Zadanie wydawało się niezbyt trudne. Wprawdzie pochodzący z Charkowa Ukrainiec w zawodowym ringu jeszcze nie przegrał, ale walczył tylko na lokalnym rynku. Soczyński był zdecydowanie największym wyzwaniem w jego karierze.
I niestety, ale polski pięściarz zapisał się w rekordzie Muslimova, jako ten, którego pokonał w sposób najbardziej spektakularny. Soczyński od samego początku nie boksował w swoim stylu. Już w pierwszej rundzie zebrał potężny łomot, który był dla niego wyraźnym wstrząsem. Upadł na deski, ale wstał i kontynuował pojedynek.
Pokazał olbrzymi charakter i w kolejnej części walki zdołał nawet powalić Muslimova. To był jednak łabędzi śpiew Soczyńskiego, który od trzeciej rundy był obijany coraz bardziej dotkliwie. Jego twarz stawała się z każdą minuta walki coraz bardziej pokiereszowana, aż wreszcie przyszła siódma runda. Muslimov zadał w niej tak potężny cios, że polski bokser padł na deski. Hala zamarła, Soczyński prawdopodobnie stracił przytomność i opuścił halę na noszach. W tej chwili nie ma jeszcze informacji dotyczących stanu zdrowia popularnego „Soczka”. Można tylko przypuszczać, że rehabilitacja fizyczna, jak i psychiczna po takim nokaucie może potrwać znacznie dłużej niż po każdym innym pojedynku.
W innych walkach również nie brakowało emocji, na szczęście najczęściej już tych czysto sportowych. Rywalizacja młodych wilków – Miłosza Grabowskiego i Tobiasza Zarzecznego zakończyła się nieznacznych zwycięstwem na punkty tego pierwszego. Można być jednak trochę rozczarowanym poziomem tego pojedynku, bo obaj bokserzy bardzo często wchodzili w klincz, co utrudniało obserwację zmagań. Pewny sukces odniósł Rafał Wołczecki. Polak znokautował Kima Poulsena już w pierwszej rundzie. Duńczyk przyjechał do Chełma kompletnie nieprzygotowany, nie zrobił wymaganej wagi, a w ringu myślał tylko o jak najszybszym zejściu do szatni. Dlatego już pierwsze ciosy Wołczeckiego sprawiły, że Duńczyk padł na deski.














Komentarze