Kraśnik: Chlor mógł zagrażać miastu. Sprawa w prokuraturze
Prokuratura sprawdzi, czy budynek chlorowni w Kraśniku był dobrze zabezpieczony. Władze wodociągów uważają, że nie. Winą obciążają zwolnionego już dyscyplinarnie dyrektora technicznego.
- 15.04.2013 13:32

O problemie napisała dziś Gazeta Wyborcza Lublin. Kraśnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji chlor, który służy do uzdatniania wody, trzyma w butlach 30 i 60 kg. W sumie w chlorowni, znajdującej się niedaleko ujęcia wody, zostało zgromadzonych 400 kg chloru. Budynek nie miał odpowiednich zabezpieczeń.
– Urządzenia do unieszkodliwiania chloru w sytuacjach awaryjnych były niesprawne. Poza tym zamiast węgla aktywnego był używany węgiel drzewny. W budynku były też powybijane szyby – wylicza Tadeusz Fijałka, prezes KPWiK . – Pomieszczenie chloratora było też zamienione z magazynem, co stwarzało poważne zagrożenie.
To wszystko mogło mieć tragiczne dla miasta skutki. – Chlor gazowy jest gazem bojowym – zaznacza prezes Fijałka. – Ma tendencję do rozprzestrzeniani się tuż przy ziemi. Mogło to spowodować nieobliczalne skutki. Doprowadzić nawet do śmierci osób.
Podstawowe zabezpieczenia już wykonano. Władze spółki podjęły też decyzję, że chlor gazowy zostanie wycofany. Zastąpi go podchloryn sodu.
Konsekwencje służbowe poniósł już dyrektor techniczny spółki – Krzysztof K. został zwolniony dyscyplinarnie. Ukarani zostali też dwaj inni pracownicy.
Sprawa trafiła do prokuratury.
– Postępowanie wszczęliśmy 8 kwietnia – potwierdza Małgorzata Samoń, prokurator rejonowy w Kraśniku.
– Sprawdzamy, czy doszło do przestępstwa – dodaje Beata Syk- Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Reklama













Komentarze