Przedostatni dzień 2025 roku, okolice południa. Na Placu Zamkowym stoi kilkadziesiąt osób, wśród nich rolnicy, przewoźnicy, górnicy, przedsiębiorcy i politycy. Z głośników lecą kolędy, w pewnym momencie jeden z nich się przewraca.
- To wina Tuska! - krzyczy jeden z uczestników manifestacji.
Obok leżą ziemniaki, cebula i jabłka. Protestujący rozdają je chętnym. Zawiaduje tym Sylwester Dziewulski, rolnik z gminy Chodel na Lubelszczyźnie, wraz z żoną gospodarują na 80 hektarach gruntów, specjalizują się w produkcji roślinnej, od niedawna w większym stopniu stawiają na soję.
- Ceny w sklepach są dramatyczne. Jeden z kolegów ma cebulę, którą marzy sprzedać po 30 groszy, ale to niemożliwe. Inny kolega, producent ziemniaków, chciałby sprzedać zdrowego polskiego ziemniaka za 50 groszy, zapakowanego i gotowego do spożycia. Nie ma na to rynku. Mówi, żebyśmy zabrali towar, bo inaczej będzie musiał wywieźć go z powrotem na pole. Magazyny są pełne. Mamy też piękne polskie jabłka, na które również nie ma zbytu. Cena jednej złotówki za kilogram to marzenie. Tym protestem chcemy pokazać, że coś jest nie tak. Jako rolnicy potrafimy produkować dobrą, zdrową żywność, a ktoś na siłę forsuje umowy niekorzystne dla ogółu społeczeństwa - mówi Dziewulski.

Wizja upadku rolnictwa
Polscy rolnicy nie ustają w oprotestowywaniu planów umowy UE-Mercosur. 30 grudnia na terenie całej Polski zorganizowali protesty. Na Lubelszczyźnie strajkowali w Lublinie, Zamościu, Hrubieszowie, Białej Podlaskiej, Radzyniu Podlaskim, Parczewie, Łukowie, Piaskach i Rykach. Nie przekonuje ich argument, że wielki pakt handlowy między Unią Europejską a czterema krajami Ameryki Łacińskiej w optymistycznym założeniu ma otworzyć rynek prawie 800 milionów konsumentów poprzez zniesienie większości ceł, gwarantując unijnym eksporterom szerszy dostęp do rynków południowoamerykańskich i obniżając tym samym koszty handlu.
Uważają, że jeśli umowa UE-Mercosur dojdzie do skutku, kraj czeka zalew tańszych produktów rolnych z Brazylii, Argentyny, Paragwaju i Urugwaju, co skończy się zapaścią rodzimego rolnictwa, likwidacją gospodarstw i spadkiem jakości żywności w sklepach. Wcale nie przekonują ich również klauzule ochronne wprowadzone do tekstu paktu przez eurodeputowanego Krzysztofa Hetmana i innych polskich przedstawicieli Parlamentu Europejskiego.
- W rzeczywistości klauzule te nic nam nie dadzą, ponieważ nie będą respektowane. Widzimy to już dziś w handlu z krajami trzecimi, z Ukrainą chociażby. Kontyngenty nie są realizowane w takich ilościach, w jakich powinny być. Nie oszukujmy się, Brazylia bardzo mocno naciska na jak najszybszą ratyfikację tej umowy. Dąży się do ominięcia klauzul bezpieczeństwa, ponieważ ta wymiana handlowa ma być w praktyce nieograniczona. Chodzi o ratowanie zachodniej gospodarki, w szczególności gospodarki niemieckiej, francuskiej i włoskiej, ratowanie ich przemysłu, w tym farmaceutycznego i motoryzacyjnego. Polska na umowie Mercosur w żaden sposób nie skorzysta. Doprowadzi ona natomiast do całkowitego upadku rolnictwa i wielu innych gałęzi gospodarki - grzmiał organizator protestu Sebastian Huber.

Życzenia noworoczne
Na schodach prowadzących do Zamku Lubelskiego z trzema transparentami paradowało dwóch starszych panów. Pan Ryszard, jeden z nich, powiedział nam tak: „Boimy się zwolnień w rolnictwie. Że nie będzie pracy. Musimy pamiętać, że jak był stan wojenny, to gdybyśmy nie mieli naszej polskiej żywności, to wszyscy byśmy zginęli”.
Bliźniacze stanowisko prezentowali liderzy pikiety.
- Stoimy tu dziś razem z rolnikami i górnikami, tworząc wspólny front przeciwko Zielonemu Ładowi. Walczymy o miejsca pracy, o bezpieczeństwo żywnościowe i o przyszłość Polski. Jeśli pozwolimy zniszczyć rolnictwo, to w razie realnego zagrożenia, także militarnego, Polska pozostanie bez zaplecza żywnościowego. Wszystkie problemy, z którymi się mierzymy, mają jeden wspólny mianownik. Jest nim zielona, utopijna i szalona polityka klimatyczna Unii Europejskiej. To pęd urzędników z Brukseli do całkowitego przeformatowania europejskiego systemu gospodarczego. Rozwiązania projektowane w Brukseli wpływają dziś niemal na każdą branżę. Tak jest również w przypadku umowy Mercosur. Mercosur jest w rzeczywistości wentylem bezpieczeństwa dla gospodarki niemieckiej, która wcześniej opierała się na współpracy z Rosją - mówił Rafał Mekler, lider lubelskiej Konfederacji i prezes Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
- To był rok walki, niestety walki z cieniem. Zamiast rozmów i realnych działań w sprawie zagrożeń wynikających z Zielonego Ładu i umowy Mercosur, tych rozmów po prostu nie było. Przedstawiliśmy wszystkie argumenty gospodarcze, energetyczne, dotyczące bezpieczeństwa, suwerenności oraz kwestie społeczne związane z utratą miejsc pracy, dochodów i stabilności. Każdy rozsądny człowiek byłby w stanie to zrozumieć, ale nami nie rządzą ludzie dobrej woli. Rolnicy organizują ten protest jako pokojowy i przychodzą tu z gestem pojednania. Jednak oprócz spokoju i życzliwości potrzebujemy także gniewu i złości, które chronią nas przed zagrożeniami. Życzę wam w nowym roku właśnie tyle gniewu, ile potrzeba, by się bronić i działać, bo nikt tego za nas nie zrobi - puentował Jarosław Niemiec ze Związku Zawodowego Przeróbka w LW Bogdanka.

















Komentarze