Nie możemy zapominać o tym, że w regionie dzieje się również sporo dobrego. Do siatkarskiej elity awansował InPost ChKS Chełm, w Puławach udało się uratować piłkę ręczną, a klub przez lata znany jako KS Azoty występuje teraz pod nazwą KS Lotto-Puławy. A przecież są jeszcze tenisiści stołowi z Zamościa oraz cała masa sportowców, którzy w pojedynkę rozsławiają nasz region.
Nasze subiektywne podsumowanie ostatnich 12 miesięcy wypada rozpocząć od siatkarzy, bo dość niespodziewanie Lublin stał się stolicą Polski w tej dyscyplinie. Preludium do historycznych wydarzeń był Challenge Cup. W marcu podopieczni Massimo Bottiego pokonali Lube Cucine Civitanova, a włoskie miasteczko przez kilka godzin można powiedzieć, że stało się lubelską kolonią. Mnóstwo kibiców z Koziego Grodu zalało miejscowe ulice, co nie powinno dziwić, bo przecież jeszcze nigdy w historii klub z Lubina nie wywalczył europejskiego trofeum.
Nigdy też w historii nie był mistrzem Polski, dlatego pokonanie w finałowej serii PlusLigi Aluronu CMC Warty Zawiercie było wydarzeniem historycznym i niespodziewanym.
– Wygrali zasłużenie. Trzeba to podkreślić, że drużyna z Lublina w finałowej rywalizacji była od nas lepsza. Wraz z przyjściem Wilfredo Leona Bogdanka LUK bardzo dużo zyskała. Przed rokiem byli na piątym miejscu. Leon pociągnął lublinian pod względem sportowym i mentalnym. Bez wątpienia, był liderem tego zespołu, pociągnął tę grupę siatkarzy do przodu. To, że drużyna z Lublina jest w strefie medalowej nie jest zaskoczeniem. To, że zdobyli medal, już na pewno trzeba traktować w takiej kategorii – mówił po zakończeniu finałowej serii Szymon Gregorowicz, zawodnik Aluronu.
– Bezsprzecznie zasłużyła na mistrza. Dowodzi tego też fakt, w jaki sposób rozegrała finał. Tak zdominowała przeciwnika w finale, że budzi to wielki szacunek. Nie przypominam sobie takiego finału. Niech Lublin się bawi, bo jest to wielki sukces. Myślę, że prezydent miasta, wzorem innych krajów, powinien dać mieszkańcom wolne do środy, aby mogli świętować – dodawał Jakub Bednaruk, ekspert Polsatu Sport.
Świętowania było rzeczywiście dużo, ale słowa uznania należą się działaczom, bo potrafili utrzymać oraz wzmocnić i tak silny skład. Przede wszystkim świetnie poradzono sobie z wymianą trenera, bo Bottiego zastąpił Stephane Antiga. Francuz kapitalnie wszedł w nowe buty i jesienią świetnie radził sobie zarówno w krajowych rozgrywkach, jak i w Lidze Mistrzów. Hala Globus natomiast niemal na każdym meczu jest wyprzedana i słychać głosy, że gdyby miała 10 tys. miejsc, to także zapełniłaby się bez problemów.
"Tylko" srebro dla żużlowców
Podobnie jest ze stadionem żużlowym przy Al. Zygmuntowskich. On również niejednokrotnie się zapełniał do ostatniego miejsca, chociaż moda na żużel jest już nieco mniejsza. Bilety już nie zawsze rozchodzą się na pniu, czasami można je dostać w dłuższym czasie niż tylko kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu wyprzedaży.
Być może nieco wszyscy się już przyzwyczaili, że Orlen Oil Motor to czołowa drużyna w kraju. Być może również lekko nie doceniono tytułów mistrzowskich z lat 2022-2024. Rok 2025 „Koziołki” zakończyły ze srebrnym medalem, co może im wyjść na dobre. W 2026 roku pewnie wejdą jeszcze silniejsi. Przecież ich zawodnikiem jest legenda czarnego sportu – Bartosz Zmarzlik. A w nadchodzącym sezonie przy Al. Zygmuntowskich ścigać się będą takie asy jak Martin Vaculik czy Kacper Woryna.
– Zabrakło nam nieco punktów by obronić złoty medal, ale mamy nowy cel na nowy sezon i będziemy chcieli się poprawić o jedną pozycję. Widać było po postawie zespołu, że nasi zawodnicy bardzo chcieli odwrócić losy tej rywalizacji. Może zbyt szybko nawet chcieliśmy zacząć odrabiać te straty. Przebieg meczu pokazał, że nie była to rzecz nie do zrobienia. Zabrakło trochę „oczek” i szczęścia. Jednak dziękuję całej drużynie za postawę na torze. Cały zespół zostawił serce na torze i widać było jak bardzo im zależy – powiedział Jacek Ziółkowski, menadżer Orlen Oil Motoru.
Indywidualnie to również był znakomity rok, bo lider ekipy z Lublina, Zmarzlik sięgnął po złoty medal mistrzostw świata. Już po raz szósty w karierze.
– Jestem przeszczęśliwy, że zrobiłem to po raz kolejny, ale też jestem nieco zmęczony tym sezonem. Pamiętam każdy ze zdobytych tytułów. Każdy smakuje wyjątkowo. Kocham jeździć i kocham się ścigać – powiedział tuż po zawodach na antenie TVP Sport Bartosz Zmarzlik, indywidualny mistrz świata w sezonie 2025.
Przy okazji legendarny żużlowiec wykazał się w końcówce roku wspaniałym sercem. W lipcu Jakubowi Godzinie, młodemu żużlowcowi, skradziono busa, w którym znajdował się motocykl i kombinezon 11-letniego sportowca. Zniknął także kask z autografem Bartosza Zmarzlika, którego chłopak jest wielkim fanem. Policja odnalazła samochód, ale bez sprzętu. Dzięki wsparciu giganta paliwowego i sześciokrotnego mistrza świata młody żużlowiec nadal będzie mógł rozwijać swoją pasję. Firma Orlen zafundowała chłopcu nowy motocykl, który został złożony przed przedstawicieli teamu Zmarzlika.
– Przebieram nogami, żeby odpalić ten motor. Nie spodziewałem się tego, że Bartosz Zmarzlik i Grupa Orlen podarują mi motocykl – przyznał Kuba. – Mieliśmy już okazję się poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się na torze. Usłyszeliśmy o tej sytuacji. Zareagował mój partner i sponsor – Orlen. Powiedziałam, że to świetna inicjatywa i warto pomóc – wyjaśnił Zmarzlik.
Sensacyjne wicemistrzostwo PGE Startu
Sensacją było także drugie miejsce w wykonaniu koszykarzy PGE Startu. Kluczem do sukcesu było zatrudnienie Wojciecha Kamińskiego przed sezonem 2024/2025. Ten doświadczony trener w Lublinie odnalazł się znakomicie. Znaleźli go również kapitalni gracze na czele z Emmanuelem Lecomte czy Tevinem Brownem. Znowu w Lublinie chodziło się na jakiegoś koszykarza, bo to co Belg wyprawiał z piłką było zjawiskiem niespotykanym. Ale PGE Start to nie tylko Lecomte czy Brown. Nie wolno zapominać o Ousmane Drame czy idealnym kapitanie dla tej drużyny, jakim był Filip Put.
– Założenia były takie, żeby być w ósemce, ale nie ograniczaliśmy się tylko do walki o play-offy. Jak już zaczęliśmy grać coraz lepiej, to apetyt rósł w miarę jedzenia. Od początku sezonu podchodziliśmy jednak do wszystkie z pokorą. Wszyscy ciężko pracowali i szybko przyszły efekty. Drużyna się scaliła, zaczęła funkcjonować coraz lepiej i z tego tytułu zaszliśmy, gdzie zaszliśmy. Ciężko jednak mówić o zaskoczeniu, bo ja dużo rozmawiałem z trenerem i to o wszystkim. Widziałem, jak wiele serca wszyscy wkładają w swoją robotę. Było kilka meczów, które zbudowały zespół. Chociażby ten z Ostrowem, który był ważny dla układu tabeli. Dzięki wygranej jeszcze mocniej wszyscy się zintegrowali i było widać, że stać nas naprawdę na wiele. Na koniec rundy zasadniczej była też wygrana z Anwilem, wcześniej po dwóch dogrywkach z Treflem, pokonaliśmy też Kinga w Szczecinie. Sporo było tych elementów, które wskazywały, że to wszystko idzie w naprawdę dobrym kierunku. Bardzo się cieszymy z tego wicemistrzostwa. Wiadomo jednak, jak to jest. Jak już dostaniesz się do tego finału, to chcesz go wygrać i zdobyć złoty medal. Przegraliśmy w siedmiu meczach, ale staramy się podchodzić do tego na spokojnie. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że to bardzo duży sukces dla klubu, największy w historii. Dla chłopaków zresztą też – mówił Arkadiusz Pelczar, prezes klubu.
– Na pewno czuję jakiś niedosyt, w końcu przegraliśmy mecz numer siedem. Jestem w takim wieku, że wiem, że trzeba się cieszyć każdą chwilą. Nasz udział w wielkim finale jest olbrzymim osiągnięciem. Nie ma sensu długo rozpamiętywać tej porażki. Jest oczywiście złość sportowa, ale trzeba ją przekuć w większe zaangażowanie i motywację – dodał Wojciech Kamiński.
I po tych wszystkich zachwytach można tylko żałować, że czerwono-czarnym nie udało się utrzymać składu na kolejny sezon. Zagraniczna rotacja opuściła Lublin w nienajlepszej atmosferze, o której szeroko rozpisywały się branżowe media w naszym kraju. Zastąpiono ich graczami, którzy mieli zapewnić odpowiedni poziom. Zapowiedzi nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo Start jesienią przegrywał prawie wszystko, co się dało. Wyjątkiem był jedynie turniej o Superpuchar Polski, który odbywał się w Warszawie. Tam udało się wywalczyć to trofeum po raz pierwszy w historii, a MVP został Tevin Mack. I symptomatyczne jest to, że Amerykanina już w Lublinie nie ma. Oczywiście, fatalna postawa jesienią nie oznacza, że ten sezon jest stracony. Do play-off wchodzi aż 10 z 16 zespołów, więc dostać się tam nie jest trudno, a czasu na odrabianie strat jest jeszcze bardzo dużo.
Srebra także dla piłkarek PGE MKS El-Volt
Powodów do radości dostarczyły także szczypiornistki PGE MKS El-Volt. One sezon 2024/2025 zakończyły jako wicemistrzynie Polski, chociaż w tym wypadku to apetyty były większe. Od kilku lat jednak trwa hegemona KGHM MKS Zagłębia Lubin, do którego lubelskiej ekipy nie idzie się zbliżyć. Jakby tego było mało, to jesienią „Miedziowe” zabrały lubliniankom inne trofeum, czyli Superpuchar Polski. W finale w łódzkiej Atlas Arenie bez problemów ograły PGE MKS El-Volt. Mało lubińskiej klątwy? Jak tak, to trzeba dodać, że Zagłębie również zatrzymało lublinianki w marszu po awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Los połączył te dwie ekipy w kluczowej fazie eliminacji i to dla PGE MKS El-Volt okazała się zbyt trudna przeszkoda. Można mieć nadzieję, że w 2026 r. podopiecznym Pawła Tetelewskiego uda się odzyskać mistrzostwo Polski, ale to jest tylko pragnienie. Rzeczywistość mówi o fantastycznej dyspozycji Zagłębia i ciężko wierzyć w to, że lubelska ekipa zatrzyma marsz ekipy Bożeny Karkut po kolejny tytuł.
Najlepszy wynik piłkarzy Motoru w historii i piękna przygoda w STS Pucharze Polski Avii
Więcej indywidualnych medali w sportach zespołowych nie było, co nie oznacza, że kluby z naszego regionu nie osiągały sukcesów. Piłkarze Motoru Lublin zakończyli sezon PKO Ekstraklasy na siódmej pozycji, co jest historycznym wynikiem.
Z kolei trzecioligowa Avia Świdnik sensacyjnie dotarła do ćwierćfinału STS Pucharu Polski i w marcu podejmie Raków Częstochowa. Piłkarki nożne Górnika Łęczna są aktualnie wiceliderem Orlen Ekstraligi, a ich gwiazda, Paulina Tomasiak, zagrała fantastyczne mistrzostwa Europy w barwach reprezentacji Polski. Sukcesem jest też fakt, że KS Lotto Puławy nie zniknął z mapy męskiego szczypiorniaka w Polsce. Koszykarki Lotto AZS UMCS z kolei wiosnę miały marną i z rywalizacji o mistrzostwo Polski odpadły już w ćwierćfinale. Jesień byłą w ich wykonaniu znacznie lepsza, o czym świadczy wygranie swojej grupy w FIBA EuroCup i przejście pierwszej rundy fazy play-off.
Szeremeta i Mirosław z tytułami
W sportach indywidualnych też mieliśmy sporo sukcesów. Zachwyciła chociażby Julia Szeremeta. Zawodniczka KS Paco Lublin sięgnęła po wicemistrzostwo świata i pokazała, że woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. A przecież mogła, bo rok wcześniej została wicemistrzynią olimpijską i awansowała do kategorii celebrytek. W Liverpoolu pokazała nie tylko wspaniałą formę, ale również olbrzymi hart ducha. W ćwierćfinale doznała poważnej kontuzji ręki. I mimo że walczyła na własną odpowiedzialność, to w półfinale udało się jej pokonać Kolumbijkę Valerię Arboledę Mendozę. Na finał z Hinduska Jaismine zdrowia już nie wystarczyło. Reprezentantka Indii była znacznie wyższa od Polki i miała większy zasięg ramion. Potrafiła z niego zrobić znakomity użytek, bo przez cały pojedynek kontrolowała dystans. Szeremeta próbowała doskakiwać, ale często nadziewała się na kontry. To zaowocowało tym, że na kartach punktowych czterech sędziów wskazało na Jaismine, a tylko jeden na Szeremetę.
Kolejny tytuł do bogatej już kolekcji dorzuciła Aleksandra Mirosław. We wrześniu zawodniczka KW Kotłownia Lublin zdobyła już trzecie w karierze mistrzostwo świata we wspinaczce sportowej na czas. Co więcej, w finale po raz enty poprawiła własny rekord świata, który obecnie wynosi 6,03 sekundy.
W ostatnich miesiącach wydarzeniem były niesamowite wyczyny zaledwie 14-letniego Michała Szubarczyka z Lublina, który na dobre przedstawił się kibicom snookera. Młodzian wywalczył awans do elitarnego World Snooker Tour. Nikomu wcześniej ta sztuka nie udała się w tak młodym wieku.
Świetnie radzili sobie także kolarze Wibatech Lubelskie Perła Polski, którzy na 2026 rok budują prawdziwą potęgę. A przecież w 2025 r. już byli czołową siłą w krajowym peletonie. Chociaż warto pamiętać, że wydarzeniem roku w lubelskim kolarstwie był kobiecy Tour de Pologne, który w lecie w całości gościł w naszym regionie. Rywalizacja była naprawdę wspaniała, promocja Lubelskiego wyśmienita, a kibice na trasie również dopisali.
Grudzień stał pod znakiem pływania
Trzeba też wspomnieć, że w Lublin zorganizował mistrzostwa Europy w pływaniu na krótkim basenie. To pierwsza tego kalibru impreza w naszym kraju po 14 latach przerwy. Może „nasza” Adela Piskorska z AZS UMCS nie stanęła na podium, ale Biało-Czerwoni w sumie wywalczyli osiem medali, a Aqua Lublin i organizację imprezy chwalili wszyscy. Jeżeli chodzi o sportowe imprezy, to nie można też zapomnieć, że w województwie lubelskim ponownie rozgrywany był Tour de Pologne Women.
I niech właśnie ta radość towarzyszy wszystkim naszym sportowcom oraz kibicom w 2026 roku. Pierwszą okazją do wielkiego świętowania może być zaplanowany na początek stycznia turniej o Puchar Polski w koszykówce kobiet, gdzie Lotto AZS UMCS jest jednym z faworytów. Później będą zimowe igrzyska olimpijskie z udziałem Moniki Skinder z MULKS Grupa Oscar Tomaszów Lubelski i cała masa innych wydarzeń. Sportowa karuzela będzie kręcić się pełną parą, a za rok znowu pewnie będziemy mogli mówić o sukcesach naszych sportowców. Bo województwo lubelskie sportową potęga jest i basta!

















Komentarze