Pomysł na to wydawnictwo zrodził się wraz z przygotowaniami do 80. rocznicy zakończenia wojny. Zespół pracowników naukowych IPN zakasał rękawy do pracy, by w grudniu tego roku album był gotowy do sprzedaży. Na wstępie warto wyjaśnić nieco przewrotny tytuł. Skąd gra słów odbudowany-nieodbudowany z wykorzystaniem nawiasu? Wyjaśnia to Robert Derewenda, dyrektor lubelskiego IPN.
– Album składa się ze zdjęć Lublina sprzed wojny, z okresu wojny, gdzie oglądamy zniszczenia oraz aktualnych zdjęć tych samych miejsc. Widzimy, że niektóre zostały odbudowane, a niektóre wyglądają już zupełnie inaczej. Przykładem może być tutaj jedno ze skrzydeł lubelskiego ratusza, które nie zostało odbudowane. Przed wojną ten budynek był większy – tłumaczy Derewenda.

Choć Lublin we wrześniu 1939 roku nie był miastem frontowym, to zniszczeń nie uniknął. Miasto przeżyło wówczas kilka niemieckich bombardowań. Do dziś zresztą wspominana jest legenda Józefa Czechowicza. Słynny poeta zginął 9 września 1939 roku podczas jednego z niemieckich nalotów, gdy wracał z zakładu fryzjerskiego nieopodal dzisiejszego gmachu Poczty Głównej.
– Niemcy początkowo nie dbali o odbudowę Lublina. Dopiero po wybuchu wojny z Sowietami miasto zmieniło znaczenie, usilnie chcieli je zgermanizować i pokazać światu, że jest niemieckie. Wtedy zaczęli „porządkować” Lublin, ale słowo porządkować trzeba tu wziąć w cudzysłów, bo niestety wiąże się z tym wymordowanie ludności żydowskiej i zniszczenie ich dzielnicy – opowiada dyrektor IPN w Lublinie. – Lublin zapłacił bardzo wysoką cenę w czasie II Wojny Światowej. Chodzi tu zarówno o zabicie dużej części mieszkańców miasta, jak i również duże straty infrastrukturalne – dodaje.
Zostając w temacie wysokich cen, Derewenda nie ukrywa, że przy tworzeniu albumu jednym z najtrudniejszych momentów było… opłacanie rachunków. Ściślej mówiąc – rachunków za licencję na zdjęcia, którą trzeba było wykupować z niemieckiego Bundesarchiv. – Nie chodzi o to, że nie mamy na to środków. Chodzi o pewnego rodzaju konflikt moralny. Opłacaliśmy zdjęcia zniszczonego Lublina, które okupanci sami wykonywali na naszym terenie, dokumentując swoje zbrodnie, a potem nierzadko wywoływali je polskim sumptem. Dziś państwo polskie musi za te zdjęcia zapłacić państwu niemieckiemu. Moralnie jest to trudne do zaakceptowania – mówi Derewenda.

W albumie znajdziemy historyczne zdjęcia nie tylko wykupione z archiwów naszego zachodniego sąsiada, ale również z polskich archiwów, a nawet z kolekcji prywatnych. Dyrektor podkreśla, że pracownicy naukowi wykonali mrówczą, bardzo rzetelną pracę, dokumentując stary Lublin. Następnie autorzy opracowania wykonali współczesne zdjęcia tych samych miejsc, które w czasie wojny zostały zniszczone. Album wydano w trzech językach – polskim, niemieckim i angielskim.
Księgarnia IPN jest póki co nieczynna z prozaicznej przyczyny – trwa inwentaryzacja. Jednakowoż album można nabyć online przez stronę ksiegarniaipn.pl.
To nie jedyny rarytas dla fanów historii miasta. Już niebawem kolejna publikacja zespołu naukowego instytutu. Będzie to dwutomowa książka opowiadająca historię miasta w pierwszych miesiącach sowietyzacji (od lipca 1944 roku do początku 1945 roku). Mieliśmy okazję „przedpremierowo” zobaczyć to wydawnictwo – poza wartościową treścią, nie brakuje tam również interesujących, rzadkich fotografii. Premiera już w styczniu.
















Komentarze