Reklama
Górnik Łęczna - Hetman Zamość 0:0
Bezbramkowy remis usatysfakcjonował tylko piłkarzy zamojskiego Hetmana, bo wygrywać w Łęcznej udaje się niezwykle rzadko. Bezbramkowy podział punktów był odzwierciedleniem przebiegu meczu - meczu walki do ostatniej minuty, ale bez gradu strzałów, podbramkowych spięć, bramkarskich parad. Nie wyłoniono piłkarskiego jesiennego króla regionu. Zabrakło też piłkarza, którego można by obwołać przynajmniej królem spotkania. Ale jedno jest pewne - fuszerki na boisku też nie było.
- 25.10.2001 11:42
Górnik: Mańka - Jaroszyński, Jarzynka, Różański (62 Wójcik) - Feliksiak (83 Piszczek),
Bosowski, Bugała, P. Bronowicki, G. Bronowicki - Sawa (64 Szałachowski), Cetnarowicz.
Hetman: Sławuta - Turkowski, Cios, Bożyk - Wąsacz, Pliżga (75 Przybyszewski), Gamla, Bielak, Pudysiak
(90 Zajączkowski), Gancarczyk (87 Giza) - Ziarkowski.
Żółte: P. Bronowicki (G), Gancarczyk, Bożyk (H). Sędziował Eugeniusz Kobylarz (Pomorski ZPN). Widzów 3 tys.
Derbowi przeciwnicy bardzo bali się stracić gola, który przy tak zbliżonej wartości rywali mógł rozstrzygnąć o zwycięstwie. Mała siła ofensywna ograniczała do minimum możliwość późniejszego odrobienia strat. Nie znaczy to, że nie było prób przechylenia zwycięstwa na którąś stronę. Przy bardzo uważnej grze w defensywie wypracowanie sobie klarownych okazji strzeleckich przekraczało jednak wczoraj piłkarskie możliwości.
W pierwszym kwadransie poza kilkoma rzutami rożnymi, rozdartą koszulką Artura Bożyka i zablokowanym strzałem Mariusza Sawy po akcji Pawła Bugały i Tomasza Feliksiaka oglądaliśmy walkę o dyktowanie warunków. Nikt nie wyszedł z niej zwycięsko aż do przerwy. Górnik starał się atakować, Hetman przede wszystkim likwidował akcje w zarodku, bezpardonowo.
W 25 min Feliksiaka wybiegiem uprzedził Michał Sławuta. W 28 min Marcina Mańkę próbował zaskoczyć strzałem z dystansu Piotr Bielak, piłka minęła jednak o 2 m słupek. W odpowiedzi zaskakująco z dystansu strzelał Sawa, tyle że wprost w bramkarza. Na zakończenie pierwszej połowy pięknym, ale minimalnie niecelnym strzałem popisał się Seweryn Gancarczyk. To trochę za mało, aby rozgrzać zziębniętych widzów, z nadzieją czekających na drugą odsłonę.
Po zmianie stron emocji było nieco więcej, ale widowisko nadal nie zachwycało, poza tym, że nikt nie odpuszczał i... często interweniowały służby medyczne. W 60 min na pole karne dośrodkował Marcin Pudysiak, a Robert Różański niespodziewanie przepuścił piłkę. Nadbiegający Artur Wąsacz nie skorzystał z prezentu, strzelił niecelnie. W 63 min po rzucie rożnym w podbramkowym tłoku w słupek trafił Piotr Cetnarowicz. Odpowiedź Hetmana to akcja Jacka Ziarkowskiego, który uwolnił się - nie jedyny raz - spod opieki Adama Bosowskiego, dośrodkował na piąty metr, z czego nie potrafił (albo nie mógł) skorzystać Pudysiak, naciskany przez obrońców. W 69 min gol padł, tyle że z niewielkiego spalonego, gdy Piotr Wójcik otrzymał prostopadłe podanie od Grzegorza Bronowickiego. W 74 min Mańka wybiegiem uprzedził Ziarkowskiego, gdy ten wystartował do prostopadłego podania Bielaka, który wyłuskał piłkę Pawłowi Bugale.
W ostatnim kwadransie Górnik znacznie częściej gościł na połowie rywali niż Hetman na stronie łęcznian. Zamościanie natomiast próbowali kontratakować. Niewiele z tego wynikało, z tym że raz Pudysiak miał słuszne pretensje, gdy został zatrzymany zapaśniczym chwytem, następnie arbiter odgwizdał spalonego, choć zdania były podzielone. W sumie jednak ataki zamościan nie były na tyle groźne, aby zagrozić Mańce. Z kolei gra defensywna Hetmana okazała się na tyle poukładana, że Sławuta także nie miał zbyt wiele pracy. W 76 min musiał jednak wyciągnąć się jak struna po pięknym strzale Sebastiana Szałachowskiego. W 78 min ostro podawał na pole karne Cetnarowicz, Szałachowski z pierwszej piłki próbował strzelić w długi róg - piłka minęła słupek.
- Niech ktoś dziś wygra, będzie weselej - mówił przed meczem Ryszard Majewski, specjalista odnowy biologicznej Górnika. Życzenie \"masera” nie spełniło się, ale chyba mimo wszystko jest bardziej zadowolony, od rozwiązania z wygraną... Hetmana. Na zwycięzcę musimy poczekać co najmniej do wiosny, a jesienią jeszcze sporo gry, aż do grudnia!
Reklama












Komentarze