Nie tak miał wyglądać piątkowy wieczór dla Łukasza Maćca. Lublinianin otrzymał olbrzymią szansę podczas gali Złotów Boxing Night. Doświadczony pięściarz został skojarzony z Eugeniuszem Makarczukiem, a stawką tego pojedynku był pas mistrza Polski. Przeciwnik Maćca w zawodowym ringu nie zaznał smaku porażki, co nie oznacza, że był faworytem tego starcia. Więcej szans dawano Maćcowi, który bił przeciwnika na głowę obyciem między linami.
– Walka będzie emocjonująca i będę zadawał mnóstwo ciosów. Makarczuk to dobry bokser, ale mam przygotowany na niego specjalny cios – mówił przed walką Łukasz Maciec.
Ring pokazał jednak, że były to tylko słowa rzucone na wiatr. Makarczuk zneutralizował wszystkie atuty pięściarza z Lublina, który długimi momentami był kompletnie bezradny. Chciał się bić, ale rywal ciągle dążył do klinczu. W nim natomiast odzyskiwał siły, a później atakował z olbrzymią pasją. W efekcie, nasz pięściarz kilka razy był w opałach. Tak było chociażby w drugiej czy piątej rundzie.
Szansą dla Maćca mógł być początek pojedynku, kiedy Makarczuk dwa razy zgubił ochraniacz na zęby. Było blisko, aby Robert Gortat, sędzia pojedynku i ojciec słynnego koszykarza Marcina Gortata, ukarał go odjęciem punktu. Tak się jednak nie stało, bo do końca walki 29-letni pięściarz urodzony na Białorusi już się mocno pilnował. Ze strony Maćca też nie brakowało nieczystych akcji. Jedna z nich dość mocno rozbiła Makarczukowi łuk brwiowy, który obficie krwawił przez pół pojedynku.
Po ostatnim gongu sędziowie byli niejednoznaczni w ocenie tej walki. Dwóch z nich jednak wskazało na Makarczuka. Według nich wygrał on 8 lub 7 rund. Jeden wskazał na triumf Maćca, który miał rzekomo rozstrzygnąć na swoją korzyść aż 6 rund.













Komentarze