Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reportaż

Komornik, ale czy stalker? Nękanie, mafia i seks na zgodę, czyli skandal Jakuba Sikory

- Nie jestem stalkerem – mówi komornik Jakub Sikora. Uporczywe nękanie zarzuca mu jednak Komorniczka z Chełma. Mężczyzna miał składać jej propozycje o zabarwieniu seksualnym, obrażać w sieci, nachodzić w biurze, śledzić w toalecie i niszczyć reputację. To jedna wielka intryga czy paskudny stalking? Kto ma rację? Długi reportaż.
Komornik, ale czy stalker? Nękanie, mafia i seks na zgodę, czyli skandal Jakuba Sikory

Jakub Sikora skończył trzydzieści trzy lata. Blondyn, niski, raczej niewysportowany. Nosi okulary. Jest wygadany, dość pewny siebie. Choć to nie typ duszy towarzystwa. Przyznaje, że miewa parcie na szkło. Szczególnie w Internecie.

W 2022 roku został powołany na stanowisko komornika sądowego. Szukał biura w Chełmie. Środowisko jest hermetyczne. Wszyscy się w nim kojarzą. Choćby z plotek, ze słyszenia. Odezwała się do niego Komorniczka z Chełma. Tak będziemy ją tytułować. Z zachowaniem anonimowości.

Miała interes. Zaproponowała sprzedaż mebli. Sama przenosiła się do innego lokalu. Sikora zapytał, czy wobec tego istniałaby też możliwość przejęcia całego jej starego biura. Odpowiedziała, że to zależy od właściciela, ale chętnie przekaże mu do niego kontakt i w razie jakichkolwiek pytań służy radą.

- W końcu nie tylko kupiłem od niej meble, ale też nająłem to biuro, choć ona sama mnie do tego miejsca zniechęcała, opowiadając o nieuczciwych praktykach wynajmującego. Potem dużo mi pomagała, tłumaczyła kwestie techniczne i rachunkowe - opowiada Sikora.

Większość z ich rozmów odbywała się na Messengerze. Pisali głównie o sprawach zawodowych. Komorniczka z Chełma autentycznie życzliwie radziła młodszemu koledze w prozaicznych sprawach związanych z komorniczą branżą. Czasami widywali się na żywo. Sikora przynosił do jej nowego biura korespondencję, ta omyłkowo przychodziła pod jej stary adres.

- Biura dzielił niecały kilometr. Pisma zanosiłem do niej osobiście, podobnie jak do pozostałych chełmskich kancelarii komorniczych, żeby nie obciążać stron postępowania kosztami doręczenia korespondencji. Jeśli Komorniczka z Chełma była w biurze, zawsze chwilę pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Bywało, że dostawałem głupawki. Ale żadne niestosowne teksty nie leciały. Wokół nas byli przecież jej pracownicy. Czasami też zresztą z nami rozmawiali – mówi Sikora.

Trwało to od października do grudnia 2022 roku. W Boże Narodzenie wymienili się świątecznymi życzeniami. Po Nowym Roku pisali jeszcze na Messengerze. O pracy, jak zwykle. 

Pod koniec stycznia 2023 roku Komorniczka z Chełma usunęła Sikorę z listy znajomych na Facebooku. Ten nie rozumiał dlaczego. Na kilka miesięcy kontakt im się urwał.

„Seks na zgodę”

W maju 2023 roku na forum „Asesorzy komorniczy w Polsce” pojawił się post jednego z członków grupy: „Pytanie od koleżanki, która nie ma odwagi. Co zrobić w sytuacji, gdy kolega z rewiru mówi do dłużnika, że komornik jest niedotarty i nadambitny, więc należy mu utrzeć nosa poprzez złożenie skargi i pokazać gdzie jego miejsce, a dłużnik to nagrał i pokazał komornikowi, o którym tak mówiono?”. 

Z odpowiedzią pospieszył Jakub Sikora, posiadacz odznaki „najbardziej zasłużonego członka grupy”: „Jakby u mnie na rewirze wyszła taka krzywa akcja z Komorniczką z Chełma, to zaproponowałbym seks na zgodę hehe”. 

Komorniczka z Chełma, niespodziewanie oznaczona pod imieniem i nazwiskiem przez Sikorę na forum zrzeszającym ponad tysiąc użytkowników, interweniowała w Izbie Komorniczej w Lublinie. 

Głupi żart?

Jakub Sikora: - To był głupi żart, prowokacja, tak zwany „shitposting”.

- I dlatego zasugerował pan publicznie, że mógłby pan uprawiać seks na zgodę” z daleką znajomą z pracy? Do tego z taką, z którą od kilku miesięcy nie utrzymywał pan kontaktów?

Jakub Sikora: - Początkowo chciałem napisać jedynie, że „gdybym miał taką sytuację, zaproponowałbym seks na zgodę”. Ale pomyślałem, że jak oznaczę znaną komorniczkę z Chełma, to będzie bardziej prowokacyjnie. Nie przypuszczałem, że tak ostro zareaguje. Poza tym, pisząc ten komentarz, byłem pod wpływem alkoholu.

- To żart, który dyskredytował ją w oczach innych ludzi. Przekroczył granice prywatności. I alkohol nie ma tu nic do rzeczy.

Jakub Sikora: - Często żartowała z siebie, tak naturalnie, na zasadzie stereotypu blondynki. Na pierwsze nasze spotkanie jeszcze jej biurze, a później moim, założyła t-shirt z napisem „Komornik”. Wskazywało to na jej dystans do siebie. Wyszedłem z założenia, że taki post jej nie urazi.

- Błędnie.

Jakub Sikora: - To był pierwszy i jedyny taki żart. Zadzwonił do mnie rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Lublinie: „Albo ją przepraszasz, albo sprawa idzie do rzecznika dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Komorniczej”. No to ją przeprosiłem. Na Viberze.

- Dlaczego tam, a nie na Messengerze?

Jakub Sikora: - Chciałem mieć pewność, że wiadomość dotrze. Na Messengerze mogłaby trafić do folderu „inne”, w końcu usunęła mnie ze znajomych. Napisałem jej krótkie, ale szczere przeprosiny. Nic nie odpisała.

- Mogła wyczuć, że były to wymuszone przeprosiny?

Jakub Sikora: - Przeprosiłbym ją, nawet gdybym nie otrzymał tego ultimatum z lubelskiej Izby Komorniczej. Wszyscy moi znajomi komornicy, z którymi o tym rozmawiałem, zgodnie przyznali, że przesadziłem i powinienem to zrobić. Sam też tak uważałem.

- I na tym powinna się ta sprawa skończyć. Przynajmniej z pana strony. 

Jakub Sikora: - No i na tym ostatecznie zakończyła się nasza prywatna relacja.

Usunięty dowód

Jakub Sikora przyznaje, że nie mógł patrzeć na nazwisko i zdjęcie Komorniczki z Chełma na Viberze. Aplikacji używał tylko do brylowania na grupie z innymi członkami Izby Komorniczej. I do rzeczonych przeprosin wobec Komorniczki z Chełma, więc ich jednostronny czat i jej profilowe wyświetlało mu się na samej górze listy konwersacji. To drugie go irytowało. Jak tłumaczy, bo było „nieprofesjonalne”. Tak przynajmniej wtedy czuł.

Spotykamy się w jednej z lubelskich kawiarni na Krakowskim Przedmieściu. Sikora pokazuje mi tamto zdjęcie profilowe Komornik z Chełma. To fotografia jej twarzy. Po prostu, jej twarzy, nic więcej.

Jakub Sikora: - Poczułem się jak śmieć. Ubiliśmy razem interes. Przez osiem miesięcy regularnie ze sobą pisaliśmy. Zdecydowaną większość rozmów inicjowała ona. Aż znienacka usunęła mnie ze znajomych. Jak nastolatka z podstawówki. Nie kobieta po czterdziestce. Jak widać, koleżeństwo od samego początku było fasadowe. Dlatego ze złości usunąłem całą konwersację z nią na Viberze. 

- Nie ma pan dowodu na tamte przeprosiny?

Jakub Sikora: - Nie mam. Dowodu przeprosin domagał się też prokurator. I jemu też opowiedziałem prawdę.

Po trupach do celu

Na początku 2024 roku Sikora był sfrustrowany niesatysfakcjonującym startem w zawodzie. Poprzednie dwanaście miesięcy skończył z wynikiem niecałych dwustu spraw egzekucyjnych. Na finansowym minusie. Upust rozczarowaniu dał na forum lubelskich komorników „IK Lbl” na Viberze. Opublikował gorzki wpis.

Pisał, że decyzją sądu przejął prowadzenie spisu inwentarza po zmarłym komorniku, z którego na własną prośbę wyłączył się „lokalny hurtownik”. „Hurtownik” to w branżowym slangu pejoratywne określenie na komornika prowadzącego dużo spraw jednocześnie. 

Fragment posta:

„Nie odbieram tego jako karę, wręcz przeciwnie – jako wyzwanie i jednocześnie możliwość, choć nieadekwatną do nakładu pracy, częściowego załataniu dziury w budżecie kancelarii. Dlaczego się zatem żalę? Ano dlatego, że z takich sytuacji wyłania się ponury, acz prawdziwy obraz polskiego samorządu komorniczego – etyka zawodowa, interes wymiaru sprawiedliwości czy satysfakcja klienta nie mają znaczenia. Najważniejsze, aby szybko, łatwo, po trupach do celu, a potem prosto na Malediwy”.

Na jego wpis zareagowała Komorniczka z Chełma: „Niesamowicie ciekawa opowieść, Jakubie. Tak się zastanawiam, o kim piszesz? Wydawało mi się, że znam wszystkich. Którego kolegę komornika z rewiru nazwałeś hurtownikiem, niedbającym o interes stron, idącym po trupach do celu oraz spędzającym czas na Malediwach?”.

Sikora w zawoalowanej formie pisał o niej. 

Hurtowniczka

Jakub Sikora: - To był długi noworoczny komentarz, poświęcony patologiom w samorządzie komorniczym, a wyłączenie się Komorniczki z Chełma od spisu inwentarza po jednym ze zmarłych komorników zostało przeze mnie wskazane jako jeden z przykładów tej patologii. Ustawowe wynagrodzenie komornika w takim wypadku, niezależnie od nakładu pracy, wynosi czterysta złotych. Robota polegała na ustaleniu aktywów i pasywów spadkodawcy. Nie wiem, na czym miała tu polegać deklarowana przez nią „uzasadniona wątpliwość co do bezstronności”, która pozwoliła jej wyłączyć się z tej sprawy, skoro nie utrzymywała żadnego kontaktu ze spadkobiercami.

- Postanowił pan więc ją publicznie skrytykować i nazwać „hurtownikiem”? Nie można było sobie tego oszczędzić? Nawet mimo złości?

Jakub Sikora: - To samo napisałbym o każdym innym komorniku. Ustalenie, spisanie i oszacowanie wszystkich rzeczy, wierzytelności i praw zajęło mi około siedemdziesiąt roboczogodzin. 

- Dla większości uczestników forum klarowne było, że pod słowami o „hurtowniku” kryje się przytyk w jej kierunku?

Jakub Sikora: - Oczywiście, że nie. W chwili publikacji tego wpisu przy Sądzie Rejonowym w Chełmie funkcjonowało łącznie dziewięć kancelarii komorniczych. Skąd większość miałaby wiedzieć, że chodzi właśnie o nią? No chyba że sama zaczęła się wszystkim chwalić.

- Naprawdę uważał ją pan za „hurtowniczkę”?

Jakub Sikora: - To fakt, nie opinia. Należy podkreślić, że termin ten oznacza komornika osiągającego bardzo wysoki wpływ spraw egzekucyjnych. Pojęcia „hurtownika” i „hurtowni” na określenie kancelarii komorniczej używają w przestrzeni publicznej sami przedstawiciele władz samorządu komorniczego. 

- Ale jest to określenie negatywnie nacechowane.

Jakub Sikora: - Część środowiska zawodowego odbiera je negatywnie, bo duże kancelarie przeważnie prowadzą sprawy niechlujnie i mechanicznie. Swojego czasu Jacek Bogiel, najbogatszy komornik w Polsce, który miewał wpływ nawet miliona spraw rocznie, wprost nazywany był „hurtownikiem”, a mimo to nikogo nie oskarżał o stalking. 

- Dochodzimy do sedna sprawy.

Jakub Sikora: - Dwa miesiące później jeden z komorników z Lublina, wyrażając zniecierpliwienie, zwrócił się kąśliwie do Komorniczki z Chełma na forum o przekazanie akt w związku ze zbiegiem egzekucji. Wtedy napisałem: „Więcej wyrozumiałości dla Komorniczki z Chełma. Ma teraz nawał pracy”. 

- Złośliwie?

Jakub Sikora: - Złośliwie czy nie, znaczny wpływ spraw w krótkim czasie jest obiektywną przyczyną zwłoki. Sam, gdy pomiędzy lutym a kwietniem 2024 roku otrzymałem niespodziewanie prawie sześćset nowych spraw od jednej firmy pożyczkowej, miałem tyle pracy, że w tym czasie nie poleciłbym swoich usług żadnemu innemu wierzycielowi, żeby nie przeprowadzić dla niego egzekucji na pół gwizdka.

Wypowiedzenie wojny

Komorniczka z Chełma ponownie poskarżyła się Izbie Komorniczej. Jakub Sikora otrzymał pismo od rzecznika dyscyplinarnego. W złości załączył zdjęcie dokumentu w kolejnej prywatnej wiadomości do Komorniczki z Chełma. Opatrzył je komentarzem: „Chcesz wojny, to będziesz ją miała”. 

Komorniczka z Chełma złożyła zawiadomienie do prokuratury. Jakuba Sikorę oskarżyła o zniesławienie. I o uporczywe nękanie. O stalking. 

Las

Z naszych informacji wynika, że Komorniczka z Chełma pierwsze niepokojące zachowania Sikory zaobserwowała już jesienią 2022 roku. Gdy pewnego razu komornik dostarczał do jej kancelarii niewłaściwie zaadresowaną korespondencję, miał zaproponować kobiecie wspólne wyjście do lasu na zbieranie mirabelek. 

- Wolisz czerwone czy żółte? – miał spytać. 

Komorniczka z Chełma wyprosiła go wówczas z biura. Podczas innej wizyty w jej kancelarii Sikora rzucił ponoć dwuznaczną propozycję wspólnego opalania się. Rzekomo sugerował też, że śledzi jej aktywność na Facebooku i wie, gdzie kobieta spędza czas z rodziną. Komorniczka z Chełma usunęła go z grona znajomych na Facebooku.

7 kwietnia 2023 roku Komorniczka z Chełma wysyłała do znajomych komorników życzenia wielkanocne. Nie pominęła Sikory. Miało to charakter grzecznościowy, nieeskalujący, zawodowy. Już wtedy wiedziała, że prywatnie nie chce mieć z nim nic wspólnego. Ale nie chciała też palić mostów i tworzyć niepotrzebnego konfliktu.

Jak słyszymy, Komorniczka z Chełma twierdzi, że zanim poznała Sikorę, dostawała ostrzeżenia od innych komorników. Żeby na niego uważać. I początkowo niektóre z jego zachowań faktycznie uważała za dziwne. Ale postanowiła się do niego nie uprzedzać. Aż przekroczył granicę jej prywatności. Momentem zwrotnym był post o „seksie na zgodę”. Wpis potraktowała jako dowód jego niepokojących zamiarów. W najlepszym razie - tylko „niepokojących”.

Między postem o „seksie na zgodę” a reakcją Izby Komorniczej miało minąć na tyle dużo czasu, że działania Sikory się zintensyfikowały. Dalsze dyskredytowanie w środowisku, publiczne zaczepianie na forach, post o „hurtowniku” i Malediwach. Pojawiły się też niechciane telefony. Trwało nachodzenie w kancelarii. Sikora nie reagował na prośby zaprzestania podejmowania takich działań. Ani z jej strony, ani ze strony innych komorników. Poczuła się realnie zagrożona.

Przez dwa lata, podczas których Sikora miał uporczywie nękać Komorniczkę z Chełma, odbywały się walne zgromadzenia Izby Komorniczej. Sikora, pewnego razu w hotelu Luxor, miał udać się za kobietą do łazienki, czekać na nią przy drzwiach toalety i pytać, dlaczego właściwie go unika.

Na innych zjazdach miał za to godzinami ją obserwować. Dążyć do konfrontacji. Nie reagować na upomnienia. Typowe dla niego miało być wpatrywanie się w nią szyderczym wzrokiem i z uśmiechem na ustach, stawanie naprzeciwko niej z założonymi rękoma. Kobieta bała się tych spotkań.

Zaglądanie w okna

Miarkę przebrała wiadomość o „wojnie”. Komorniczka z Chełma poczuła, że niebezpieczeństwo może grozić jej rodzinie. W tym czasie Sikora dzwonił do ich wspólnej znajomej i wypytywał o „haki”, które mógłby ewentualnie przeciw niej wykorzystać. 

Pod koniec lutego 2024 znów przyniósł jakieś akta do jej kancelarii. Schowała się, gdy tylko zobaczyła go w drzwiach. Na przełomie lipca i sierpnia 2024 roku Sikora miał chodzić w kółko po chodniku przy kancelarii Komorniczki z Chełma. Zaglądać w okna. Przyglądać się pracownikom. 

Komorniczka z Chełma zaczęła analizować zapisy monitoringu, żeby sprawdzić, kto do budynku wchodzi, kto z niego wychodzi, a kto kręci się wokół. Obawiała się otwierania drzwi do biura. Myślała tylko, żeby go nie spotkać.

Strach przed stalkerem

Sprawa trafiła do prokuratury i do sądu. Komorniczka nie wyraziła zgody na mediacje. Ze wzgląd na strach przed stalkerem. 

Jak się dowiedzieliśmy, na prokuraturze duża część świadków potwierdziła, że działania Sikory miały na celu publiczne jej zdyskredytowanie, znieważenie, podważanie jakości pracy i mogły być przez nią traktowane jako uporczywe nękanie.

Komorniczka z Chełma nie chce publicznie komentować sprawy. Odsyła do swojego pełnomocnika - adwokata Macieja Tokarskiego. 

- Potwierdzam, że sprawa trafiła do sądu. To on rozstrzygnie, po czyjej stronie jest racja – przekazuje nam mecenas Tokarski. 

Cięty język, czarny humor

- Czy pana rozmowy z Komorniczką z Chełma bywały niestosowne?

Jakub Sikora: - Żadnej ze swoich pracownic nie wskazała jako potencjalnego świadka takich rozmów. W prokuraturze nie złożyła ani jednego zrzutu ekranu w jej ocenie niestosownej prywatnej wiadomości ode mnie. Odpowiedź nasuwa się więc sama.

- Czy w swoim poście napisał pan o wakacjach na Malediwach, ponieważ nawiązywał pan do jakichś zaobserwowanych w mediach społecznościowych wakacji Komorniczki z Chełma?

Jakub Sikora: - Podczas pierwszego przesłuchania zeznała, że prawidłowo wyśledziłem jej miejsce wypoczynku, czyli wspomniane Malediwy. A podczas ostatniego, że ją pomówiłem i na żadnych Malediwach nie była. Nie trzeba być wybitnym językoznawcą, żeby stwierdzić, że odbiorcą tej wypowiedzi była bliżej nieokreślona grupa komorników, a jej przesłaniem ubolewanie z powodu powszechnego zjawiska przedkładania przez nich własnego interesu ekonomicznego ponad etykę, wartości i zawodową sumienność.

- Dziwnie się pan zachowywał? Wpatrywał się pan w nią z szyderczym wzrokiem, niepokojącym uśmiechem, założonymi rękoma?

Jakub Sikora: - Pytanie, jak należy rozumieć „dziwne zachowanie”? Mam cięty język, lubię czarny humor, rzucam niepoprawnymi politycznie tekstami. Uważam się za autsajdera. Komorniczka z Chełma zeznawała naprzemiennie, że miałem „nieobecny wzrok” i jednocześnie, że jej się spodobałem, i że za nią chodziłem. A przecież to się wzajemnie wyklucza.

- Proponował pan jej wspólne wyjście do lasu i zbieranie mirabelek?

Jakub Sikora: - To kolejny wymyślony przez nią tekst. Tylko po to, żeby mnie zdyskredytować. Nie mogłem zapytać się jej, czy woli mirabelki żółte, czy może czerwone, bo o tym, że w ogóle mogą być też czerwone, dowiedziałem się dopiero po wygooglowaniu, gdy już zarzuciła mi to na ścieżce prawnej. Jednak ku mojemu zdziwieniu asesorka komornicza zatrudniona w jej kancelarii podczas przesłuchania potwierdziła ten absurd. Najlepsze jednak, że nie uzgodniły wspólnej wersji zdarzeń. Asesorka zeznała, że propozycja miała miejsce jesienią 2022 roku. Pokrzywdzona, że podczas osobistego doręczenia akt sprawy w lutym 2024 roku. Do czasu rozprawy będą musiały między sobą ustalić, która z nich, składając zeznania, miała pomroczność jasną.

- W Luxorze poszedł pan za nią do toalety i pytał, dlaczego pana unika?

Jakub Sikora: - Czterysta osób na sali i nikt inny nie widział, jak mężczyzna wchodzi do damskiej toalety…

- Podczas walnych zgromadzeń nagminnie się jej pan przyglądał?

Jakub Sikora: - Podczas jednego ze zgromadzeń Komorniczka z Chełma siedziała na początku sali, a ja na końcu. Spojrzałem się na nią. Dosłownie na chwilę. Akurat się odwróciła. I to zauważyła. Odruchowo się uśmiechnąłem. To tyle. Jej przyjaciółka, która siedziała obok niej, zeznała, że „godzinami się w nią wpatrywałem”. Paranoja.

- Dlaczego jednak nie reagował pan, gdy wyraźnie panu zasugerowała, że nie chce mieć z panem kontaktu?

Jakub Sikora: - Po zdaniu lokalu podobno postanowiła nie kontynuować znajomości, a jakoś regularnie pisała do mnie w koleżeńskim tonie jeszcze przez pięć miesięcy. Na dowód tego przedłożyłem wydruki sześćdziesięciu kart z konwersacji na Messengerze. Zeznała też, że zabroniła mi wprost przychodzić do swojego biura, podczas gdy jeszcze w styczniu 2023 roku napisała, że omyłkowo trafił do niej list skierowany do mnie i spytała, czy przyjdę go odebrać.

- Chodził pan pod jej kancelarię? 

Jakub Sikora: - Do czasu otrzymania pisma od rzecznika dyscyplinarnego, czyli do marca 2024 roku, zanosiłem jej korespondencję osobiście. Od tego czasu zacząłem wysyłać pocztą. W lipcu 2024 roku związałem się z dziewczyną, która mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie nowego biura Komorniczki z Chełma. I odkąd zostaliśmy parą, chcąc nie chcąc, zacząłem przebywać często w okolicy jej kancelarii.

- Czyli istotnie zaglądał pan do jej biura? Obserwował pracowników?

Jakub Sikora: - Prokurator w uzasadnieniu aktu oskarżenia wskazał, że zeznania mojej eks-partnerki, w których potwierdziła, że byliśmy w związku i spotykaliśmy się razem w okolicy biura pokrzywdzonej, nie zawierają przydatnych informacji. A przecież one stanowią dowód, że nie adorowałem w tym czasie pokrzywdzonej. I że nie kręciłem się pod jej biurem, żeby ją zaczepiać, jak z jakiegoś powodu twierdziła. 

- Ale widziano pana tam. I to fakt, jak rozumiem.

Jakub Sikora: - Kancelaria położona jest na parterze, z dużymi oknami. Dokładnie widać, kto obok niej przechodzi. Znajduje się ponadto przy ruchliwej ścieżce. Dowiedziałem się później z akt sprawy, że jej trzy pracownice „przyłapały mnie pod kancelarią”. Kiedy mnie zauważyły, Komorniczka z Chełma „wygoniła” je do komisariatu policji, żeby złożyły na tę okoliczność zeznania. Cóż, polscy podatnicy zapłacą za „wycieczkę” trzech osób z Chełma do Stalowej Woli, gdzie odbędzie się rozprawa, żeby te zeznały przed sądem, że przeszedłem obok biura pokrzywdzonej, do czego sam się otwarcie przyznaję.

- Po co wcześniej napisał pan do Komorniczki z Chełma wiadomość o wojnie? Mogła potraktować to jako groźbę.

Jakub Sikora: - Puściły mi nerwy. Postanowiłem nie być dłużny. Złożyłem niemal równoczesne zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień przez Komorniczkę z Chełma poprzez zamierzone zawyżanie kosztów postępowania.

- Co jej pan zarzucił? Nie było to strzelanie na ślepo?

Jakub Sikora: - Mimo że korzysta z abonamentu na darmowe zapytania o rachunki bankowe w systemie OGNIVO, do czego sama mi się osobiście przyznała, w sprawie przekazanej mi w wyniku zbiegu egzekucji obciążyła wierzyciela kwotą odpowiadającą kwocie wynagrodzenia Krajowej Izby Rozliczeniowej za udzielenie informacji w razie… braku abonamentu. Jest to jedna z najpopularniejszych metod defraudowania pieniędzy przez komorników. Jeden z komorników, u którego pracowałem, groził mi, że jak ujawnię ten proceder, to „nie będę miał czego szukać w zawodzie”. Zgodnie z ustawą o kosztach komorniczych, koszt uzyskania dokumentów lub informacji niezbędnych do prowadzenia postępowania powinien być udokumentowany fakturą lub rachunkiem, a ich w aktach sprawy nie było. Mimo to Krajowa Rada Komornicza nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości. To tylko świadczy o tym, że ta instytucja jest w rzeczywistości wydmuszką służącą do legitymizowania przekrętów komorników. Na podstawie jej opinii Prokuratura Rejonowa w Chełmie umorzyła postępowanie. 

- Czyli strzelał pan na ślepo, na ścieżce prawnej nie stwierdzono ani defraudacji, ani oszustwa… 

Jakub Sikora: - Niedługo później Komorniczka z Chełma zgłosiła stalking. 

- Nękał ją pan telefonami?

Jakub Sikora: - Tak zeznała pokrzywdzona. Prokurator wystąpił o billingi z moich numerów telefonów. Operatorzy udzielili informacji, że w okresie objętym aktem oskarżenia w żaden sposób nie kontaktowałem się z pokrzywdzoną. Wskazała również, że dzwoniłem do niej z różnych numerów telefonów, ale żadnego z nich nie podała prokuratorowi, ponieważ „wszystkie zablokowała”, a przecież zablokowanie numeru w telefonie nie powoduje braku jego widoczności w historii połączeń. Prokurator ani jej nie dopytał o te numery, ani nie zabezpieczył mojego telefonu, co jest dosyć powszechną praktyką w sprawach o uporczywe nękanie. Musiał być świadomy, że jakby w wyniku oględzin telefonu ustalono, że nie kontaktowałem się z pokrzywdzoną we wskazanym okresie, to byłby postawiony pod ścianą i zmuszony do umorzenia śledztwa, a tak jeszcze może rozpaczliwie bronić swój akt oskarżenia-gniot. To prędzej jemu niż mi spodobała się Komornik z Chełma. I sam pewnie poszedłby z nią na te mirabelki.

Nie była zadowolona

Kilkukrotnie pytam Sikorę, czy podobała mu się Komorniczka z Chełma. Czy się zakochał, zauroczył, zadurzył? Za każdym razem zaprzecza. Choć twierdzi, że można uznać ją za „atrakcyjną kobietę”.

Środowisko komorników zwraca jednak uwagę, że to nie pierwszy przypadek, kiedy zachowania Jakuba Sikory względem koleżanki z branży podejrzanie dryfowały w kierunku stalkingu. 

Swojego czasu w ich kręgu zawodowym stosunkowo głośno było o niezdrowym zainteresowaniu Sikory inną kobietą poznaną na ścieżce zawodowej. Sam zainteresowany nie zaprzecza, że… coś było na rzeczy, choć tamten przypadek nie skończył się w sądzie.

Jakub Sikora: - Poznaliśmy się prawie dekadę temu. Byłem aplikantem komorniczym. Ona asesorem. Nie będę ukrywać, zakochałem się w niej bez pamięci, od pierwszego wejrzenia. Szef nie przedłużył mi jednak umowy o pracę. Niedługo później ona też przestała tam pracować. Z dnia na dzień straciłem z nią kontakt. Nie prowadziła mediów społecznościowych. Nie miałem jej numeru telefonu. Pozostało mi jedynie zdobyć jej adres. I żeby to zrobić złożyłem fikcyjny pozew, aby uzyskać dane z rejestru mieszkańców.

- Słucham?

Jakub Sikora: - Po uzyskaniu adresu pojechałem do niej, do Zamościa, gdzie razem pracowaliśmy i gdzie mieszkała. Nie była zadowolona. I to mówiąc eufemistycznie. 

- Mogła się wystraszyć.

Jakub Sikora: - Błąd młodości. Nie byłem pierwszy, który stracił głowę dla kobiety. Drugi raz czegoś takiego bym nie zrobił. Chociażby z tego względu, że stałem się smutnym komornikiem bez serca, jak to się czasami śmieję. Tymczasem Komorniczka z Chełma wykorzystała jej zeznania w tej sprawie, żeby przedstawić mnie w złym świetle. Wykazać, że mam taki modus operandi.

Winny czy ofiara?

Swoją historię komornik Sikora opowiadał nam przez prawie miesiąc. Uważa, że nie jest stalkerem. Czuje się pokrzywdzony. Wplątany w intrygę. Znalazł się poza zawodem. Ustawa o komornikach sądowych stanowi, że wszczęcie postępowania o umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego z urzędu powoduje zawieszenie komornika. Narzeka, że stracił dobre imię. I źródło utrzymania. 

Jakub Sikora: - Przez pierwszy rok komornikowi przysługuje jedna czwarta dochodu kancelarii. Potem zupełnie nic. Dostaję aktualnie ochłapy od swojego zastępcy, a jeśli po upływie wspomnianego okresu prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie nie wyrazi zgody na podjęcie przeze mnie innej pracy zarobkowej, pozostanie mi żreć szczaw i mirabelki. Oczywiście bez pokrzywdzonej, do której notabene mam orzeczony zakaz zbliżania. 

- I uważa się pan za pokrzywdzonego w tej sprawie?

Jakub Sikora: - Czuję się niesłusznie oskarżony, zupełnie jak w filmie „Układ zamknięty”. Postępowanie przygotowawcze to był starannie zaaranżowany spektakl. Nawet pomimo nieprzychylności prokuratora, przedstawienie mi zarzutów nie byłoby możliwe bez fałszywych i kreatywnych zeznań przedstawicieli władz samorządu komorniczego na czele z Katarzyną Siekańską-Ptaszyńską, przewodniczącą Rady Izby Komorniczej w Lublinie, która z premedytacją skłamała, że wszystkie moje posty na forum Izby były przytykami w stronę pokrzywdzonej, podczas gdy wypowiadałem się regularnie na wszystkie tematy, nie tylko te związane bezpośrednio z pracą komorników.

- Naprawdę twierdzi pan, że padł pan ofiarą… spisku?

Jakub Sikora: - Byłem jedynym komornikiem, który otwarcie mówił o bezprawnych i nieetycznych praktykach komorników, które miały wpływ również na zmniejszenie skuteczności egzekucji, jak na przykład szybkie umarzanie spraw bez przeprowadzania czasochłonnych egzekucji z ruchomości w celu osiągania współczynnika zaległości uprawniającego do przyjmowania spraw spoza własnego rewiru. Mafia komornicza nie miała na mnie żadnych „haków”. Żeby się mnie pozbyć, wykorzystała mój konflikt z pokrzywdzoną.

Etyka komornika

W odniesieniu do tych słów komornika Jakuba Sikory i całej jego sprawy skontaktowaliśmy się ze wspomnianą Katarzyną Siekańską-Ptaszyńską, przewodniczącą Izby Komorniczej w Lublinie. Odesłała nas do Przemysława Małeckiego, rzecznika prasowego Krajowej Rady Komorniczej. 

- Samorząd komorniczy sprawuje nadzór nad komornikami w zakresie przestrzegania zasad etyki. Postępowania członków samorządu poza tymi, które są związane z działalnością komornika, nie leżą w zakresie oceny organów samorządu.

- Rada Izby Komorniczej w Lublinie podjęła działania zgodnie z przepisami prawa. Po powzięciu wiadomości o zachowaniach komornika, które mogą stanowić naruszenie zasad etyki, wezwała komornika do złożenia wyjaśnień. Po wysłuchaniu komornika, zgodnie z procedurą Rada Izby skierowała sprawę do Rzecznika Dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Komorniczej.

- KRK posiada wiedzę na temat toczącego się postępowania karnego, jednak do czasu jego prawomocnego zakończenia nie będzie zajmować stanowiska w tej sprawie. Kwestię zawieszenia komornika ściśle regulują przepisy i odbywa się to poza kompetencjami organów samorządu. Wszelkie działania podjęte przez organy samorządu są zgodne z przepisami – poinformował nas Przemysław Małecki z KRK.

Walka

Jakub Sikora: - Będę do końca walczyć o dobre imię. Wierzę, że sąd rozpozna intrygę komorników i zostanę oczyszczony z zarzutów. A wszystkie osoby, które usiłowały mnie zniszczyć, włącznie z prokuratorem, poniosą surowe konsekwencje.

Jest oskarżony o uporczywe nękanie i zniesławienie za pomocą środków masowego komunikowania. Za pierwszy z tych czynów grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama