Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Obie z Donbasu, a poznały się przy wielkanocnym stole w Łapiguzie pod Zamościem

Zaczęło się od zamieszczonej na Facebooku prośby o przepis na tradycyjną ukraińską paschę, a skończyło niedzielnym wielkanocnym obiadem. Przy stole spotkały się uchodźczynie z Ukrainy i ich dzieci oraz Polacy, którzy dali im w naszym kraju schronienie.
Obie z Donbasu, a poznały się przy wielkanocnym stole w Łapiguzie pod Zamościem
Przy wielkanocnym stole w Łapiguzie spotkali się Polacy i Ukrainki. Nie wszyscy znali się wcześniej, ale czuli się ze sobą jak rodzina

Autor: Anna Szewc

Ten wpis opublikowała Stefania Bogaerts, która chciała upiec coś swoim ukraińskim gościom. Jest Belgijką od 20 lat mieszkającą w Polsce, a od kilkunastu w Łapiguzie. Ma tu męża Polaka, dzieci i dom. Ukraińcom pomagają całą rodziną odkąd zaczęła się wojna.

– Mąż prowadził na Ukrainie interesy, miał tam partnerów biznesowych. Gdy wybuchła wojna, zaoferowaliśmy, że przyjmiemy ich u siebie w domu – opowiada Stefania. Pokój biurowy przerobili na gościnny. Był moment, że mieszkało u nich 10 osób. Później także tłumacze wolontariusze pracujący m.in. w punkcie recepcyjnym w Zamościu. Teraz są dwie kobiety z dwójką dzieci. Stefania zaangażowała w pomoc uchodźcom także Elżbietę i Janusza Seredów, właścicieli Domu Weselnego Ambrozja w Łapiguzie, którzy w swoim lokalu zorganizowali noclegownię dla uchodźców.

Jeden telefon i jest noclegownia

– Stefania zadzwoniła rano w niedzielę 27 lutego i już tego dnia wieczorem mieliśmy pierwszych gości – wspomina pan Janusz. W sumie przez Ambrozję przewinęło się około 280 osób, z różnych części Ukrainy.

– Jedni byli krótko, inni dłużej – mówi Elżbieta Sereda. Wie, że wszyscy trafili w bezpieczne miejsca. W Polsce do wielu miast: od Szczebrzeszyna, przez Wrocław, Poznań po Kołobrzeg. Na świecie m.in. do Holandii, Francji, ale nawet przez Meksyk do Stanów Zjednoczonych.

– Odzywało się do nas mnóstwo ludzi, np. takich, którzy kiedyś byli u nas na weselu, wiedzieli, czym się teraz zajmujemy i telefonowali oferując mieszkania uchodźcom – relacjonują właściciele Ambrozji. Zawsze, w porozumieniu ze Stefanią i jej licznymi znajomymi i przyjaciółmi starali się dopilnować, aby każdy trafił gdzieś, gdzie znajdzie schronienie na dłużej, a nie tylko kilkudniowy nocleg.

Nowy dom, nowi sąsiedzi

Na tej zasadzie Oksana z Czernihowa na północy Ukrainy znalazła nowy dom w Szczebrzeszynie. Właścicielka mieszka w Warszawie, mieszkanie stało puste, więc je udostępniła. – Mówiła, że mogę tam zostać aż wojna się skończy. I tak pewnie będzie. W poniedziałek moja córeczka idzie pierwszy dzień do przedszkola. Już nie może się doczekać spotkania z dziećmi – mówi Ukrainka. Opowiada też o swoich nowych sąsiadach. Ciągle do niej zaglądają, pytają czy nie potrzebuje pomocy. Z życzeniami przyszli w polską niedzielę wielkanocną, ale również w tę ukraińską. – Taki duży kawałek mięsa dostałam i piękny, wielki bukiet narcyzów – opowiada z uśmiechem Oksana.

Była jedną z kilku ukraińskich kobiet, które przybyły w niedzielę na świąteczny obiad w Ambrozji zainicjowany przez Stefanię, a zorganizowany wspólnie z państwem Seredami. Zaproszenie zostało opublikowane w internecie, a przybyć mógł każdy chętny.

Obie z Donbasu, poznały się w Łapiguzie

Skorzystała z niego m.in. Swieta. Uciekła z Donbasu, miasta Rubiżne w obwodzie ługańskim. Mieszka w Zamościu, jej córeczka już chodzi do szkoły, a ona, dzięki pomocy dobrych ludzi lada dzień rozpocznie pracę w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej. – Jesteś z Rubiżnego? Żenia, która mieszka u mnie też. Poznajcie się – zachęca Stefania. I chwilę później Ukrainki zasiadają obok siebie przy świątecznym stole. Tematów do rozmów im nie brakuje.

Na obiad podano barszcz ugotowany przez Żenię, kulebiak Stefanii, oczywiście jajka, kiełbasy, wędliny, ćwikłę i sałatkę, którą przygotowała Katia mieszkająca w domu Stefanii i jej rodziny.

– To spotkanie jest dla nas bardzo ważne, dobrze się spotkać, porozmawiać – mówi uchodźczyni. Katia na pewno na dłużej zostanie w Łapiguzie. – Chciałabym wracać. Kto by nie chciał do domu? Ale mąż mówi, że w Kijowie jest teraz bardzo niebezpiecznie – wyjaśnia. Jest lekarzem weterynarii, marzy, by w swoim zawodzie znaleźć jakieś zatrudnienie w Polsce.

Miejsce dla każdego

W trakcie świątecznego obiadu nagle otwierają się drzwi. Do sali wchodzą trzy kobiety, rozglądając się nieśmiało.

– Jestem Natalia, jestem wolontariuszką w Lubyczy Królewskiej, a teraz mieszkam w Zamościu i przyjęłam u siebie dwie dziewczyny, które uciekły z Ukrainy. Chciały w święta spotkać się ze swoimi, porozmawiać, więc przyjechałyśmy – mówi z wyraźnym wschodnim akcentem, ale po polsku jedna z nieznajomych.

Miejsce przy stole znajduje się dla nich natychmiast.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama