Avia ostatni raz zeszła z boiska pokonana 4 października. Uległa wtedy na własnym boisku Wiślanom Skawina 1:2. W dziewięciu kolejnych występach zanotowała: sześć zwycięstw i trzy remisy. Większość z nich w lidze, jedyny mecz pucharowy – z Flotą Świnoujście zakończył się wygraną Patryka Małeckiego i jego kolegów 3:0.
Dobra forma miała przełożenie na sytuację w tabeli. Chociaż drużyna trenera Wojciecha Szaconia na chwilę straciła fotel lidera, to w ostatniej serii gier w 2025 roku, po tym, jak w weekend pokonała Naprzód Jędrzejów 4:1, wróciła na pierwsze miejsce.
W STS Pucharze Polski żółto-niebiescy wyeliminowali już innego pierwszoligowca – w ramach I rundy ograli u siebie Ruch Chorzów 3:1. Polonia radzi sobie jednak w tym sezonie lepiej od „Niebieskich”. Rewelacyjny beniaminek obecnie jest trzeci na zapleczu PKO BP Ekstraklasy. W osiemnastu meczach ekipa z Bytomia wywalczyła 31 punktów. Jest też w dobrej formie, bo nie przegrała od pięciu spotkań. Po czterech zwycięstwach z rzędu, niespodziewanie zespół trenera Łukasza Tomczyka zatrzymał Górnik Łęczna. Obie ekipy w piątkowych zawodach podzieliły się punktami po remisie 2:2.
Najlepszym strzelcem rywali jest Jakub Arak, który do tej pory zdobył w sumie dziewięć goli. Skuteczny jest też Oliwier Kwiatkowski. 20-latek zapisał na swoim koncie siedem bramek. Trzeba jeszcze słówko dodać o trenerze Tomczyku, który według medialnych spekulacji ma zostać następcą... Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. Na razie prowadzi jednak Polonię.
Jak Avia podejdzie do dzisiejszego spotkania?
–Ten mecz to nagroda dla nas wszystkich za dobrą pracę w tej rundzie jesiennej. Mam nadzieję, że przysporzymy naszym kibicom sporo radości i że zaprezentujemy się z dobrej strony. Zagramy jednak z rywalem, o którym trzeba powiedzieć wiele dobrego, bo Polonia, to bardzo dobry zespół – mówi trener Szacoń.
– Już awans do 1/8 finału trzeba doceniać, ale też walczyć o marzenia. Ja to swoje marzenie już spełniłem. Mam ten puchar na swoim koncie. Jak zacząłem grać, to ciężko sobie było nawet wyobrazić, że uda mi się to osiągnąć. Wyjść na Stadion Narodowy, zaśpiewać hymn przed meczem, odebrać puchar, fetować z kibicami. Niewyobrażalne dla chłopaka z Limanowej, a jednak prawdziwe. Staram się natchnąć chłopaków tą wiarą, że naprawdę możemy jeszcze dołożyć choćby jeszcze jeden krok – zapewnia na klubowym portalu żółto-niebieskich Damian Zbozień.
Komentarze