Marcel Wilczek: Specjalista od czarnej roboty
ROZMOWA z Marcelem Wilczkiem, koszykarzem Wikany-Startu Lublin
- 18.03.2014 18:00

• W jaki sposób wytłumaczyć to co stało się w niedzielę? Przegraliście, chociaż w czwartej kwarcie prowadziliście jeszcze dziesięcioma punktami.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego na własnej skórze. Przecież w ostatniej minucie popełniliśmy aż cztery banalne straty! To nie powinno zdarzać się tak doświadczonym koszykarzom.
• Atmosfera po meczu była zapewne grobowa?
- Nie ma się co dziwić, w końcu przez ponad sześć minut nie potrafiliśmy trafić do kosza. Jednak nie ma sensu rozpamiętywać tej porażki. Do zakończenia sezonu pozostały jeszcze dwa mecze i musimy je wygrać. Wtedy do play-off przystąpimy z przyzwoitego miejsca. Myślę, że w tym sezonie wyczerpaliśmy już limit pecha i niefrasobliwości.
• Czy w waszym przypadku chodzi tylko o pech? W tym sezonie przegraliście już kilka końcówek. Wydaje mi się, że brak wam koncepcji na rozgrywanie decydujących fragmentów spotkań.
- Trochę jest w tym prawdy. Boimy się podejmować decyzji w kluczowych momentach, nie ma w naszej drużynie osoby zdolnej wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Musimy wyznaczyć kogoś kto będzie brał piłkę i rozgrywał decydujące akcje. Nie jest ważne czy trafi, czy nie. Najważniejszy jest podział zadań.
• Niedzielny mecz pokazał, że Wikana-Start jest uzależniona od Marcela Wilczka. Kiedy zszedł pan za przekroczony limit fauli, „czerwono-czarni” nie potrafili zdobyć choćby punktu.
- Mam poczucie, że w tym zespole coś zależy ode mnie. Jestem jednak przede wszystkim specjalistą od czarnej roboty.
• Wierzy pan jeszcze w to, że do play-off przystąpicie z czwartego miejsca?
- Nie patrzę na tabelę, dlatego jest mi obojętne z kim zagramy w pierwszej rundzie play-off. Może być to nawet Polski Cukier SIDEn Toruń. Lidera również można spokojnie ograć.
• Do play-off Marcel Wilczek przystąpi w pełni zdrowy? W ostatnim czasie uskarżał się pan na kłopoty ze zdrowiem.
- Ręka mnie wciąż boli. Dostałem okłady i wierzę, że z każdym dniem będę czuł się coraz lepiej. Schorzenie jest bardzo uciążliwe, bo ból wraca praktycznie codziennie. Sprawia to, że nie mogę normalnie trenować.
Reklama













Komentarze