Na wstępie należy zaznaczyć, że „Pszczółkom” pozostało jeszcze jedno spotkanie do zakończenia pierwszej rundy sezonu zasadniczego. Dopiero po wyjazdowym starciu z PGE MKK Siedlce (6 stycznia) będzie można zamknąć premierowy rozdział tej koszykarskiej opowieści.
- Na pewno liczyliśmy na więcej. Chcieliśmy dzisiaj (w przegranym 56:66 meczu z Arką Gdynia – dop. red.) pokazać, że to miejsce w tabeli jest nieadekwatne do naszego poziomu. I tak jest, mimo tej przegranej. Nie trafiliśmy z kontraktem na początku sezonu, chyba wszystkie dziewczyny miały kontuzje. Nie rozegraliśmy żadnego meczu w pełnym składzie. W tamtym roku nie potknęliśmy się z żadną drużyną, teoretycznie, słabszą, a udało nam się wygrać kilka spotkań z faworytami – tłumaczył nam trener Wojciech Szawarski.
Akademiczki miały trzy zasadnicze problemy, które niweczyły ich starania: fatalna skuteczność rzutowa na początku rozgrywek, urazy oraz zawirowania ze środkową. Pierwszy z nich został już w dużej mierze wyeliminowany, zawsze zostaje miejsce do wprowadzenia kolejnych poprawek.
Natomiast kontuzje wytrącały z ręki Wojciecha Szawarskiego co lepsze karty. Trzy mecze opuściła Dajana Butulija, ostatnio na parkiecie zabrakło Magdaleny Szajtauer, po długiej rehabilitacji wróciła Martyna Cebulska, a uraz przeciążeniowy doskwierał Julii Adamowicz. Ta lista jest oczywiście dłuższa. Swoich możliwości nie pokazała również Kai James, która do Polski przyjechała nie w pełni zdrowia.
Amerykanka stała się również – pośrednio – powodem, dla którego ten sezon nie układa się „Pszczółkom” tak, jak by tego chcieli kibice. Środkowa była czołową zawodniczką ligi białoruskiej, ale w Energa Basket Lidze Kobiet już sobie nie poradziła. Zarząd klubu podziękował jej za krótką współpracę i sprowadził Nikki Greene, która nie grała przez ostatnie pół roku. Jest jednak bardziej doświadczoną zawodniczką i już po kilku tygodniach pracy widać obiecujące efekty.
- Spodziewałam się troszkę lepszych wyników. Mogłyśmy wyszarpnąć jeszcze jedno zwycięstwo, maksymalnie dwa. Miałyśmy problemy z podkoszową. Teraz gramy z Nikki, która bardzo dobrze wkomponowała się w zespół. Te mecze, które były na styku w tym roku, w przyszłym będą już na naszą korzyść – powiedziała nam kapitan akademiczek Julia Adamowicz.














Komentarze