Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Prezydent popiera Norwegów, Lublinianka widzi zagrożenia

Niemal od dziesięciu lat Lubliniankę ratują \"wszyscy”. Na papierze i w deklaracjach. Ratunkowe akcje przyniosły taki efekt, że Lublinianka ma ponad milionowe zadłużenie. Sportowo jest jeszcze gorzej. Piłkarze grają w słabej czwartej lidze, z ogromnymi kłopotami borykają się pływacy i judocy. Sytuacje miała uzdrowić Sportowa Spółka Akcyjna, z norweskim udziałowcem. Zarząd klubu po wielomiesięcznych negocjacjach z kontrahentem zerwał rozmowy. Ma inny pomysł na funkcjonowanie klubu. Pomysł, który nie może raczej liczyć na poparcie.
O planowanych inwestycjach i inwestorach pisaliśmy na łamach Dziennika wielokrotnie. Przypomnijmy więc tylko pokrótce, że zaniedbany obiekt przy ul. Króla Leszczyńskiego miał zamienić się we wspaniały kompleks sportowo-handlowo-rozrywkowy. Inwestycja sięgać miała milionów dolarów. Wczoraj podczas posiedzenia Komisji Kultury, Sportu i Turystyki Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego prezes klubu Waldemar Piotruk uzasadnił przerwanie negocjacji z norweskim partnerem. Drugą stronę medalu zaprezentowali polscy przedstawiciele Norwegów. Swój punkt widzenia przedstawił również wiceprezydent Zbigniew Wojciechowski. Jak trafnie skomentował jeden z członków komisji - każdego słuchał z zaciekawieniem i każdemu... przyznawał rację. Wniosków nie wyciągnięto żadnych, zwłaszcza że nie bardzo było wiadomo... co ma ww. komisja wnieść do sprawy. Ustalono ostatecznie, że ma zostać wydana opinia, a na co ma mieć ona wpływ - nie bardzo wiadomo. - Wstępne ustalenia i norweskie propozycje są daleko różne od ostatecznej oferty - mówi Waldemar Piotruk, prezes klubu. - My musimy mieć gwarancje, że działalność sportowa będzie równie ważna jak komercyjna. A takich gwarancji po prostu nie ma, choć... miały być. Od kilku lat trwa walka o pozyskanie środków na funkcjonowanie klubu. Czy nagle odrzucalibyśmy znakomitą ofertę, jaka się pojawiła? Nasza decyzja nie jest pochopna, klubowy zarząd dokładnie wszystko rozpatrzył. My musimy mieć gwarancje, że w Lubliniance pozostaną wszystkie sekcje, a nie tylko piłkarska. Ta utworzy sportową spółkę akcyjną, zgodnie z ustawą o kulturze fizycznej. Naszym zdaniem zapis w umowie o funkcjonowaniu sekcji judo i pływania nie kolidowałby z wcześniejszymi ustaleniami, a zapewniałby, że nie znikną z klubowej mapy. Przeczytałem w \"Gazecie w Lublinie” wypowiedzi pana prezydenta Wojciechowskiego na temat inwestycji w Lubliniance, przyszłości klubu. Jeśli tylko pan prezydent na piśmie, oficjalnie wszystko to potwierdzi i weźmie odpowiedzialność za ciąg dalszy wydarzeń - możemy podpisać umowę natychmiast. Zarząd klubu upoważnił mnie do wydania takiego oświadczenia. A co do wielkiej pomocy jaką chwali się pan prezydent - doceniamy ją. Były przypadki wsparcia nas w trudnych rozmowach dotyczących umorzenia części długów czy ich zawieszenia. A codzienną, prawdziwą \"pomoc”, najlepiej czują nasi piłkarze. Choćby kąpiąc się po treningach w zimnej wodzie. Taki jest niestety obraz klubu. Mimo wysiłków wielu ludzi związanych z Lublinianką. Prezes Piotruk zaprezentował też inne rozwiązanie - utworzenie spółki złożonej z akcjonariatu sportowego - Zarządu Głównego Akademickiego Zwiazku Sportowego, Wojewódzkiej Federacji Sportu i Polskiego Związku Taekwono. - Taki akcjonariat gwarantuje, że wypracowywane przez spółkę pieniądze przeznaczane będą na potrzeby sportu. Ponadto zarząd miasta również miałby kontrolę nad tym co dzieje się w spółce. Znaleźliśmy również inwestora, rzeszowską firmę Deweloper, która już dawno złożyła atrakcyjną ofertę. W ciągu roku na Wieniawie stanęłaby hala sportowa, zmodernizowalibyśmy trybuny, w kompleksie powstałoby multikino. To jedna z propozycji, co nie znaczy, że ograniczamy się do niej. Nie widzimy przeszkód, aby szukać innych kontrahentów, którzy zaoferowaliby atrakcyjniejszą ofertę niż rzeszowianie. Może to być i oferta... Norwegów, ale zadowalająca obydwie strony. A co ciekawe - koncepcja z firmy z Rzeszowa była już zaakceptowana przez władze miejskie, z podpisem pana prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego. Mamy dokumenty warunkujące zabudowę! Delegaci strony norweskiej przedstawili komisji swoją wersję wydarzeń, różniącą się od oceny klubu. Ich zdaniem to Lublinianka kilkakrotnie zmieniała zasady współpracy, żądania były coraz inne, a ostatnia wersja jest ponoć nie do przyjęcia. Zdanie norweskiego kontrahenta podzielał prezydent Wojciechowski. Podzielał i deklarował, że jest gwarantem całego przedsięwzięcia, wierzy w powrót piłkarskiej pierwszej ligi do Lublina, no a potem w grę w europejskich pucharach. I dopnie swego, bo jest twardym facetem. Zapewnił też, że nie da zginąć pływakom i judokom, bo... od dawna pomaga lubelskim sportowcom, więc i teraz nie zostawi w potrzebie. O szczegółach pomocy pan prezydent nie mówił.. Jak się wydaje \"kość niezgody” nie jest zbyt wielka, ale istotna. Norwegowie nie zamierzają przejąć połowy zobowiązań klubowych (ponad 500 tys. zł). Nie zamierzają też zdecydować się na zapisy o utrzymywaniu sekcji judo i pływania. Istnieje też rozbieżność zdań, co do ewentualnych zapisów dotyczących rozmiarów przyszłego inwestowania w sport. Strona norweska zapewnia, że będą one wystarczające do systematycznej budowy coraz lepszej drużyny piłkarskiej, jednak o szczegółach również nie wspominano.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama