moim ulubionym miejscem do trenowania są okolice Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Bieganie zajmuje mi jednak stosunkowo niewiele czasu: nie więcej niż 5 godzin tygodniowo.
• Niedawno zdobyła pani we Wrocławiu Koronę Maratonów Polskich. Co trzeba zrobić, aby dokonać tej sztuki?
- W ciągu dwóch lat trzeba ukończyć maratony w Dębnie, Krakowie, Warszawie, Poznaniu i we Wrocławiu. Rzeczywiście, niedawno udało mi się tego dokonać. Mam dużą satysfakcję z tego powodu.
• Jakie są pani marzenia związane z bieganiem?
- Bieganie daje mi dużo radości i to jest ważne. A z planów? W przyszłym roku zamierzam przebiec maraton lubelski. Kiedyś chciałabym jeszcze spróbować swoich sił na innych dystansach, może ultra...
• Jak się zaczęło pani bieganie?
- To długa historia. Przez sześć lat trenowałam lekkoatletykę, jako uczennica. Zostałam nawet mistrzynią ówczesnego województwa tarnowskiego w przełajach na dystansie 3 kilometrów, a także mistrzynią makroregionu południowo-wschodniego w biegu na 1,5 kilometra. Pod koniec liceum na wiele lat porzuciłam jednak bieganie. Do powrotu zachęcił mnie Marek; kolega, z którym kiedyś trenowałam.
• Wróciła pani do biegania zaledwie przed dwoma laty, ale bardzo szybko osiągnęła wysoki poziom sportowy.
- Rzeczywiście, pierwszy maraton ukończyłam już po kilku miesiącach treningów. Inny mój kolega, doświadczony biegacz, którego poznałam na moim pierwszym maratonie, powiedział, że mam dobrą „pamięć mięśniową”. Czytałam, że istnieje coś takiego w sporcie. Moje mięśnie po prostu „pamiętają” aktywność z okresu dzieciństwa.














Komentarze